--
=== gu...@mp.pl ===
Ale migdalowy, tak? Ja pije amaretto tak jak pernod, jesli mieszam to
tylko z woda. Ja w ogole sceptycznie odnosze sie do mieszanek
alkoholowo-alkoholowych, najlepiej mieszac napoj alkoholowy z
bezalkoholowym. Jedyne dwa uznawane przeze mnie wyjatki to dzin z
wytrawnym martini (i do tego tonik) oraz rum z becherowka (i do tego
cola). Ewentualnie campari i cointreau (i do tego soczek) - ale lepszy
soczek z campari i soczek z cointreau z osobna.
--
-----------------------------------------------
Wojciech Orlinski 'de omnibus dubitandum'
http://www.geocities.com/CapitolHill/2594
Error 403: Acces denied. You are not authorized
to read this signature.
Albo pić "przepijając" gorzką kawą.
EwaP
--
Ewa Pawelec, Zakład Fizyki Plazmy UO
Power corrupts, but we all need electricity
Anetek
--
Aneta...@cern.ch | http://chall.ifj.edu.pl/~aneta/
Anything is good and useful if it's made of chocolate.
Wojciech Chmielewski wrote:
> amaretto wprawia
> mnie w zakłopotanie. Odkorkowałem (a właściwie odkręciłem) flaszkę i wylałem
> niewielką zawartość sobie na język. Smak pyszny, lekko egzotyczny, z
> odrobinką dekadencji ( zapożyczenie z telewizji ), przeraźliwie słodki. Samo
> nie da się pić.
Amaretto to zdaje sie likier migdalowy. Taki 'raczej babski' trunek.
Mnie przypadla do gustu mieszanka pod wezwaniem 'Ojciec Chrzestny' - pol
na pol z JB.
Polecam! jak nie ma JB to chyba moze byc inne whiskey/burbon.
Pozdrawiam
Marcin
>Wojciech Chmielewski wrote:
>
>> Właśnie stałem się posiadaczem dwóch butelek mieszanek ziołowo - owocowych:
>> Amaretto oraz Wermut. O ile z wermutem wiem co zrobić, to amaretto wprawia
>> mnie w zakłopotanie. Odkorkowałem (a właściwie odkręciłem) flaszkę i wylałem
>> niewielką zawartość sobie na język. Smak pyszny, lekko egzotyczny, z
>> odrobinką dekadencji ( zapożyczenie z telewizji ), przeraźliwie słodki.
>
>Ale migdalowy, tak? Ja pije amaretto tak jak pernod, jesli mieszam to
>tylko z woda. Ja w ogole sceptycznie odnosze sie do mieszanek
>alkoholowo-alkoholowych, najlepiej mieszac napoj alkoholowy z
>bezalkoholowym. Jedyne dwa uznawane przeze mnie wyjatki to dzin z
>wytrawnym martini (i do tego tonik) oraz rum z becherowka (i do tego
>cola). Ewentualnie campari i cointreau (i do tego soczek) - ale lepszy
>soczek z campari i soczek z cointreau z osobna.
Ela sprawdzila w madrej ksiazce:
20 ml amaretto, 20 ml soku pomaranczowego, wytrawne wino musujace (do
uzupelnienia). Potrzebne: plaski kieliszek do szampana i shaker.
Amaretto i sok wymieszac z lodem w shakerze, przelac do kieliszka,
uzupelnic winem musujacym, zawiesic na kieliszku plasterek pomaranczy.
Nazywa sie toto Amaretto flirt.
A teraz European friendship
po 15 ml: amaretto, likier bananowy, szkocka whisky i wermouth bianco;
wymieszac z lodem w shakerze, do tego wisienke
French connection:
30 ml amaretto i 30 ml brandy, zmieszac z lodem w szklance.
Jeste jeszcze pare.
PWC
--
****************************************************pcho...@us.edu.pl
Gentlemen, it has been a privilege pcho...@gate.math.us.edu.pl
to play with you tonight
--
=== gu...@mp.pl ===
Niestety, kawę toleruję tylko w postaci gorzkiej.
--
=== gu...@mp.pl ===
>> Albo pić "przepijając" gorzką kawą.
> Niestety, kawę toleruję tylko w postaci gorzkiej.
NO toż właśnie o to chodzi. Tak jak zjadasz do kawy ciestko, tak możesz do
niej popijać amaretto.
Alez to zabije z kretesem smak whisky.
--
=== gu...@mp.pl ===
[ciach]
>Czy mógłby mi ktoś wyjaśnić jak to się pije, z czym to się pije? Sam zaś
>wiem po co to się pije ( przynajmniej po co ja to piję ).
Co do Amaretto, to nie wiem, ale wermut...
to tylko dobrze przedestylowac i rozrobic ( z zapalanka na przyklad).
Stan
--
***Blogoslawieni, ktorzy czestuja kawa o poranku.***
Stanislaw "Stan" Witold Czarnecki, Ph.D. student, IF UMK
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^st...@eris.phys.uni.torun.pl^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
***Cholerna grawitacja... i w dodatku nie w te strone.***
>> Dodać do tiramisu. Amaretto, oczywiście.
> A co to jest?
Mniamuśny włoski deser z serka mascarpone. Chcesz przepis?
No, plaska szampanka (sa dwa typy: dlugie waskie i plaskie szerokie,
takie spodeczki na nozkach). One sa chyba jakos znormalizowane. Scisle
przepisy ustalasz metodami eksperymentalnymi i organoleptycznymi,
wtedy jest najprzyjemniej.
Ale mysle, ze taka plaska szampanka ma jakies 70 ml.
Tiramisu - pycha. To jest taki deserek - miks sera, jajek, biszkoptów i
czegoś jeszcze. Ja to jadłam w kanjpie korsykańskiej, ale czyj to
deser(narodowościowo) - nie wiem. Może Anetek wie?
dorota
--
Internetowe Forum Dyskusyjne - http://www.newsgate.pl
Pewnie, że chcę!!!
--
=== gu...@mp.pl ===
Przepraszam, coś mi się pokróliczkowało, bo ktoś, wcześniej, poradził, by
wlać amaretto do kawy.
--
=== gu...@mp.pl ===
Alkohol typowo deserowy. Podawać doń słodkie, ciasta, kawę, etc.
Z poważaniem
P.Z.
--
Ryby, drób i cielęcina
lubią tylko białe wina
Zaś pod woły, sarny, wieprze
jest czerwone wino lepsze
Frukty, deser i łakotki
lubią tylko wina słodkie
A szampana - wie i kiep
można podczas, po i przed
OK. Tylko po co w tym wszystkim kawa?
--
=== gu...@mp.pl ===
Wojciech Orlinski wrote:
> Ja w ogole sceptycznie odnosze sie do mieszanek
> alkoholowo-alkoholowych, najlepiej mieszac napoj alkoholowy z
> bezalkoholowym.
