No ja nie mogę*. Znaczy tego, ja muszę**...
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,4797963.html
To jest ciekawy artykuł, do którego w zasadzie nie mam większych
zastrzeżeń, chociaż pewnie fachowcy znajdą rzeczy, do których da się
przyczepić.
Natomiast ostatnie zdanie:
"gdyby nie tranzystorowe wzmacniacze opracowane między innymi dzięki
wynalazkom Moore'a i Noyce'a, Jimi Hendrix mógłby najwyżej brzdąkać na
mandolinie"
Czy muszę tłumaczyć, dlaczego to bzdura?
I proszę mi tu nie wyjeżdzać, z metaforami, parabolami, hiperbolami i
innymi krzywymi stożkowymi.
Alternatywne światy, w których wysoce rozwinięta cywilizacja używa lamp,
bo nie wynaleźli półprzewodników są w SF znane - np. wszystkie teksty
pisane przed owym wynalazkiem. (Pierwsze i drugie wydanie 'Zagubionej
przyszłości' albo 'Obcy, którzy wiedzą wszystko').
Ale takiej cywilizacji, która nie przeszła przez etap lampowy jakoś
żaden fantasta nie wymyślił.
*się powsstrzymać.
**puścić p^Hofftopica, mimo że krytykowanie autora cytowanego tekstu to
samobójstwo psychiczne.
--
Pozdrowienia
Janek http://www.astercity.net/~janekr
Niech mnie diabli porwą!
Niech diabli porwą? To się da zrobić...
Czy zniknąłeś właśnie steampunk?
--
Piotr 'aniou' Meyer
Dnia 2008-01-01 14:01, Użytkownik Piotr Meyer napisał:
> Jan Rudziński <jan...@astercity.net> wrote:
>
>> Ale takiej cywilizacji, która nie przeszła przez etap lampowy jakoś
>> żaden fantasta nie wymyślił.
>
> Czy zniknąłeś właśnie steampunk?
>
Nie. Byłem nieścisły i użyłem skrótu myślowego...
Miało być "takiej cywilizacji, która nie przeszła przez etap lampowy,
ale od razu użyła technologii ciała stałego jakoś żaden fantasta nie
wymyślił".
Jest to bzdura, ponieważ za propozycję grania na tranzystorze WO mógłby
dostać po mordzie.
A.
--
Gridneff: So the point is to get the message across,
without saying in so many words: You stupid fucking morons,
you're learning fucking elf languages!
Pan for Windows (beta) - <http://panbuilds.googlepages.com>
Akurat do gitary elektrycznej nie potrzeba alternatywnego świata -
wzmacniacze gitarowe to były (i niekiedy nadal są) urządzenia lampowe.
--
Igor Wawrzyniak
Do śmierci Hednrixa praktycznie nie było 'poważnych' gitarowych
wzmacniaczy tranzystorowych. Teraz już istnieją - ale nadal w mniejszości.
Tak, lampy się w tej niszy okopało głęboko. I jest to nisza znajdzie
mniej niszowa, niż audiofilizm.
Dziwnym nie jest - wzmacniacz gitarowy jest właściwie integralną częścią
instrumentu muzycznego i potrzebne są właśnie jego niedoskonałości i
dziwactwa.
ObSF Nawet w dalekiej przyszłości "Obłoku Magellana" w czasie lotu
międzygwiezdnego muzykę współczesną orkiestra wykonywała na
instrumentach elektronicznych, ale takiego Bacha grali na prawdziwych
fortepianych, klawesynach czy skrzypcach. Może nawet muzycy ubierali się
we fraki na te okazję?
Widzicie te okrętową orkiestrę na 'Gei' w połowie drogi do sąsiednich
gwiazd, całą wyfraczoną?
> ObSF Nawet w dalekiej przyszłości "Obłoku Magellana" w czasie lotu
> międzygwiezdnego muzykę współczesną orkiestra wykonywała na
> instrumentach elektronicznych, ale takiego Bacha grali na prawdziwych
> fortepianych, klawesynach czy skrzypcach. Może nawet muzycy ubierali się
> we fraki na te okazję?
> Widzicie te okrętową orkiestrę na 'Gei' w połowie drogi do sąsiednich
> gwiazd, całą wyfraczoną?
ObSF... hm, moja skleroza. "Pieśni Hyperiona" Simmonsa, fortepian na statku...
no, nie pamiętam. Ambasadora?
GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ wp [dot] pl>
>instrumentach elektronicznych, ale takiego Bacha grali na prawdziwych
>fortepianych, klawesynach czy skrzypcach. Może nawet muzycy ubierali się
>we fraki na te okazję?
>Widzicie te okrętową orkiestrę na 'Gei' w połowie drogi do sąsiednich
>gwiazd, całą wyfraczoną?
Widzę. Tak samo jak widuje obecnie w filharmonii.
--
___________ (R)
/_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688
___/ /_ ___ ul. Na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012 378 31 98)
_______/ /_ http://trzypion.oldfield.org.pl/wieliczka/foto.html
___________/ mail: _5...@irc.pl GG: 3524356
> To jest ciekawy artykuł, do którego w zasadzie nie mam większych zastrzeżeń,
> chociaż pewnie fachowcy znajdą rzeczy, do których da się przyczepić.
>
> Natomiast ostatnie zdanie:
>
> "gdyby nie tranzystorowe wzmacniacze opracowane między innymi dzięki
> wynalazkom Moore'a i Noyce'a, Jimi Hendrix mógłby najwyżej brzdąkać na
> mandolinie"
>
> Czy muszę tłumaczyć, dlaczego to bzdura?
Musisz. Oprócz wzmacniacza, do którego podłączona jest gitara, muszą być
jeszcze przody do wszystkiego, jeśli planujesz koncert w czymś większym,
niż salka wielkości 60 metrów kwadratowych. A te już chyba wtedy były
tranzystorowe?
Pozdrawiam,
Grzegorz
Dnia 2008-01-01 17:24, Użytkownik Grzegorz W. Fedorynski napisał:
>>
>> "gdyby nie tranzystorowe wzmacniacze opracowane między innymi dzięki
>> wynalazkom Moore'a i Noyce'a, Jimi Hendrix mógłby najwyżej brzdąkać na
>> mandolinie"
>>
>> Czy muszę tłumaczyć, dlaczego to bzdura?
>
>
> Musisz. Oprócz wzmacniacza, do którego podłączona jest gitara, muszą być
> jeszcze przody do wszystkiego, jeśli planujesz koncert w czymś większym,
> niż salka wielkości 60 metrów kwadratowych. A te już chyba wtedy były
> tranzystorowe?
Nie założę się, ale sądzę, że gdy J.H. grał w Woodstock jedyne
urządzenia tranzystorowe miała publiczność.
Może jeszcze powiesz, że gdy Beatlesi chałturzyli w Hamburgu, cokolwiek
w nagłośnieniu było na tranzostorach?
Nie mówiąc już o tym, że to wszystko jest - i było - do zrealizowania na
lampach.
> http://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,4797963.html
>
> To jest ciekawy artykuł, do którego w zasadzie nie mam większych zastrzeżeń,
No to cienias jesteś, bo ja bym znalazł więcej drastycznych uproszczeń.
Paul Baran nie był jedynym wynalazcą koncepcji "packet switching" -
skupiłem się na nim, bo na kimś musiałem się skupić. Sam Baran twierdzi
też dzisiaj, że nie chodziło mu o militarne zastosowania (co celowo
pomijam, bo niezależnie od tego, o co mu chodziło, RAND i ARPA by mu
nie płacili, gdyby nie te zastosowania - a liczy się to, kto wynajął
inżyniera, a nie to, czego chciał inżynier). Apple I nie było pierwszą
maszyną wspólnie zrobioną przez Wozniaka i Jobsa, przedtem była fucha
dla Bushnella, czyli "Breakout" (ale tu sprawa jest tak skomplikowana,
że nie chce mi się o tym pisać nawet w poście do Usenetu, a co dopiero
w artykule dla generała Publicznego).
> "gdyby nie tranzystorowe wzmacniacze opracowane między innymi dzięki
> wynalazkom Moore'a i Noyce'a, Jimi Hendrix mógłby najwyżej brzdąkać na
> mandolinie"
>
> Czy muszę tłumaczyć, dlaczego to bzdura?
Jimi Hendrix mógłby w najlepszym wypadku grać w stylu Bo Didleya czy
Chucka Berry - ostry rytm plus solówka klasy brzdęku-brzdęku. Do
robienia wszystkich tych dźwięków np. ze "Star Spangled Banner"
potrzebował efektów gitarowych. Efekty gitarowe pojawiły się dopiero w
epoce tranzystorowej - może i technicznie rzecz biorąc dałoby się je
robić na lampach, ale problemy z miniaturyzacją i zasilaniem byłyby
koszmarne (wzmaczniacz może być stacjonarny, efekt nie). Jednak pisząc
dla generała Publicznego nie można tak sobie beztrosko rzucić "efekty
gitarowe", bo generał Publiczny nie wie co to jest i trzeba by mu to
wyjaśnić. Zamiast jednego słowa mielibyśmy więc cały akapit zaburzający
płynność narracji - rzecz niedopuszczalna w zdaniu mającym być lekką i
dowcipną puentą.
Jeśli pogadasz, Janku, z kimś kto się na tym zna, to dowiesz się, że
technicznie rzecz biorąc efekt gitarowy z czasów Hendrixa ("fuzz",
"wah-wah", "distortion") to po prostu wzmaczniacz tranzystorowy, w
którym celowo dźwięk wprowadzany jest w "nieprawidłowy" obszar
charakterystyki, tak aby uległ zniekształceniu np. jak przy
przesterowaniu. Tak je zresztą wynaleziono - słuchając brzmienia gitary
na zwykłym, przesterowanym wzmacniaczu tranzystorowym.
--
All roads lead to ligament injury.
> Musisz. Oprócz wzmacniacza, do którego podłączona jest gitara, musz ą
> być jeszcze przody do wszystkiego, jeśli planujesz koncert w czymś
> większ ym, niż salka wielkości 60 metrów kwadratowych. A te już chyba
> wtedy by ły tranzystorowe?
Musiały być, skoro fuzza wymyślił w roku 1960 gitarzysta bawiący się
wzmacniaczem tranzystorowym.
Fuzz sruzz, się odkręca głośność to eleven i już.
Dnia 2008-01-01 17:38, Użytkownik Jan Rudziński napisał:
>>> "gdyby nie tranzystorowe wzmacniacze opracowane między innymi dzięki
>>> wynalazkom Moore'a i Noyce'a, Jimi Hendrix mógłby najwyżej brzdąkać
>>> na mandolinie"
>>>
>>> Czy muszę tłumaczyć, dlaczego to bzdura?
>>
>> Musisz. Oprócz wzmacniacza, do którego podłączona jest gitara, muszą
>> być jeszcze przody do wszystkiego, jeśli planujesz koncert w czymś
>> większym, niż salka wielkości 60 metrów kwadratowych. A te już chyba
>> wtedy były tranzystorowe?
>
>
> Nie założę się, ale sądzę, że gdy J.H. grał w Woodstock jedyne
> urządzenia tranzystorowe miała publiczność.
Autopoprawka. Fuzz, którego używał Hendrixa był tranzystorowy.
Dalej twierdzę, że "mógłby najwyżej brzdąkać na mandolinie" nijak się
nie ma do "nie miałby fuzza", zwłaszcza że miałby. Nie taki, to inny.
W końcu przester robi się i dzisiaj bezpośrednio w lampowym wzmacniaczu,
chociaż można inaczej.
Zapewne przy braku tranzystorów ewolucja efektów gitarowych byłaby nieco
inna, ale jakieś byłyby - pierwsze wah-wah gitarowe pochodzą z 1945 roku.
>> Musisz. Oprócz wzmacniacza, do którego podłączona jest gitara, muszą
>> być jeszcze przody do wszystkiego, jeśli planujesz koncert w czymś
>> większym, niż salka wielkości 60 metrów kwadratowych. A te już chyba
>> wtedy były tranzystorowe?
>
> Nie założę się, ale sądzę, że gdy J.H. grał w Woodstock jedyne
> urządzenia tranzystorowe miała publiczność.
Sądzisz, że to jest brzmienie żywej gitary bezpośrednio podłączonej do
wzmaczniacza? Ty w ogóle kiedykolkwiek słyszałeś gitarę elektryczną
saute, nie przetworzoną przez żaden efekt? W życiu na niej czegoś
takiego nie zagrasz.
> Może jeszcze powiesz, że gdy Beatlesi chałturzyli w Hamburgu, cokolwiek
> w nagłośnieniu było na tranzostorach?
Może jeszcze powiesz, że genialne solo gitarowe z "Hard Days Night"
dorównuje solówkom Hendriksa?
> Nie mówiąc już o tym, że to wszystko jest - i było - do zrealizowania
> na lampach.
Możliwe, ale efekty lampowe byłyby tak upierdliwe w używaniu, że w
praktyce pewnie by ich nie wynaleziono. I brzdęku-brzdęku z "Johny B.
Goode" byłoby szczytem tego, co się daje zrobić na gitarze.