No to tracisz wspaniale doznania alkoholowe! Ja osobiscie polecam biale Bacardi z
grenadyna (choc stopnia zalkoholizowania grenadyny pewny nie jestem - 40 ml tego
pierwszego, 20 drugiego, duzo lodu) oraz white i black russian (white russian
pijal namietnie Jeff Lebowski - black to 50 ml likieru kawowego Kahlua i 50
wodeczki, lod; w wersji white dodaje sie slodka smietanke).
Pozdrawiam,
JTJanicki
--
WWW + e-mail + PERL + PHP - 320zl/rok - http://rubikon.pl
> tylko z woda. Ja w ogole sceptycznie odnosze sie do mieszanek
> alkoholowo-alkoholowych, najlepiej mieszac napoj alkoholowy z
> bezalkoholowym.
E tam. Najlepiej oczywiscie w ogole nie mieszac. Slyszal kto, zeby
mieszac np dobra whisky z soczkiem marchewkowym, bezalkoholowym? Fu.
Pozdrawiam
Anna
--
Cuius rei demonstrationen mirabilem sane detexi hanc
marginis exiguitas non caperet.
>Wojciech Orlinski schrieb:
>
>> tylko z woda. Ja w ogole sceptycznie odnosze sie do mieszanek
>> alkoholowo-alkoholowych, najlepiej mieszac napoj alkoholowy z
>> bezalkoholowym.
>
>E tam. Najlepiej oczywiscie w ogole nie mieszac. Slyszal kto, zeby
>mieszac np dobra whisky z soczkiem marchewkowym, bezalkoholowym? Fu.
>
Fu - ale dobra. Johnny Walkerowi to nawet soczek marchewkowy nie
zaszkodzi.
Faktycznie, Johnny Walkerowi ( przynajmniej red label ) nic nie zaszkodzi,
kazda butelka to inny smak i aromat. Co degustacja to niespodzianka. Nigdy
nie wiem co bede pil. Chyba nie o to chodzi w tym alkoholu?
--
=== gu...@mp.pl ===
> > mieszac np dobra whisky z soczkiem marchewkowym, bezalkoholowym? Fu.
> Kochana, _dobrej_ whisky (a tym lepiej whiskey) nie miesza się z
niczym.
> Takoż i koniaku. Takoż i...
> :))))
Mnie to mowi? Ale preferuje jednak whisky :-). Whiskey, to juz z
rozpaczy....
>No to tracisz wspaniale doznania alkoholowe! Ja osobiscie polecam biale
>Bacardi z grenadyna (choc stopnia zalkoholizowania grenadyny pewny nie jestem
>- 40 ml tego pierwszego, 20 drugiego, duzo lodu) oraz white i black russian
>(white russian pijal namietnie Jeff Lebowski - black to 50 ml likieru
>kawowego Kahlua i 50 wodeczki, lod; w wersji white dodaje sie slodka
>smietanke).
Wlasnie ja tez bardzo lubie ten film, wiec eksperymentalnie raz dodalem
wodke i bardzo zalowalem. Pije same Kahlua ze smietanka. Po co komu do tego
wodka? Zeby sie upic? Jak ktos sie chce upic, to znaczy, ze nie powinien
pic alkoholu, bo do tego nie dorosl :-).
--
Wojciech Orlinski 'de omnibus dubitandum'
http://www.geocities.com/CapitolHill/2594
Fitter. Healthier. More productive.
Like a pig. In a cage. On antibiotics.
>> mieszac np dobra whisky z soczkiem marchewkowym, bezalkoholowym? Fu.
>Kochana, _dobrej_ whisky (a tym lepiej whiskey) nie miesza się z niczym.
>Takoż i koniaku. Takoż i...
Dla mnie kazdy alkohol o takim woltazu juz po prostu nie ma smaku - tylko
piecze w podniebienie. Gdzies powyzej dwudziestu paru procent przestaje
rejestrowac cokolwiek. Wiec dla mnie nie ma roznicy miedzy dobra whisky a
kiepska wodka (chyba, ze sie to rozcienczy).
> >E tam. Najlepiej oczywiscie w ogole nie mieszac. Slyszal kto, zeby
> >mieszac np dobra whisky z soczkiem marchewkowym, bezalkoholowym? Fu.
> >
> Fu - ale dobra. Johnny Walkerowi to nawet soczek marchewkowy nie
> zaszkodzi.
Fakt. Jaska to nie da sie wypic bez zmieszania, nawet niebieskiego, i
nic mu nie jest w stanie zaszkodzic, ani cola ani sok marchwiowy.
Odporny jest ogromnie. Ale juz do takiej 25-cio letniej Glenfarclas to
nie dodam nawet kostki lodu :-).
EwaP wielbicielka mocnych trunków (z wyjątkiem wódki)
EwaP
> > Mnie to mowi? Ale preferuje jednak whisky :-). Whiskey, to juz z
> > rozpaczy....
> Herezja. Ostatnio wypróbowaliśmy 12latki szkockie i Wąsaty porównał z
> Tullamore Dew. Chyba Chivas Regal zostanie dla gości :)) (no, chyba że
> przyjdą np. Bartniccy, bo ci nie wypiją szkota jak jakie irlandzikie
jest
> w pobliżu :))) )
Zadna tam herezja. Acz przyznaje, ze Chivas Regal jest tylko dla gosci
(tych nielubianych), ale Tullamore nie jest taka zla. A jakie
porownywaliscie irlandzkie? Przyznaje bez bicia, ze nie znam dobrze. Ze
szkockich to Glenfiddich trzeba bylo sprobowac, ze juz nie wspomne o
Glenlochy... mniamu, albo Ben Nevis o troche owocowym smaku... ech
Szkoci rulez! :-)
> ale Tullamore nie jest taka zla. A jakie porownywaliscie irlandzkie?
NIe wszystkie pamiętam. Tullamore na pewno, a na Bushmillsa się dopiero
szczurzę ( mam zamiar kupić :) ).
> szkockich to Glenfiddich trzeba bylo sprobowac, ze juz nie wspomne o
> Glenlochy... mniamu, albo Ben Nevis o troche owocowym smaku... ech
> Szkoci rulez! :-)
Glenfiddich i Glenlivet już za nami :))) Takoż dwunastoletnia Ballantines
jest niezgorsza.
W zasadzie wszystkie vermuty dodaje sie do mieszanek
alkoholowo-alkoholowych, bo vermut jako jedyny alkohol bylby
potworny(sam mjut..). Ze wpomnien ponurych: nabyłam ongiś dużą butle
campari bitter, które powinno wystarczyc conajmniej na pół roku. I jakis
idiota wypil...całą butelke - solo - na imieninach męża, zamknawszy się
w łazience. Pusta butelka została na pralce...A to przecież jest nie do
wypicia w takiej postaci ! Facet musiał mieć duży ciąg..Dziwię się o
tyle, że obok stał płyn po goleniu Maćka - chyba strawniejszy niż
camparii bitter.
dorota
>
> JTJanicki
> NIe wszystkie pamiętam. Tullamore na pewno, a na Bushmillsa się
dopiero
> szczurzę ( mam zamiar kupić :) ).