>> Nie założę się, ale sądzę, że gdy J.H. grał w Woodstock jedyne
>> urządzenia tranzystorowe miała publiczność.
>
> Autopoprawka. Fuzz, którego używał Hendrixa był tranzystorowy.
Och, dotarło.
> Dalej twierdzę, że "mógłby najwyżej brzdąkać na mandolinie" nijak się
> nie ma do "nie miałby fuzza", zwłaszcza że miałby. Nie taki, to inny.
Na dilithium.
>Jimi Hendrix mógłby w najlepszym wypadku grać w stylu Bo Didleya czy
>Chucka Berry - ostry rytm plus solówka klasy brzdęku-brzdęku. Do
>robienia wszystkich tych dźwięków np. ze "Star Spangled Banner"
>potrzebował efektów gitarowych. Efekty gitarowe pojawiły się dopiero w
>epoce tranzystorowej - może i technicznie rzecz biorąc dałoby się je
>robić na lampach, ale problemy z miniaturyzacją i zasilaniem byłyby
>koszmarne (wzmaczniacz może być stacjonarny, efekt nie).
Nie przesadzaj - większość tych wefektów to dwa-trzy tranzystory.
Lampy nie są wcale takie duże, żeby nie zmieściły się w pudełku z
efektem. Dodaj, że większośc lamp zawiera w jednej bańce dwie *-ody
(np. tertodę i pentodę).
>przesterowaniu. Tak je zresztą wynaleziono - słuchając brzmienia gitary
>na zwykłym, przesterowanym wzmacniaczu tranzystorowym.
I tak samo zachowuje sioę diodowy ;)
No, u Hendrixa to wyraźnie słychać fuzz.
> Ty w ogóle kiedykolkwiek słyszałeś gitarę elektryczną
> saute, nie przetworzoną przez żaden efekt?
Ja ostatnio brzdąkałem na takowej parę dni temu. I jak zawsze zadziwiało
mnie, ile brzmień można osiągnąć poprzez zwykłe kręcenie gałkami na
wzmacniaczu i gitarze. Owszem, z efektami jeszcze więcej, a przede
wszystkim wygodniej (spróbuj kręcić gałką podczas grania solówki).
--
Igor Wawrzyniak
>> Sądzisz, że to jest brzmienie żywej gitary bezpośrednio podłączonej do
>> wzmaczniacza?
>
> No, u Hendrixa to wyraźnie słychać fuzz.
Thank you, Captain Obvious.
>> Ty w ogóle kiedykolkwiek słyszałeś gitarę elektryczną
>> saute, nie przetworzoną przez żaden efekt?
>
> Ja ostatnio brzdąkałem na takowej parę dni temu. I jak zawsze zadziwiało
> mnie, ile brzmień można osiągnąć poprzez zwykłe kręcenie gałkami na
> wzmacniaczu i gitarze.
Bo fuzz, jak pisałem przedtem, to jest po prostu wzmacniacz pracujący w
złym zakresie charakterystyki.
> Natomiast ostatnie zdanie:
>
> "gdyby nie tranzystorowe wzmacniacze opracowane między innymi dzięki
> wynalazkom Moore'a i Noyce'a, Jimi Hendrix mógłby najwyżej brzdąkać na
> mandolinie"
>
> Czy muszę tłumaczyć, dlaczego to bzdura?
> I proszę mi tu nie wyjeżdzać, z metaforami, parabolami, hiperbolami i
> innymi krzywymi stożkowymi.
>
> Alternatywne światy, w których wysoce rozwinięta cywilizacja używa
> lamp, bo nie wynaleźli półprzewodników są w SF znane - np. wszystkie
> teksty pisane przed owym wynalazkiem. (Pierwsze i drugie wydanie
> 'Zagubionej przyszłości' albo 'Obcy, którzy wiedzą wszystko').
>
> Ale takiej cywilizacji, która nie przeszła przez etap lampowy jakoś
> żaden fantasta nie wymyślił.
No zaraz. Chwileczkę.
Problem, czy można zrobić efekty gitarowe na lampach, to jedno. Wydaje
mi się, że można, lampowy wzmacniacz też można przesterować.
Ale drugie pytanie, to co Moore i Noyce mieli wspólnego ze
skonstruowaniem tranzystorowego wzmacniacza i czy aby na pewno
cokolwiek?
MJ
> Problem, czy można zrobić efekty gitarowe na lampach, to jedno. Wydaje
> mi się, że można, lampowy wzmacniacz też można przesterować.
Problemy z miniaturyzacją i zasilaniem sprawią, że nikt nawet nie
wpadnie na pomysł robienia czegoś takiego do używania na koncertach.
> Ale drugie pytanie, to co Moore i Noyce mieli wspólnego ze
> skonstruowaniem tranzystorowego wzmacniacza i czy aby na pewno
> cokolwiek?
Ale trzecie pytanie, to czy ktoś napisał, że oni wynaleźli
tranzystorowy wzmacniacz?
Przecież na koncertach używa się takiej masy sprzętu, że co by znaczyła
jedna skrzyneczka więcej?
>> Ale drugie pytanie, to co Moore i Noyce mieli wspólnego ze
>> skonstruowaniem tranzystorowego wzmacniacza i czy aby na pewno
>> cokolwiek?
>
> Ale trzecie pytanie, to czy ktoś napisał, że oni wynaleźli
> tranzystorowy wzmacniacz?
Nikt, ale dzięki jakiemu ich wynalazkowi skonstruowano tranzystorowy
wzmacniacz?
MJ
>> Problemy z miniaturyzacją i zasilaniem sprawią, że nikt nawet nie
>> wpadnie na pomysł robienia czegoś takiego do używania na koncertach.
>
> Przecież na koncertach używa się takiej masy sprzętu, że co by znaczyła
> jedna skrzyneczka więcej?
Zanim przeskoczysz do fazy bycia gwiazdą rocka stadionowego, masz fazę
grania w garażu, w małych klubach, na próbach w domu kultury itd.
>> Ale trzecie pytanie, to czy ktoś napisał, że oni wynaleźli
>> tranzystorowy wzmacniacz?
>
> Nikt, ale dzięki jakiemu ich wynalazkowi skonstruowano tranzystorowy
> wzmacniacz?
A ktoś tak napisał?
> On 2008-01-01 21:40:27 +0100, Michal Jankowski <mic...@fuw.edu.pl> said:
>
>>> Ale trzecie pytanie, to czy ktoś napisał, że oni wynaleźli
>>> tranzystorowy wzmacniacz?
>> Nikt, ale dzięki jakiemu ich wynalazkowi skonstruowano tranzystorowy
>> wzmacniacz?
>
> A ktoś tak napisał?
Krasnoludki.
"gdyby nie tranzystorowe wzmacniacze opracowane między innymi dzięki
wynalazkom Moore'a i Noyce'a, ..."
MJ
> Nie mówiąc już o tym, że to wszystko jest - i było - do zrealizowania na
> lampach.
Wszystko jak wszystko - teraz oczywiście już tylko zgaduję, ale nie jest
tak, że koncerty na kilkadziesiąt tysięcy i więcej osób były nagłaśniane
już wyłącznie przy użyciu wzmacniaczy tranzystorowych? Nie bardzo
wyobrażaom sobie coś takiego na lampach.
Pozdrawiam,
Grzegorz
> Zanim przeskoczysz do fazy bycia gwiazdą rocka stadionowego, masz fazę grania
> w garażu, w małych klubach, na próbach w domu kultury itd.
Nu, ale to teraz też jest tak, że zaczynasz w garażu z tranzystorową
pierdziawką, a gdy dojdziesz do etapu sceny, przesiadasz się na lampy.
Pozdrawiam,
Grzegorz
Konsula
--
Pozdrawiam,
Michał
Jeśli chodzi o PA system, to pewnie tak.
Dlaczego, przecież do 200W można spoko złożyć lampowego, ludzie to
robili za komuny, jak musieli, choć popularne to nie było, bo to już
trudne. A potem to już tylko kwestia, ile trzeba tych 200W końcówek
(przypominam, że wtedy na wczesny Jarocin to zjeżdżały chyba 3 czy 4
firmy nagłośnieniowe, a na wczesny Sopot ściągano sprzęt z połowy
Polski). Inna sprawa, jak się definiuje potrzeby, teraz bez paru kW to
nie pokazują się garażowe kapele, kiedyś Czerwone Gitary reklamowały
się jako najgłośniejszy zespół z mocą grubo poniżej 100W.
>Grzegorz
Boni
--
Tak niedobrze i tak niedobrze. Wszystko niedobrze.
>>> Nikt, ale dzięki jakiemu ich wynalazkowi skonstruowano tranzystorowy
>>> wzmacniacz?
>>
>> A ktoś tak napisał?
>
> Krasnoludki.
>
> "gdyby nie tranzystorowe wzmacniacze opracowane między innymi dzięki
> wynalazkom Moore'a i Noyce'a, ..."
Nie widzisz różnicy?
>> Zanim przeskoczysz do fazy bycia gwiazdą rocka stadionowego, masz faz
> ę grania
>> w garażu, w małych klubach, na próbach w domu kultury itd.
>
> Nu, ale to teraz też jest tak, że zaczynasz w garażu z tranzystorow ą
> pierdziawką, a gdy dojdziesz do etapu sceny, przesiadasz się na lampy.
A czy ja napisałem, że Hendrix nigdy w życiu nie współpracował z niczym
co miało lampy? Moim zdaniem, bez przenośności jaką dawała elektronika
tranzystorowa, trudno było sobie wyobrazić cały falliczno-elektroniczny
rytuał, który po Hendriksie odziedziczyli później soliści rockowi.
Mogłeś najwyżej mieć bardzo prymitywną solówkę i gitarzystów stojących
sztywno jak na przykład wcześni Bitelsi. Wszystko to było możliwe tylko
dzięki temu, że produkcja tranzystorów znacząco potaniała, tak że
wzmacniacz lub efekt gitarowy było czymś, na co było stać młodego
chłopaka.
> Wszystko jak wszystko - teraz oczywiście już tylko zgaduję, ale nie jest
> tak, że koncerty na kilkadziesiąt tysięcy i więcej osób były nagłaśniane
> już wyłącznie przy użyciu wzmacniaczy tranzystorowych? Nie bardzo
> wyobrażaom sobie coś takiego na lampach.
Dobrze że Hitler o tym nie wiedział ;)
--
Freja
Chyba przeciwnie - szkoda, że nie wiedział?
--
Szymon Sokół (SS316-RIPE) -- Network Manager B
Computer Center, AGH - University of Science and Technology, Cracow, Poland O
http://home.agh.edu.pl/szymon/ PGP key id: RSA: 0x2ABE016B, DSS: 0xF9289982 F
Free speech includes the right not to listen, if not interested -- Heinlein H
>Wszystko jak wszystko - teraz oczywiście już tylko zgaduję, ale nie jest
>tak, że koncerty na kilkadziesiąt tysięcy i więcej osób były nagłaśniane
>już wyłącznie przy użyciu wzmacniaczy tranzystorowych? Nie bardzo
>wyobrażaom sobie coś takiego na lampach.
A wyobrażasz sobie nadajnik pracujący na częstotliwości 225kHz o mocy
500kW na tranzystorach?
>> Problem, czy można zrobić efekty gitarowe na lampach, to jedno. Wydaje
>> mi się, że można, lampowy wzmacniacz też można przesterować.
>
>Problemy z miniaturyzacją i zasilaniem sprawią, że nikt nawet nie
>wpadnie na pomysł robienia czegoś takiego do używania na koncertach.
Z jaką miniaturyzacją?
>Dlaczego, przecież do 200W można spoko złożyć lampowego, ludzie to
Bosz... Lampy bywały i po 500kW....
>sztywno jak na przykład wcześni Bitelsi. Wszystko to było możliwe tylko
>dzięki temu, że produkcja tranzystorów znacząco potaniała, tak że
>wzmacniacz lub efekt gitarowy było czymś, na co było stać młodego
>chłopaka.
Fetyszyzujesz taniość. W tych latach lampy były wielokrotnie tańsze od
tranzystorów.
>>Dlaczego, przecież do 200W można spoko złożyć lampowego, ludzie to
>Bosz... Lampy bywały i po 500kW....
Jaaasne. A pojazdy bywają z silnikami 10 000 KM, załóż se taki do
grandzi, bardzo podobne zagadnienie, jak zrobienie nagłośnienia na
lampie 500kW.
Aha. Nie skonstruowano, tylko opracowano. Ale to przecież to samo.
Prosze podaj wynalazek Moore'a, dzieki ktoremu opracowano
tranzystorowe wzmacniacze.
MJ
Grzegorz W. Fedorynski napisał(a):
>
>> Nie mówiąc już o tym, że to wszystko jest - i było - do zrealizowania
>> na lampach.
>
> Wszystko jak wszystko - teraz oczywiście już tylko zgaduję, ale nie jest
> tak, że koncerty na kilkadziesiąt tysięcy i więcej osób były nagłaśniane
> już wyłącznie przy użyciu wzmacniaczy tranzystorowych? Nie bardzo
> wyobrażaom sobie coś takiego na lampach.
W 1970 roku? Im wyższe moce, tym większa szansa, że używano lamp.