No i sie wydalo, ze oprocz Tullamore, to irlandzkich nie znam. Ale w
Dublinie pilam kiedys 'Baby Power' , pamietam, bo taka smieszna nazwa,
choc whiskey taka sobie. Szarpne sie chyba tez na tego Bushmillsa jak
mowisz, ze dobry.
> Glenfiddich i Glenlivet już za nami :))) Takoż dwunastoletnia
Ballantines
> jest niezgorsza.
A niech to, zapomnialam o tych :( Jasne, ze dobre, a nawet pyszne. W
takim razie dobije tylko Linkwood - pije sie wylacznie, jak ktos
(znajomy adwokat) poczestuje. Nie chce nawet pytac ile kosztuje - 50
lat, z regionu River Lossie. Plynne zloto, delikatna goryczka i dym ze
spalonych wrzosow po przelknieciu. Pomarzyc. Nie wiem, co WO moze
szczypac w jezyk, mnie tam nie szczypie. Zdecydowanie jednak Szkoci
gora, moze przez to, ze musieli taka 'przepisowa' bielizne nosic, jak to
PWC opowiadal?
>W zasadzie wszystkie vermuty dodaje sie do mieszanek
>alkoholowo-alkoholowych, bo vermut jako jedyny alkohol bylby
>potworny(sam mjut..).
Ja kocham sam wermut i z niczym go nie mieszam (kostki lodu to przeciez nie
mieszanie). Lubie slodkie rzeczy.
> Ze wpomnien ponurych: nabyłam ongiś dużą butle
>campari bitter,
U mnie na wsi nadal po 73 zlote, mimo zmiany kursu dolara, kupilem dwie
butelki na zapas.
> które powinno wystarczyc conajmniej na pół roku. I jakis
>idiota wypil...całą butelke - solo - na imieninach męża, zamknawszy się
>w łazience. Pusta butelka została na pralce...A to przecież jest nie do
>wypicia w takiej postaci !
Skad wiesz, moze mial przy sobie kontener soku pomaranczowego? :-)
Czegos takiego, to chyba nie odwazylbym sie wypic, z szacunku.
--
=== gu...@mp.pl ===
Słodki, czy wytrawny?
--
=== gu...@mp.pl ===
> Ale juz do takiej 25-cio letniej Glenfarclas to
> > nie dodam nawet kostki lodu :-).
> Czegos takiego, to chyba nie odwazylbym sie wypic, z szacunku.
:-) Wbrew wyobrazeniom - kosztuje troszke ponad 1000 ATS to jest okolo
100$. Mozna wypic i bez szacunku i z szacunkiem, bo zacna i zasluguje na
wypicie.
--
=== gu...@mp.pl ===
= Małe jasne to jest piwo
= Duże jasne to jest słońce
= Mała czarna to jest kawa
= Duża czarna to jest noc.
Wtedy nie tylko że nie było kontenerów soku pomarańczowego, ale nie było
nawet samego soku ..Najwyżej wiśniowy, w butelce, taki którym polwało
sią np. budyń z torebki.
dorota
>
> Wojciech Orlinski 'de omnibus dubitandum'
>Piotr W. Cholewa <pcho...@uranos.cto.us.edu.pl> wrote:
>> Fu - ale dobra. Johnny Walkerowi to nawet soczek marchewkowy nie
>> zaszkodzi.
>Któremu. Wąsaty twierdzi, że Black jest całkiem, całkiem.
>
Zadnemu.
>Ewa Pawelec <ew...@uci.agh.edu.pl> schrieb:
>
>> > mieszac np dobra whisky z soczkiem marchewkowym, bezalkoholowym? Fu.
>> Kochana, _dobrej_ whisky (a tym lepiej whiskey) nie miesza się z
>niczym.
>> Takoż i koniaku. Takoż i...
>> :))))
>
>Mnie to mowi? Ale preferuje jednak whisky :-). Whiskey, to juz z
>rozpaczy....
>
>Pozdrawiam
>Anna
No co ty? Naprawde?
>> >E tam. Najlepiej oczywiscie w ogole nie mieszac. Slyszal kto, zeby
>> >mieszac np dobra whisky z soczkiem marchewkowym, bezalkoholowym? Fu.
>> >
>> Fu - ale dobra. Johnny Walkerowi to nawet soczek marchewkowy nie
>> zaszkodzi.
>
>Fakt. Jaska to nie da sie wypic bez zmieszania, nawet niebieskiego, i
>nic mu nie jest w stanie zaszkodzic, ani cola ani sok marchwiowy.
>Odporny jest ogromnie. Ale juz do takiej 25-cio letniej Glenfarclas to
>nie dodam nawet kostki lodu :-).
>
Mięczaki piją z lodem.
>Anna Heilpern <ahei...@chello.at> wrote:
>> Mnie to mowi? Ale preferuje jednak whisky :-). Whiskey, to juz z
>> rozpaczy....
>Herezja. Ostatnio wypróbowaliśmy 12latki szkockie i Wąsaty porównał z
>Tullamore Dew. Chyba Chivas Regal zostanie dla gości :)) (no, chyba że
>przyjdą np. Bartniccy, bo ci nie wypiją szkota jak jakie irlandzikie jest
>w pobliżu :))) )
>
Tullamore Dew - to taka whiskey dla pan. Niezla. Tez lubie. Bardzo. O.
Ostatnio chcialem Wasatego poczestowac, ale wylgal sie samochodem.
PWC
>Ewa Pawelec <ew...@uci.agh.edu.pl> schrieb:
>
>> NIe wszystkie pamiętam. Tullamore na pewno, a na Bushmillsa się
>dopiero
>> szczurzę ( mam zamiar kupić :) ).
>
>No i sie wydalo, ze oprocz Tullamore, to irlandzkich nie znam. Ale w
>Dublinie pilam kiedys 'Baby Power' , pamietam, bo taka smieszna nazwa,
>choc whiskey taka sobie. Szarpne sie chyba tez na tego Bushmillsa jak
>mowisz, ze dobry.
Bushmills dyskusyjny. Jameson niezly (lepszy normalny niz 12-letni).
Paddy. I takie cos, co zapomnialem, ale bym poznal. Kerbigen?
Wojciech Orlinski wrote:
> Wlasnie ja tez bardzo lubie ten film,
"Where's the money, Lebowski?"
"They pissed on my rug!"
"Nobody fucks with the Jesus"
etc. etc. ect. - kultowa rzecz ;-)))
> wiec eksperymentalnie raz dodalem
> wodke i bardzo zalowalem. Pije same Kahlua ze smietanka.
No, akurat tego nie rozumiem. W w/b russian wodka wlasciwie tylko wyostrza smak -
tak naprawde nie czuc jej jako osobnego skladnika (jak w obrzydlistwach typu
wodka+cola, wodka+sok pomaranczowy).