Przecież do dzisiaj prawdziwy gracze wolą używać wzmacniaczy lampowych.
--
Pozdrowienia
Janek (sygnaturka zastępcza)
>>> Krasnoludki.
>>> "gdyby nie tranzystorowe wzmacniacze opracowane między innymi dzięki
>>> wynalazkom Moore'a i Noyce'a, ..."
>>
>> Nie widzisz różnicy?
>
> Aha. Nie skonstruowano, tylko opracowano. Ale to przecież to samo.
Nie bardzo. "Opracowano" to także "rozwinięto, udoskonalono, zmodyfikowano".
>> Wszystko jak wszystko - teraz oczywiście już tylko zgaduję, ale nie jest
>> tak, że koncerty na kilkadziesiąt tysięcy i więcej osób były nagłaśniane
>> już wyłącznie przy użyciu wzmacniaczy tranzystorowych? Nie bardzo
>> wyobrażaom sobie coś takiego na lampach.
> W 1970 roku? Im wyższe moce, tym większa szansa, że używano lamp.
> Przecież do dzisiaj prawdziwy gracze wolą używać wzmacniaczy lampowych.
Na przodach??
Pozdrawiam,
Grzegorz
>> Wszystko jak wszystko - teraz oczywiście już tylko zgaduję, ale nie jest
>> tak, że koncerty na kilkadziesiąt tysięcy i więcej osób były nagłaśniane
>> już wyłącznie przy użyciu wzmacniaczy tranzystorowych? Nie bardzo
>> wyobrażaom sobie coś takiego na lampach.
> Dobrze że Hitler o tym nie wiedział ;)
Hitler organizował jakieś koncerty? Jednego krzykacza nagłaśnia się nieco
łatwiej.
Pozdrawiam,
Grzegorz
>> W 1970 roku? Im wyższe moce, tym większa szansa, że używano lamp.
>> Przecież do dzisiaj prawdziwy gracze wolą używać wzmacniaczy lamp
> owych.
>
> Na przodach??
Wygląda na to, że Janek się tak strasznie napiął do udowadniania tezy
"lamp też się używa", że w szale polemicznym chciał wykazać całkowity
brak zastosowania tranzystorów (co zapewne częściowo wynika ze słabej
znajomości muzyki rockowej, skutkującej np. przekonaniem, że
specyficzne brzmienie gitary Hendrixa wynika tylko z jego maestrii a
nie z efektów gitarowych). Tak to zawsze bywa z inżynierami Eustachymi
Białoborskimi, robią wałów z samych siebie, usiłując wytknąć innym
urojone błędy.
>>> W 1970 roku? Im wyższe moce, tym większa szansa, że używano lamp.
>>> Przecież do dzisiaj prawdziwy gracze wolą używać wzmacniaczy lamp
>> owych.
>>
>> Na przodach??
>
> Wygląda na to, że Janek się tak strasznie napiął do udowadniania tezy
> "lamp też się używa", że w szale polemicznym chciał wykazać całkowity
> brak zastosowania tranzystorów (co zapewne częściowo wynika ze słabej
> znajomości muzyki rockowej, skutkującej np. przekonaniem, że
> specyficzne brzmienie gitary Hendrixa wynika tylko z jego maestrii a
> nie z efektów gitarowych). Tak to zawsze bywa z inżynierami Eustachymi
> Białoborskimi, robią wałów z samych siebie, usiłując wytknąć innym
> urojone błędy.
I niech to dalej robią, zawsze z takich rozmów można się dowiedzieć więcej
niż z uproszczonego artykułu dla masowego czytelnika.
GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ wp [dot] pl>
>> Wygląda na to, że Janek się tak strasznie napiął do udowadniania tezy
>> "lamp też się używa", że w szale polemicznym chciał wykazać całkowity
>> brak zastosowania tranzystorów (co zapewne częściowo wynika ze słabej
>> znajomości muzyki rockowej, skutkującej np. przekonaniem, że
>> specyficzne brzmienie gitary Hendrixa wynika tylko z jego maestrii a
>> nie z efektów gitarowych). Tak to zawsze bywa z inżynierami Eustachymi
>> Białoborskimi, robią wałów z samych siebie, usiłując wytknąć innym
>> urojone błędy.
>
> I niech to dalej robią, zawsze z takich rozmów można się dowiedzieć więcej
> niż z uproszczonego artykułu dla masowego czytelnika.
Z _rozmów_ być może, bo w _rozmowie_ brednie Janka ulegają
odpowiedniemu sprostowaniu. Co oczywiście nie zmniejsza w niczym
pogardy, na którą zasługują te brednie.
> A wyobrażasz sobie nadajnik pracujący na częstotliwości 225kHz o mocy
> 500kW na tranzystorach?
Nawet wiecej bywa, Konstantynow mial dwa nadajniki po 1MW...
MJ
>>> Wygląda na to, że Janek się tak strasznie napiął do udowadniania tezy
>>> "lamp też się używa", że w szale polemicznym chciał wykazać całkowity
>>> brak zastosowania tranzystorów (co zapewne częściowo wynika ze słabej
>>> znajomości muzyki rockowej, skutkującej np. przekonaniem, że
>>> specyficzne brzmienie gitary Hendrixa wynika tylko z jego maestrii a
>>> nie z efektów gitarowych). Tak to zawsze bywa z inżynierami Eustachymi
>>> Białoborskimi, robią wałów z samych siebie, usiłując wytknąć innym
>>> urojone błędy.
>>
>> I niech to dalej robią, zawsze z takich rozmów można się dowiedzieć więcej
>> niż z uproszczonego artykułu dla masowego czytelnika.
>
> Z _rozmów_ być może, bo w _rozmowie_ brednie Janka ulegają
> odpowiedniemu sprostowaniu. Co oczywiście nie zmniejsza w niczym
> pogardy, na którą zasługują te brednie.
Whatever. Wy się naparzajcie, ja sobie będę co ciekawsze fragmenty
przepuszczał przez guglownicę.
>>> I niech to dalej robią, zawsze z takich rozmów można się dowiedzieć więcej
>>> niż z uproszczonego artykułu dla masowego czytelnika.
>>
>> Z _rozmów_ być może, bo w _rozmowie_ brednie Janka ulegają
>> odpowiedniemu sprostowaniu. Co oczywiście nie zmniejsza w niczym
>> pogardy, na którą zasługują te brednie.
>
> Whatever. Wy się naparzajcie, ja sobie będę co ciekawsze fragmenty
> przepuszczał przez guglownicę.
Bardzo zdrowe podejście :-)
Grzegorz W. Fedorynski napisał(a):
>
>>> Wszystko jak wszystko - teraz oczywiście już tylko zgaduję, ale nie
>>> jest
>>> tak, że koncerty na kilkadziesiąt tysięcy i więcej osób były
>>> nagłaśniane
>>> już wyłącznie przy użyciu wzmacniaczy tranzystorowych? Nie bardzo
>>> wyobrażaom sobie coś takiego na lampach.
>
>> W 1970 roku? Im wyższe moce, tym większa szansa, że używano lamp.
>> Przecież do dzisiaj prawdziwy gracze wolą używać wzmacniaczy lampowych.
>
> Na przodach??
Napisano *nagłośnienie*. Więc nagłośnienie mogło być i zapewne było
robione na lampach.
O ile rozumiem pisząc 'przody' masz na myśli te magiczne pudełka wpinane
między gitarę a wzmacniacz, generujące efekty?
Oczywiście, że używa się w nich tranzystorów, gdyż jest to łatwiejsze i
poręczniejsze. Podobnie już 60 lat tranzystory zaczęły wypierać lampy z
odbiorników przenośnych.
Natomiast z technicznego punktu widzenia zrobienie na lampach takich
efektów, które znano za Hendrixa*, nie jest żadnym problemem.
Spójrz tu:
http://www.radiolaguy.com/Showcase/BelmontBlvd.htm
i napisz, czy jest to dostatecznie małe, jak na efekt gitarowy?
Wszystkie tranzystorowe efekty z tamtych czasów oczywiście dałoby się
zrealizować w takim pudełku na takich lampach - radio jest bardziej
skomplikowanym układem.
W tym pudełku mieściły się oczywiście i baterie, więc znikliśmy
wszystkie "koszmarne problemy z miniaturyzacją i zasilaniem".
Będę bronił tezy, że bez żadnych tranzystorów Hendrix byłby Hendrixem,
natomiast chyba wszyscy zgodzimy się, że rock bez wzmacniaczy obojętnej
konstrukcji raczej nie jest możliwy.
Jak można by sobie wyobrazić muzykę rockową w świecie steampunka? Ma
ktoś pomysł na parowe gitary?
*celowo zawężam efekty, bo cholera wie, może dzisiaj pakuje się tam
cyfrowe DSP, które wykracza poza technologię lampową. Ale Hendrix tego
nie doczekał.
A dwa to też trzy.
Podasz wreszcie, o jaki to wynalazek chodzi, czy nie?
MJ
> Natomiast z technicznego punktu widzenia zrobienie na lampach takich
> efektów, które znano za Hendrixa*, nie jest żadnym problemem.
Z technicznego punktu widzenia, zrobienie współczesnego komputera
osobistego na elektromechanicznych problemach, nie jest żadnym
problemem.
> Wszystkie tranzystorowe efekty z tamtych czasów oczywiście dałoby się
> zrealizować w takim pudełku na takich lampach - radio jest bardziej
> skomplikowanym układem.
Skąd w ogóle jest ta pewność, że charakterystyka wzmaczniacza lampowego
jest identyczna z charakterystyką wzmacniacza tranzystorowego i równie
łatwo będzie uzyskać identycznie brzmiące przesterowanie? Efekt
gitarowy to wzmacniacz pracujący w *złym* zakresie charakterystyki.
Wykorzystuje błędną pracę urządzenia. Czy przesterowany wzmacniacz
lampowy brzmi dokładnie tak samo jak przesterowany wzmaczniacz
tranzystorowy?
> Będę bronił tezy, że bez żadnych tranzystorów Hendrix byłby Hendrixem,
> natomiast chyba wszyscy zgodzimy się, że rock bez wzmacniaczy obojętnej
> konstrukcji raczej nie jest możliwy.
A dlaczego? Zawsze można wymyślić jakiegoś Hiperjanka, który powie, że
technicznie rzecz biorąc wszystko to można było zagrać na fortepianie,
instrumentach smyczkowych i gitarach akustycznych. Czego przykładem
koncerty MTV Unplugged, francuski projekt Nouvelle Vague albo moja
ostatnia zajawka, Kolacny Brothers & Scala (aranżują ciężkiego rocka w
formule fortepian plus chór dziewczęcy - polecam np. "Engel"
Rammsteina).
> Wojciech Orlinski <ig...@gazeta.pl> writes:
>
>> On 2008-01-02 07:57:52 +0100, Michal Jankowski <mic...@fuw.edu.pl> said:
>>
>>>>> Krasnoludki.
>>>>> "gdyby nie tranzystorowe wzmacniacze opracowane między innymi dzięki
>>>>> wynalazkom Moore'a i Noyce'a, ..."
>>>> Nie widzisz różnicy?
>>> Aha. Nie skonstruowano, tylko opracowano. Ale to przecież to samo.
>>
>> Nie bardzo. "Opracowano" to także "rozwinięto, udoskonalono, zmodyfikowano".
>
> A dwa to też trzy.
Bzdura.
>> > W 1970 roku? Im wyższe moce, tym większa szansa, że używano lamp.
>> > Przecież do dzisiaj prawdziwy gracze wolą używać wzmacniaczy lampowych.
>> Na przodach??
> Napisano *nagłośnienie*. Więc nagłośnienie mogło być i zapewne było robione
> na lampach.
> O ile rozumiem pisząc 'przody' masz na myśli te magiczne pudełka wpinane
> między gitarę a wzmacniacz, generujące efekty?
Mam na myśli końcówki mocy, nagłośnienie całości. Oczywiście dziś używa
się wzmacniaczy gitarowych o mocy małych kilkuset wat, ale za tym stoją
przecięż wzmacniacze o mocy kilku-kilkudziesięciu tysięcy wat, nikt tego
dziś nie robi na lampach, zlituj się.
Interesującą byłaby informacja, jaka była maksymalna moc wzmacniaczy
lampowych użytych na koncercie. Przypuszczam, że jednak jakoś
żałośnie mała, względem dzisiejszych nagłośnień.
Pozdrwiam,
Grzegorz
Grzegorz W. Fedorynski napisał(a):
>>> > W 1970 roku? Im wyższe moce, tym większa szansa, że używano lamp.
>>> > Przecież do dzisiaj prawdziwy gracze wolą używać wzmacniaczy
>>> lampowych.
>
>>> Na przodach??
>
>> Napisano *nagłośnienie*. Więc nagłośnienie mogło być i zapewne było
>> robione na lampach.
>
>> O ile rozumiem pisząc 'przody' masz na myśli te magiczne pudełka
>> wpinane między gitarę a wzmacniacz, generujące efekty?
>
> Mam na myśli końcówki mocy, nagłośnienie całości.
No to w latach 60. duże moce były domeną lamp.