> Po co komu do tego
> wodka? Zeby sie upic? Jak ktos sie chce upic, to znaczy, ze nie powinien
> pic alkoholu, bo do tego nie dorosl :-).
>
Widze smiley'a, ale... Widzisz, to bardziej zlozona sprawa - czasem warto jest sie
spic, upodlic (ale bez szkodzenia komukolwiek poza soba), przezyc kaca-giganta.
Tak raz na pol roku powiedzmy. Potem troche inaczej widzi sie swiat. Taka mala
smierc ze zmartwychwstaniem dobrze robi ;-)
A inna sprawa to konwencja - jesli jestem w knajpce typu "relikt PRL" to nie moge
sie oprzec pokusie skonsumowania sety czy nawet "japonczyka z lorneta" (dwie sety
i sledz po japonsku ;-)) To silniejsze ode mnie ;-)
Pozdrawiam,
JTJanicki
--
WWW + e-mail + PERL + PHP - 320zl/rok - http://rubikon.pl
> Bushmills dyskusyjny. Jameson niezly (lepszy normalny niz 12-letni).
> Paddy. I takie cos, co zapomnialem, ale bym poznal. Kerbigen?
Kilbeggan. John Power. I Tyrconnell (single malt <g>). Te u nas piles,
wiec pamietac powinienes.
pozdrawiam
Paula
--
Her embrace made his manhood swell like week-old roadkill
on hot asphalt in the Georgia sun.
Paulina Braiter ppb...@waw.pdi.net
> /me poleca Alexandra - likier kakaowy, brandy (koniaku nie marnuję na
> drinki >:->) + mietanka. Albo jeżeli kto nie wie co zrobić z bylajakš
> whisky to polecam dolanie przyzwoitego wermutu.
a /me Rigor Mortis: porcja Kahluy, porcja Baileysa i porcja brandy, lod.
Stopien stezenia po wypiciu zalezy od wielkosci uzytych porcji <g>
>Piotr W. Cholewa wrote:
>
>> Bushmills dyskusyjny. Jameson niezly (lepszy normalny niz 12-letni).
>> Paddy. I takie cos, co zapomnialem, ale bym poznal. Kerbigen?
>
>
>Kilbeggan. John Power. I Tyrconnell (single malt <g>). Te u nas piles,
>wiec pamietac powinienes.
>
Moze dlatego nie pamietam, ze pilem? Ale wtedy to bym zapomnial
cytrynowki. No tak. Skleroz.
PWC
PS. A co to bylo takie _Printers'_ (a moze Publishers)
>> Po co komu do tego
>> wodka? Zeby sie upic? Jak ktos sie chce upic, to znaczy, ze nie powinien
>> pic alkoholu, bo do tego nie dorosl :-).
>Widze smiley'a, ale... Widzisz, to bardziej zlozona sprawa - czasem warto
>jest sie spic, upodlic (ale bez szkodzenia komukolwiek poza soba), przezyc
>kaca-giganta. Tak raz na pol roku powiedzmy. Potem troche inaczej widzi sie
>swiat. Taka mala smierc ze zmartwychwstaniem dobrze robi ;-)
Ja odczuwalem te potrzebe tylko dwa razy w zyciu - jak mi sie rodzili moi
dwaj synowie. To jest taki wstrzas psychiczny, ze rzeczywiscie pokusa
zaprawienia sie do utraty psychicznej jest nie do odparcia. Za trzecim
razem niestety bede musial ja odeprzec, bo bede sie musial opiekowac tymi
dwoma...
>A inna sprawa to konwencja - jesli jestem w knajpce typu "relikt PRL" to nie
>moge sie oprzec pokusie skonsumowania sety czy nawet "japonczyka z lorneta"
>(dwie sety i sledz po japonsku ;-)) To silniejsze ode mnie ;-)
Ja nienawidze reliktow PRL i jak je widze, wychodze.
--
Wojciech Orlinski 'de omnibus dubitandum'
>a /me Rigor Mortis: porcja Kahluy, porcja Baileysa i porcja brandy, lod.
>Stopien stezenia po wypiciu zalezy od wielkosci uzytych porcji <g>
Ja bym wolal Kahlua osobno, Baileysa osobno, a brandy oddalbym dla kogos,
kto ma ochote sie upic.
Stan
--
***Blogoslawieni, ktorzy czestuja kawa o poranku.***
Stanislaw "Stan" Witold Czarnecki, Ph.D. student, IF UMK
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^st...@eris.phys.uni.torun.pl^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
***Cholerna grawitacja... i w dodatku nie w te strone.***
> >Ja nienawidze reliktow PRL i jak je widze, wychodze.
>
> Nie czujesz bluesa...
> "szosta rano, na Stawach bar..."
Istotnie, nie czuje. O szostej rano czasem jestem budzony przez
wskoczenie mi na glowe, ale nie wyobrazam sobie co moglbym wtedy robic w
jakims barze.
--
-----------------------------------------------
Wojciech Orlinski 'de omnibus dubitandum'
http://www.geocities.com/CapitolHill/2594
Error 403: Acces denied. You are not authorized
to read this signature.
Stanislaw Witold Czarnecki wrote:
> Nie czujesz bluesa...
> "szosta rano, na Stawach bar..."
>
O! - to, to wlasnie! "Bar na Stawach" to byla legenda, niestety teraz jest tam
jakas knajpka amerykanska :-((.
Te same klimaty odstawiala Piwnica pod Baranami - dzien w dzien morze wodki na...
dworcach, w jedynych calodobowych lokalach w kraju. Ma to swoj urok.
Ja tez nie, ale piosenka jest kultowa.
A kiedys z alexem, po odbyciu praktyk w szkole podstawowej, czyli co srode
ok. 9.30 ladowalismy w pobliskim sklepie firmowym Kujawiaka, gdzie wsrod
tabliczek "Zabrania sie spozywania piwa na terenie sklepu" saczylismy
kolejne wariacje na temat wody, slodu i chmielu Made in Bromberg, a butelki
odkapslowywala nam uprzejma sprzedawczyni.
Stali bywalcy mieli tam nawet wlasny stoliczek :-), a z radia, nie wiem
jakim cudem, ale zawsze, slychac bylo Filipinki spiewajace te sama
piosenke.
A teraz w tym miejscu zamiast sklepu jest pralnia :-(
> O! - to, to wlasnie! "Bar na Stawach" to byla legenda, niestety teraz jest tam
> jakas knajpka amerykanska :-((.
W jakim to jest miescie?
> Te same klimaty odstawiala Piwnica pod Baranami - dzien w dzien morze wodki na...
> dworcach, w jedynych calodobowych lokalach w kraju. Ma to swoj urok.
Zawsze ich nie lubilem.
Zgadnij. :-)
>> Te same klimaty odstawiala Piwnica pod Baranami - dzien w dzien morze wodki na...