Radary miewają więcej, oczywiście na lampach, ale co niby z tego
wynika w temacie, to ja nie wiem...
> MJ
Oczywiście, że nie, ale inżynierowie usilnie pracują nad tym, żeby ich
tranzystory zabrzmiały jak lampa. :-) Natomiast dlaczego Hendrix wolał
fuzza z pudełeczka, to już inna sprawa. W każdym razie *wzmacniacze*
miał lampowe.
A.
Ale wielkość naprawdę nie ma dużego znaczenia (nie licząc Zenek's
Garage Band). Mały to musi być pedał pod nogą. Teraz przecież te
wszystkie efekty stoją w racku.
A.
Artur Jachacy napisał(a):
>>> Wszystkie tranzystorowe efekty z tamtych czasów oczywiście dałoby się
>>> zrealizować w takim pudełku na takich lampach - radio jest bardziej
>>> skomplikowanym układem.
>> Skąd w ogóle jest ta pewność, że charakterystyka wzmaczniacza lampowego
>> jest identyczna z charakterystyką wzmacniacza tranzystorowego i równie
>> łatwo będzie uzyskać identycznie brzmiące przesterowanie?
Stąd że istnieją układy limiterów lampowych, które mają charaktrystykę
prawie identyczną z tranzystorem.
>> Efekt
>> gitarowy to wzmacniacz pracujący w *złym* zakresie charakterystyki.
>> Wykorzystuje błędną pracę urządzenia. Czy przesterowany wzmacniacz
>> lampowy brzmi dokładnie tak samo jak przesterowany wzmaczniacz
>> tranzystorowy?
Aha.
A więc z tezy: 'bez półprzewodników Hendrix mógłby sobie pograć na
mandolinie' mamy tezę 'bez półprzewodników Hendrix miałby fuzza, który
brzmiałby bardzo podobnie, ale nie *dokładnie* tak samo'.
Dziękuję.
>
> Oczywiście, że nie, ale inżynierowie usilnie pracują nad tym, żeby ich
> tranzystory zabrzmiały jak lampa. :-) Natomiast dlaczego Hendrix wolał
> fuzza z pudełeczka, to już inna sprawa.
Fuzz z pudełeczka wygodniejszy - możesz go włączać i wyłączać pedałem. A
lampowych nie robiono, bo tranzystorowe były jednak łatwiejsze w realizacji.
Artur Jachacy napisał(a):
>> Spójrz tu:
>>
>> http://www.radiolaguy.com/Showcase/BelmontBlvd.htm
>>
>> i napisz, czy jest to dostatecznie małe, jak na efekt gitarowy?
>
> Ale wielkość naprawdę nie ma dużego znaczenia (nie licząc Zenek's
> Garage Band).
Usłyszeliśmy tu tezę, że gdyby nie było garażowych band Zenka, to nie
wyklułby się z nich Hendrix. Coś w tym jest.
> Mały to musi być pedał pod nogą. Teraz przecież te
> wszystkie efekty stoją w racku.
WO napisał: "problemy z miniaturyzacją i zasilaniem byłyby koszmarne",
jego pytaj o znaczenie wielkości.
Aha, nie.
<http://en.wikipedia.org/wiki/Live_sound_reproduction>
A.
Przecież jak Hendrix zaczynał, to nie było wszystkich tych
tranzystorów. Dopiero później mu je zaczęli robić.
> > Mały to musi być pedał pod nogą. Teraz przecież te
> > wszystkie efekty stoją w racku.
>
> WO napisał: "problemy z miniaturyzacją i zasilaniem byłyby koszmarne",
> jego pytaj o znaczenie wielkości.
W odróżnieniu od miniaturyzacji i zasilania wzmacniaczy?
A.
[*] Jeden z ciekawszych to talkbox - do modulowania dźwięku służą usta
gitarzysty. Tu jest przykład (w solówce pod koniec):
http://youtube.com/watch?v=wUNiDuEvenk
--
Igor Wawrzyniak
> Pewnie takie też są. Można nawet zrobić z gitary instrument MIDI.
> Ale typowe efekty gitarowe są w 100% analogowe, a czasem nawet
> elektroakustyczne[*]. Różne przesunięcia w fazie, modulacje, pogłosy i
> takie tam. W późniejszych dochodzi tylko cyfrowe sterowanie, tzn. masz
> zapisane jakieś presety, które możesz przełączać nogą.
>
> [*] Jeden z ciekawszych to talkbox - do modulowania dźwięku służą usta
> gitarzysty. Tu jest przykład (w solówce pod koniec):
> http://youtube.com/watch?v=wUNiDuEvenk
Czy Michał Urbaniak nie używa(ł) czegoś analogicznego w swoich elektrycznych
skrzypcach?
> Cześć wszystkim
>
> No ja nie mogę*. Znaczy tego, ja muszę**...
>
> http://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,4797963.html
>
> To jest ciekawy artykuł, do którego w zasadzie nie mam większych
> zastrzeżeń, chociaż pewnie fachowcy znajdą rzeczy, do których da się
> przyczepić.
"On [twój komputer] też łączy się z nią zgodnie z "zasadą gorącego
kartofla" - gdy wysyłasz list do przyjaciela, być może "Drogi Zdzisiu"
pójdzie do niego przez Szanghaj, ale już "Co słychać?" pójdzie przez
Milanówek."
Ja rozumiem że metafora, alegoria i inne trudne słowa, ale... rze co? :)
--
Jakub Gwóźdź |
gwoz...@rpg.pl |
--
Piotr 'aniou' Meyer
No bo generalnie to po pierwsze ani z treści tego artykułu nie wynika,
dlaczego niby pierwszy pakiet miałby iść przez Szanghaj, a następne już
przez Milanówek, po drugie to i tak zanim doszłoby do przekazywania samej
wiadomości, to wcześniej zostałoby wymienione od groma nagłówków,
handszejków i innych pierdoletów, po trzecie (ale tu mogę się nie znać) nie
ma chyba protokołu, który rozbijałby wiadomości pocztowe na zdania i
wysyłał każde w osobnym pakiecie, po czwarte to czemu aż Szanghaj, jak się
wysyła do Zdzicha w Milanówku?
Tak, tak. Po drugie, trzecie i czwarte to alegorie i metafory, ale to "po
pierwsze", z tym rozbiciem, to takie zdanie od czapy wrzucone, nijak nie
wynikające z treści.
--
Jakub Gwóźdź |
gwoz...@rpg.pl |
>> łatwo będzie uzyskać identycznie brzmiące przesterowanie? Efekt
>> gitarowy to wzmacniacz pracujący w *złym* zakresie charakterystyki.