>> dworcach, w jedynych calodobowych lokalach w kraju. Ma to swoj urok.
>
>Zawsze ich nie lubilem.
Nic dziwnego, zawsze mowiles, ze jestes drobnomieszczaninem.
Bylbym zdziwiony gdybys ich lubil.
Nie dla mnie (pierwszy raz sie o niej wlasnie dowiedzialem).
> A kiedys z alexem, po odbyciu praktyk w szkole podstawowej, czyli co srode
> ok. 9.30 ladowalismy w pobliskim sklepie firmowym Kujawiaka, gdzie wsrod
> tabliczek "Zabrania sie spozywania piwa na terenie sklepu" saczylismy
> kolejne wariacje na temat wody, slodu i chmielu Made in Bromberg, a butelki
> odkapslowywala nam uprzejma sprzedawczyni.
Mi piwo w sklepie by chyba nie smakowalo. Musi byc zimne, musi byc ladna
duza szklanka lub kufel, musi byc zlocisty kolor, pianka, atmosfera. W
sklepie bym sie czul jak menel.
Obca forma zycia, bytujaca w atmosferze wielkich planet gazowych, lepiej by
chyba zrozumiala o czym mowilem. :-(
O.K. kazdym ma prawo lubic lub nie lubic, ale dziwi mnie, ze najwyrazniej
zupelnie nie lapiesz o czym JTJ i ja mowimy.
> >W jakim to jest miescie?
>
> Zgadnij. :-)
No tak, juz sie domyslam, ze w Krakowie, bueeeeee.
[Piwnica pod Baranami]
> Nic dziwnego, zawsze mowiles, ze jestes drobnomieszczaninem.
> Bylbym zdziwiony gdybys ich lubil.
:-)
> >Mi piwo w sklepie by chyba nie smakowalo. Musi byc zimne, musi byc ladna
> >duza szklanka lub kufel, musi byc zlocisty kolor, pianka, atmosfera. W
> >sklepie bym sie czul jak menel.
>
> Obca forma zycia, bytujaca w atmosferze wielkich planet gazowych, lepiej by
> chyba zrozumiala o czym mowilem. :-(
Ojej, nie unos sie, jak slusznie zauwazyles, jestem po prostu
drobnomieszczaninem.
> O.K. kazdym ma prawo lubic lub nie lubic, ale dziwi mnie, ze najwyrazniej
> zupelnie nie lapiesz o czym JTJ i ja mowimy.
Skoro mowicie (zapewne slusznie) o tym, ze nie lapie pewnych klimatow,
to jak moge lapac to, o czym mowicie?
Nie unosze sie, tylko postanowilem dbac, zeby dysputy na liscie mialy
cos wspolnego z fantastyka (patrz "obca forma zycia").
>> O.K. kazdym ma prawo lubic lub nie lubic, ale dziwi mnie, ze najwyrazniej
>> zupelnie nie lapiesz o czym JTJ i ja mowimy.
>
>Skoro mowicie (zapewne slusznie) o tym, ze nie lapie pewnych klimatow,
>to jak moge lapac to, o czym mowicie?
Sprobuje ci to wyjasnic na przykladzie.
Nie rajcuje mnie ni cholery jazda na rowerze gorskim po wertepach.
Ale gdyby ktos mi opowiadal o tym jakie to fajne, etc. to chociaz nie czuje
bluesa, raczej nie skomentowalbym tego "eee tam, jazda po wertepach chyba by
mi sie nie podobala, trzesie jak cholera, mozna upasc w bloto, przemoczyc
sie i skaleczyc w kolano, a juz na pewno potem jest czlowiek, spocony i
zmeczony". :-)
> Bushmills dyskusyjny. Jameson niezly (lepszy normalny niz 12-letni).
> Paddy. I takie cos, co zapomnialem, ale bym poznal. Kerbigen?
Dziekuje, juz sie zorientowalam mniej wiecej co powinnam jeszcze
wyprobowac. I co ja robie, przedszkolak, w tym towarzystwie?!
Do whisky (i czytania przy okazji ciekawej ksiazki) bardzo lubie
przekasic sobie takie male kanapeczki na krakersach, z wedzona szynka,
oliwka, roznymi serkami, wyrob wlasny wiec i roznorodnosc wielka, zalezy
co akurat mam pod reka i w lodowce. Macie moze jakies smaczne pomysly na
male co nieco pod drinka i lekture?
I teraz to Wam doloze. Bylam kilka lat temu w Krakowie i kupilam
przypadkiem chleb. Taki zwyczajny, podluzny z foremki i pokrojony w
kromeczki. Ale jaki to byl chleb!!! Nigdy w zyciu jeszcze takiego
pysznego nie jadlam! Mial rozne ziarenka i ziola chyba tez. W
przeciwienstwie do tych bezplciowych wyrobow, ktore niestety tu musze
jadac, mial SMAK CHLEBA i ZAPACH. Zjadlam go bez zadnych dodatkow, taki
byl pyszny. Niestety nie pamietam jak sie nazywal. Ciekawe, czy jeszcze
jest do kupienia? Nadawal by sie do kanapeczek wybornie.
Pozdrawiam
Anna
--
Cuius rei demonstrationen mirabilem sane detexi hanc
marginis exiguitas non caperet.
> A kiedys z alexem, po odbyciu praktyk w szkole podstawowej,
> czyli co srode ok. 9.30 ladowalismy w pobliskim sklepie
> firmowym Kujawiaka, gdzie wsrod tabliczek "Zabrania sie
> spozywania piwa na terenie sklepu" saczylismy kolejne wariacje
> na temat wody, slodu i chmielu Made in Bromberg, a butelki
> odkapslowywala nam uprzejma sprzedawczyni.
"Bractwo kurkowe" to były te czasy?
Marek Krukowski
--
kruk...@use.com.pl
__________________
Precz z szybkością!
> W jakim to jest miescie?
Kraków. Harasymowicz.
>
> > Te same klimaty odstawiala Piwnica pod Baranami..
>
> Zawsze ich nie lubilem.
Wyglądasz na to, ale: nie możesz napisać "zawsze" - bo masz jakie takie
pojęcie wyłącznie o aktualnej Piwnicy, która nie ma nic wspólnego z
Piwnicą z czasów młodego Piotra Skrzyneckiego, żyjócego wtedy Wieśka
Dymnego, Krysi Zachwatowicz, Baśki Nawratowicz, młodej Ewy Demarczyk i
innych. Tej Piwnicy po prostu nie zdążyłeś zobaczyć z racji wieku - a
było to coś całkiem innego od tego co dziś. Choć to co dziś, to też moi
przyjaciele, choć wszyscy razem bliżej są już estrady i popkultury niż
tamtego kabaretu.
dorota
>
> Wojciech Orlinski 'de omnibus dubitandum'
> > Mi piwo w sklepie by chyba nie smakowalo. Musi byc zimne, musi byc ladna
> duza szklanka lub kufel, musi byc zlocisty kolor, pianka, atmosfera. W
> sklepie bym sie czul jak menel.
Taaa..A co powiesz na takie coś:póo Krakowie chodziła taka Święta Trójka
- Andrzej Bursa, dwa metry za nim Staszek Czycz, a metr za Staszkiem
Irek Iredyński. Wszyscy mieli wtedy po jakieś..hm..20 z hakiem latek.
Irek był najmłodszy. Nosili ze sobą zawsze półlitrówki, schowane w
wewnętrznych kieszeniach marynek. Gdy spotykali przyjaciół, przystawali
i mówili:"Napijesz się?". I każdy z nas z nimi pił. Z przyjaźni.
Wchodziło się do nabjliższej bramy i wypijało taką przeraźliwie ciepłą,
obrzydliwą wódkę prosto z gwinta..:-) No i powiem ci, że wspominam to
wspaniale...Nie dlatego, że byłam wtedy młoda - ale dlatego że było w
tym większe poczucie wolności, niż w dzisiejszej najelegantszej kanjpie
z kelnerami w smokingach. Tak, to było _fantastyczne_...Czy ten
przymiotnik coś ci mówi?
>> W jakim to jest miescie?
>Kraków. Harasymowicz.
Ale wy jestescie przewidywalni...
>> > Te same klimaty odstawiala Piwnica pod Baranami..
>>
>> Zawsze ich nie lubilem.
>Wyglądasz na to, ale: nie możesz napisać "zawsze" - bo masz jakie takie
>pojęcie wyłącznie o aktualnej Piwnicy, która nie ma nic wspólnego z
>Piwnicą z czasów młodego Piotra Skrzyneckiego, żyjócego wtedy Wieśka
>Dymnego, Krysi Zachwatowicz, Baśki Nawratowicz, młodej Ewy Demarczyk i
>innych. Tej Piwnicy po prostu nie zdążyłeś zobaczyć z racji wieku - a
>było to coś całkiem innego od tego co dziś.
Mam dziwne przeczucie, ze gdybym znal, tez bym nie lubil. Bardzo bliska
jest mi tradycja STS (chociaz tez go nie moglem widziec). Ale Piwnica pod
Baranami kojarzy mi sie z typowo krakowskim podejsciem 'pokaz mi swoj
szalik, a ja ci powiem, czy jestes poeta'.
--
Wojciech Orlinski 'de omnibus dubitandum'
>> > Mi piwo w sklepie by chyba nie smakowalo. Musi byc zimne, musi byc ladna
>> duza szklanka lub kufel, musi byc zlocisty kolor, pianka, atmosfera. W
>> sklepie bym sie czul jak menel.
>Taaa..A co powiesz na takie coś:póo Krakowie chodziła taka Święta Trójka
>- Andrzej Bursa, dwa metry za nim Staszek Czycz, a metr za Staszkiem
>Irek Iredyński. Wszyscy mieli wtedy po jakieś..hm..20 z hakiem latek.
>Irek był najmłodszy. Nosili ze sobą zawsze półlitrówki, schowane w
>wewnętrznych kieszeniach marynek. Gdy spotykali przyjaciół, przystawali
>i mówili:"Napijesz się?".
To troche dla mnie niezreczny przyklad, bo w tej trojce jest akurat moj
ulubiony poeta. No ale on moim zdaniem nigdy nie pasowal do tego calego
krakowskiego towarzystwa. A pozostali dwaj doskonale odpowiadaja mojemu
wyobrazeniu typowego krakowskiego poety - czyli faceta maskujacego ciezki
brak talentu pseudopoetyckim belkotem, pozerstwem, rzucaniem odkrywczych
maksym typu 'k... zycie k... nie k... ma k... sensu k...', demonstracyjnym
obnoszeniem sie z politrowkami. Mnie interesuje tylko to, co poeta pisze, a
nie to, jak spedza wolny czas. A z tej trojki tylko ten jeden umial pisac.
Nic dziwnego, ze tak pieknie potrafil opisywac wlasnie... facetow nie
pasujacych do otoczenia. Bo on nie pasowal.
>Sprobuje ci to wyjasnic na przykladzie.
>Nie rajcuje mnie ni cholery jazda na rowerze gorskim po wertepach.
>Ale gdyby ktos mi opowiadal o tym jakie to fajne, etc. to chociaz nie czuje
>bluesa, raczej nie skomentowalbym tego "eee tam, jazda po wertepach chyba by
>mi sie nie podobala, trzesie jak cholera, mozna upasc w bloto, przemoczyc
>sie i skaleczyc w kolano, a juz na pewno potem jest czlowiek, spocony i
>zmeczony". :-)
A ja tak :-).
WC> Niestety, kawę toleruję tylko w postaci gorzkiej.
I brawo. Z cukrem lub/i śmietanką jest 2x bardziej szkodliwa.
--
____ ___.______._____.________
/ \/ / ___ / / / __ '
.__/\___/______/_____/___/ /__/ Mariusz Drozdziel <no...@moo.pl>
> >- Andrzej Bursa, dwa metry za nim Staszek Czycz, a metr za Staszkiem
> >Irek Iredyński. Wszyscy mieli wtedy po jakieś..hm..20 z hakiem
> To troche dla mnie niezreczny przyklad, bo w tej trojce jest akurat moj
> ulubiony poeta. No ale on moim zdaniem nigdy nie pasowal do tego calego
> krakowskiego towarzystwa.
Mowisz o Bursie? To pytanie laika, ktory przeczytal troszke tylko i sie
nie zna.
--
=== gu...@mp.pl ===
Co to jest Kahluy? Czy Baileys to irish likier?
Z napitków przyszła mi do głowy szarlotka, czyli sok jabłkowy z ginem.
--
=== gu...@mp.pl ===
>> >- Andrzej Bursa, dwa metry za nim Staszek Czycz, a metr za Staszkiem
>> >Irek Iredyński. Wszyscy mieli wtedy po jakieś..hm..20 z hakiem
>> To troche dla mnie niezreczny przyklad, bo w tej trojce jest akurat moj
>> ulubiony poeta. No ale on moim zdaniem nigdy nie pasowal do tego calego
>> krakowskiego towarzystwa.
>Mowisz o Bursie? To pytanie laika, ktory przeczytal troszke tylko i sie
>nie zna.
Bursa napisal troszeczke tylko, wiec bardzo latwo poznac praktycznie calosc
jego dorobku. Natomiast tworczosc Czycza i Iredynskiego to dla mnie
czystej wody (czy raczej: czystej wódy) napuszona grafomania. Caly
Krakow. Wystarczy pic w odpowiednim towarzystwie, a juz sie uchodzi za
poete.
On 28 Nov 1999 14:58:08 GMT, st...@eris.phys.uni.torun.pl (Stanislaw
Witold Czarnecki) wrote:
>To mi przypomina, jak kiedys z Alexem pilismy przez cala noc, z rybkami i
>Neuromancerem na zagryche. I wszystko to do siebie bardzo pasowalo: wodka,
>rybka i Neuromancer, w ktorym sledz tez wystepuje :-)
I pod Brygade Kryzys w tle?
--
Michal Studniarek
id...@friko.onet.pl
"Prosze Chateau Jabol, rocznik przedwczorajszy."
>Co to jest Kahluy?
Kahlua to pyszny, ale wariacko drogi likier kawowy (wariacko = ok. 90 zl).
> Czy Baileys to irish likier?
Tak, i on ma tansze i rownie dobre zamienniki.
>Tiramisu - pycha. To jest taki deserek - miks sera, jajek, biszkoptów i
>czegoś jeszcze. Ja to jadłam w kanjpie korsykańskiej, ale czyj to
>deser(narodowościowo) - nie wiem. Może Anetek wie?
Włoski, ale najlepszy jaki jadłam dają w warszawskiej knajpie meksykańskiej
Blue Cactus.
JoP
P.S. Nie chciałabym być wścibska, ale z czego wyewoluował ten wątek?
Za to bez jednego i drugiego jest 2x bardziej zabójcza dla żołądka.
JoP
Ło Jeżu, właśnie mi przypomnieliście, jak to tydzień temu na rodzinnych
imieninach musiałam pić JWRL - ciepły, bez lodu, rozcieńczyć nie było czym i
w kieliszkach do wódki.
Kahlua to likier kawowy, niezły. Baileys - owszem, najlepszy z nich, choć
nie jedyny - piłam kiedyś jakiś inny, który mi też straszliwie smakował.
>Z napitków przyszła mi do głowy szarlotka, czyli sok jabłkowy z ginem.
Heretyk!!! Nie z ginem, tylko z żubrówką.
A pozostali dwaj doskonale odpowiadaja mojemu
> wyobrazeniu typowego krakowskiego poety - czyli faceta maskujacego ciezki
> brak talentu pseudopoetyckim belkotem
> maksym typu 'k... zycie k... nie k... ma k... sensu k...', demonstracyjnym
> obnoszeniem sie z politrowkami
Hmmm.. To czytałeś cokolwiek Czycza? Choćby tego "Anda" właśnie?
A z tej trojki tylko ten jeden umial pisac.
> Nic dziwnego, ze tak pieknie potrafil opisywac wlasnie... facetow nie
> pasujacych do otoczenia. Bo on nie pasowal.
On nie pasował do swojej ówczesnej pracy w Dzienniku Polskim i bardzo
go to męczyło. Pasował do tego towarzystwa - i zapewniam cię, że je
lubił.Tworzysz sobie wizerunek z wierszy . Niedawno temu obchodziliśmy
kolejną rocznicę śmierci AB, właśnie w Piwnicy - bo on był "piwniczny",
czy tego chcesz czy nie.Przyszła Ludka, jego żona, która też wiedziała -
rozmawiałyśmy o tym - że jego męczyło dziennikarstwo,kolejne kretyńskie
próby "wyjazdów w teren" opisywania co widział,
a nie Czycz, Irek, czy Piwnica.
dorota
-
> Wojciech Orlinski 'de omnibus dubitandum'
>Hm..A gdyby jakiś alpinista opowiadał ci - choć się nie wspinasz - jak
>fantastycznie(zwróć uwagę na przymiotnik;-) smakuje herbata, zaparzona w
>temperaturze 80 stopni na wysokości 6 tys. metrów - to uwierzyłbyś, że
>jest dobra?
W to akurat uwierze. Na brodawki smakowe ogromny wplyw ma powietrze.
Herbata w ogole inaczej smakuje w domu i na dworzu. Na dworzu lepiej,
uwielbiam latem wyjsc ze szklanka do ogrodu. Im czystsze powietrze tym
lepiej (w obecnosci palacza natychmiast trace apetyt, bo wiem ze wszystko
mi bedzie smakowac jak pulpa celulozowa), wiec mozliwe ze na szczycie
wysokiej gory smakuje jak najlepiej. Ja bym oczywiscie wolal tam wjechac
kolejka linowa :-).
--
Wojciech Orlinski 'de omnibus dubitandum'
>> wyobrazeniu typowego krakowskiego poety - czyli faceta maskujacego ciezki
>> brak talentu pseudopoetyckim belkotem
>> maksym typu 'k... zycie k... nie k... ma k... sensu k...', demonstracyjnym
>> obnoszeniem sie z politrowkami
> Hmmm.. To czytałeś cokolwiek Czycza? Choćby tego "Anda" właśnie?
Owszem. I jako komentator i kustosz spuscizny po Bursie, Czycz jest w
porzadku. Ale jak cos tak sam od siebie... brrr.
> A z tej trojki tylko ten jeden umial pisac.
>> Nic dziwnego, ze tak pieknie potrafil opisywac wlasnie... facetow nie
>> pasujacych do otoczenia. Bo on nie pasowal.
> On nie pasował do swojej ówczesnej pracy w Dzienniku Polskim i bardzo
>go to męczyło. Pasował do tego towarzystwa - i zapewniam cię, że je
>lubił. Tworzysz sobie wizerunek z wierszy .
Bo mnie obchodza tylko wiersze, a nie prywatne zycie poety.
>rozmawiałyśmy o tym - że jego męczyło dziennikarstwo,kolejne kretyńskie
>próby "wyjazdów w teren" opisywania co widział,
Ech... opowiadanie o smoku oraz wiersz o pisaniu reportazu o perspektywie
rozwoju malych miasteczek to przecudowne skutki jego wyjazdow w teren...
>> Mam dziwne przeczucie, ze gdybym znal, tez bym nie lubil. Bardzo bliska
>> jest mi tradycja STS (chociaz tez go nie moglem widziec).
>Raczej teoretycznie jest ci bliska. STS to była m.in. Agnieszka O.,
>która świetnie czuła się w Piwnicy.
Kiedy ja znowu przypominam, ze gdzies mam prywatne zycie tworcow. Mowie o
tekstach.
> >> > Te same klimaty odstawiala Piwnica pod Baranami..
> >>
> >> Zawsze ich nie lubilem.
>
> > nie możesz napisać "zawsze" - bo masz jakie takie
> >pojęcie wyłącznie o aktualnej Piwnicy, która nie ma nic wspólnego z
> >Piwnicą z czasów młodego Piotra, Wieśka Dymnego, Krysi Zachwatowicz,
młodej Ewy Demarczyk - a
> >było to coś całkiem innego od tego co dziś.
>
> Mam dziwne przeczucie, ze gdybym znal, tez bym nie lubil. Bardzo bliska
> jest mi tradycja STS (chociaz tez go nie moglem widziec).
Raczej teoretycznie jest ci bliska. STS to była m.in. Agnieszka O.,
która świetnie czuła się w Piwnicy.I wątpię by pasowała ci Agnieszka -
rozmawiałam z Lidką Ostałowską o jej reportażu, że Agnieszka była
właśnie taka, jak Lidka napisała . Ale ja za to ją lubiłam - a ty byś
jej nie zniósł, jak myślę....
Ale Piwnica pod
> Baranami kojarzy mi sie z typowo krakowskim podejsciem 'pokaz mi swoj
> szalik, a ja ci powiem, czy jestes poeta'.
No, masz rzeczywiście tzw. wyobrażenia "na skróty". Nie mógłbyś tej
wyobraźni bardziej uruchomić?Skierować ją w mniej banalne kierunki - i
uwolnić od stereotypów?
dorota
>
> Wojciech Orlinski 'de omnibus dubitandum'
> >> > Dodać do tiramisu. Amaretto, oczywiście.
> >Tiramisu - pycha. ale czyj to
> >deser(narodowościowo) - nie wiem.
>
> Włoski. Nie chciałabym być wścibska, ale z czego wyewoluował ten wątek?
Ktoś na liście spytał co ma zrobić z amaretto.. Odpowiedź - zamiast np.
podlać nim kwiatki - brzmiała skomplikowanie. Wynikało z niej, że można
go dodawać tu i ówdzie, w tym do tiramisu.
dorota
Daj przykład takiego poety..:)) Bo jeśli wymienisz Świetlickiego, to on
akurat ma duży talent. Zestawienie słow"ogród koncentracyjny" lub
wymyślenie zdanka"jestem w nastroju nieprzysiadalnym" już weszło do
potocznej mowy młodzieży w całej Polsce, nie tylko w krakowie. Jacy inni
ci z k... i półlitrówkami?
>
> > czytałeś cokolwiek Czycza? Choćby tego "Anda" właśnie?
>
> komentator i kustosz spuscizny po Bursie, Czycz jest w
> porzadku. Ale jak cos tak sam od siebie... brrr.
No to nic nie czytałeś Czycz był bardzo zdolnym prozaikiem.
>
Bo on nie pasowal.(Bursa)
Tworzysz sobie wizerunek z wierszy .Pasował. Był bardzo krakowski i
bardzo lubił Kraków.
>
> Bo mnie obchodza tylko wiersze, a nie prywatne zycie poety.
Coś sobie przeczysz...To co cię obchodzą półlitrówki, albo bełkot z k...
- jak wiersze . lub proza są dobre?Czemu cię drażni Piwnica PB, skoro
Bursa akurat ją lubił?
> Ech... opowiadanie o smoku oraz wiersz o pisaniu reportazu o
perspektywie
> rozwoju malych miasteczek to przecudowne skutki jego wyjazdow w teren...
On w ogóle był trochę inny, niż myślisz. Niepotrzebnie wyobrażasz sobie,
że człowiek(twórca) jest taki jak jego utwory. Najczęściej jest inny -
bo pisze inną, nieuzewnętrznianą częścią siebie. A poza tym to jesteś
typowym przykładem obsesji warszawsko-krakowskich. Po cholerę ci to? Ja
mam męża urodzonego w Warszawie, moja córka ma narzeczonego z Warszawy,
z którym mieszka w Warszawie - i nikt z naszej rodziny nie ma takiej
awersji ani w jedną,ani w drugą stronę. Po co ci to?Może masz jakiś
kompleks..;-)? Gdy pojechałam do Poznania, Gdańska czy innych miast -
niezwykle mi się podobały. Nb. Gliwice - bardzo ładne, byłam tam
ostatnio. Dużo sececyjnych kamieniczek, a ja to lubię (Gliwice - bo nasz
newsgate..:)). Nie uprzedzam się do żadnych miast - a ty masz na punkcie
Krakowa ten typowy zespół chorobowy (o...rym.. jeszcze mi brakuje pół
litra i kilku słów na k...)
dorota
> Wojciech Orlinski 'de omnibus dubitandum'
> >Mowisz o Bursie? To pytanie laika, ktory przeczytal troszke tylko i sie
> >nie zna.
>
> Bursa napisal troszeczke tylko, wiec bardzo latwo poznac praktycznie calosc
> jego dorobku. Natomiast tworczosc Czycza i Iredynskiego to dla mnie
> czystej wody (czy raczej: czystej wódy) napuszona grafomania. Caly
> Krakow. Wystarczy pic w odpowiednim towarzystwie, a juz sie uchodzi za
> poete.
Acha. Na starosc moze zaczne pic. Poki co zadowole sie dostrzeganiem
roznicy pomiedzy tekstami tworcow, a widze, ze dostrzega sie ja jedynie
wtedy, gdy samo zycie pokaze nam (mi) na wlasnej skorze co to gory, a co
rower. Ze nie wspomne o alkoholu i herbacie. Przyznaje, ze mnie to nieco
zaskoczylo, choc myslalam, ze czytelnikiem jako tako wyrobionym jestem i
odrozniam chale od zlota. W kazdym badz razie osmielam sie (z moja
niewielka znajomoscia) poprzec Twoj wybor, Bursa jest z tej trojki
najlepszy.
>>
>>A inna sprawa to konwencja - jesli jestem w knajpce typu "relikt PRL" to nie moge
>>sie oprzec pokusie skonsumowania sety czy nawet "japonczyka z lorneta" (dwie sety
>>i sledz po japonsku ;-)) To silniejsze ode mnie ;-)
>>
>To mi przypomina, jak kiedys z Alexem pilismy przez cala noc, z rybkami i
>Neuromancerem na zagryche. I wszystko to do siebie bardzo pasowalo: wodka,
>rybka i Neuromancer, w ktorym sledz tez wystepuje :-)
>
Loj, to jedna z ladniejszych scen (jak Molly wysuwa ten swoj szpon,
nabija sledzia wsloiku, wyciaga i konsumuje). Dzieki. Myslalem, ze
nikt nie zauwazyl, ale widze, ze moj gust nie jest az tak odosobniony
PWC
--
****************************************************pcho...@us.edu.pl
Gentlemen, it has been a privilege pcho...@gate.math.us.edu.pl
to play with you tonight
>
>Mam dziwne przeczucie, ze gdybym znal, tez bym nie lubil. Bardzo bliska
>jest mi tradycja STS (chociaz tez go nie moglem widziec). Ale Piwnica pod
>Baranami kojarzy mi sie z typowo krakowskim podejsciem 'pokaz mi swoj
>szalik, a ja ci powiem, czy jestes poeta'.
A ja moglem. I widzialem. I jest mi bliska. A Piwnicy to chyba nie
moglem (tej starej). Ale jednak lubilem. Nie wszystko, troche jednak
ona byla taka... krakowkowata. Troche.
>Tako rzecze Wojciech Chmielewski:
>
>>Co to jest Kahluy?
>
>Kahlua to pyszny, ale wariacko drogi likier kawowy (wariacko = ok. 90 zl).
>
>> Czy Baileys to irish likier?
>
>Tak, i on ma tansze i rownie dobre zamienniki.
To jest Irish likier, ale taki śmietankowy. Nie mylić z Irish Mist.