>> Wykorzystuje błędną pracę urządzenia. Czy przesterowany wzmacnia
> cz
>> lampowy brzmi dokładnie tak samo jak przesterowany wzmaczniacz
>> tranzystorowy?
>
> Oczywiście, że nie, ale inżynierowie usilnie pracują nad tym, żeby
> ich
> tranzystory zabrzmiały jak lampa. :-)
Nie w przypadku fuzza.
> Natomiast dlaczego Hendrix wolał
> fuzza z pudełeczka, to już inna sprawa.
"Wolał"? A miał wybór?
> W każdym razie *wzmacniacze*
> miał lampowe.
A fuzz to nie jest *wzmacniacz*?
>>> Skąd w ogóle jest ta pewność, że charakterystyka wzmaczniacza lampowego
>>> jest identyczna z charakterystyką wzmacniacza tranzystorowego i równie
>>> łatwo będzie uzyskać identycznie brzmiące przesterowanie?
>
> Stąd że istnieją układy limiterów lampowych, które mają charaktrystykę
> prawie identyczną z tranzystorem.
W nieprawidłowych zakresach też?
>>> Efekt
>>> gitarowy to wzmacniacz pracujący w *złym* zakresie charakterystyki.
>>> Wykorzystuje błędną pracę urządzenia. Czy przesterowany wzmacniacz
>>> lampowy brzmi dokładnie tak samo jak przesterowany wzmaczniacz
>>> tranzystorowy?
>
> Aha.
> A więc z tezy: 'bez półprzewodników Hendrix mógłby sobie pograć na
> mandolinie' mamy tezę 'bez półprzewodników Hendrix miałby fuzza, który
> brzmiałby bardzo podobnie, ale nie *dokładnie* tak samo'.
> Dziękuję.
Dowolną lekką puentę można by rozpisać na coś długiego i rozwlekłego.
Do pisania lekkich puent trzeba mieć talent, do pisania czegoś długiego
i rozwlekłego wystarczy być nudziarzem.
>> Oczywiście, że nie, ale inżynierowie usilnie pracują nad tym, żeby ich
>> tranzystory zabrzmiały jak lampa. :-) Natomiast dlaczego Hendrix wolał
>> fuzza z pudełeczka, to już inna sprawa.
>
> Fuzz z pudełeczka wygodniejszy - możesz go włączać i wyłączać pedałem.
> A lampowych nie robiono, bo tranzystorowe były jednak łatwiejsze w
> realizacji.
My point exactly. Upierdliwość robienia tego na lampach sprawiłaby, że
w praktyce w ogóle nie pojawiłby się taki wynalazek.
>> Usłyszeliśmy tu tezę, że gdyby nie było garażowych band Zenka,
> to nie
>> wyklułby się z nich Hendrix. Coś w tym jest.
>
> Przecież jak Hendrix zaczynał, to nie było wszystkich tych
> tranzystorów.
Oho, kolejny specjalista od nawozów i od świata. Hendrix miał pierwszą
studyjną sesję w Nashvile w 1962. W 1960 inny gitarzysta też w
Nashville wynalazł fuzza bawiąc się wzmacniaczem _tranzystorowym_.
> No bo generalnie to po pierwsze ani z treści tego artykułu nie wynika,
> dlaczego niby pierwszy pakiet miałby iść przez Szanghaj, a następne już
> przez Milanówek,
A dlaczego _nie_?
> po drugie to i tak zanim doszłoby do przekazywania samej
> wiadomości, to wcześniej zostałoby wymienione od groma nagłówków,
> handszejków i innych pierdoletów,
A co w artykule temu przeczy?
> No bo generalnie to po pierwsze ani z treści tego artykułu nie wynika,
> dlaczego niby pierwszy pakiet miałby iść przez Szanghaj, a następne już
> przez Milanówek, po drugie to i tak zanim doszłoby do przekazywania samej
> wiadomości, to wcześniej zostałoby wymienione od groma nagłówków,
> handszejków i innych pierdoletów, po trzecie (ale tu mogę się nie znać) nie
> ma chyba protokołu, który rozbijałby wiadomości pocztowe na zdania i
> wysyłał każde w osobnym pakiecie, po czwarte to czemu aż Szanghaj, jak się
> wysyła do Zdzicha w Milanówku?
No i pięknie. A teraz wytłumacz to laikowi jednym, prostym, lekkim zdaniem.
Przecież jakby napisał "Jak napiszesz 'Witaj Zdzisiu' to 'W' może lecieć
przez Szanghaj a 'i' przez Płock" to by też się ktoś przyczepił, że pakiety
są większe... IMO udało mu się to sformułować optymalnie, bez wchodzenia
w technikalia.
Niezależnie, po co czytelnikowi tamtego tekstu wiedza, _dlaczego_ jeden pakiet
może iść jedną a drugi inną trasą?
--
Piotr 'aniou' Meyer
> No i pięknie. A teraz wytłumacz to laikowi jednym, prostym, lekkim zdaniem.
> Przecież jakby napisał "Jak napiszesz 'Witaj Zdzisiu' to 'W' może lecieć
> przez Szanghaj a 'i' przez Płock" to by też się ktoś przyczepił, że pakiety
> są większe...
Zauważ, że ja celowo uniknąłem technikaliów na tyle, że nawet wcale nie
wiadomo, że chodzi o wiadomość lecącą jako zwykłe ASCII. A może to jest
przesyłane jako jotpeg czy wręcz wav?
> IMO udało mu się to sformułować optymalnie, bez wchodzenia
> w technikalia.
>
> Niezależnie, po co czytelnikowi tamtego tekstu wiedza, _dlaczego_ jeden pakiet
> może iść jedną a drugi inną trasą?
Natomiast żałuję, że skracając sam wywaliłem dalszy ciąg tego akapitu,
który brzmiał mniej więcej tak, że "ale za to sieć będzie działała
nawet przy dużym obciążeniu - tyle że wolniej, podczas gdy telefony nie
potrzebują do załamania sieci aż wojny atomowej, wystarczy sylwestrowe
zwiększenie obciążenia". Przypomniało mi się jak próbowałem zamówić
taksówkę nad ranem :-)
>Jaaasne. A pojazdy bywają z silnikami 10 000 KM, załóż se taki do
>grandzi, bardzo podobne zagadnienie, jak zrobienie nagłośnienia na
>lampie 500kW.
Nie, zupełnie inne zagadnienie.
--
___________ (R)
/_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122688
___/ /_ ___ ul. Na Szaniec 23/70, 31-560 Kraków, (012) 3783198
_______/ /_ http://trzypion.oldfield.org.pl/wieliczka/
___________/ GG: 3524356
> On 2008-01-02 12:54:32 +0100, Jakub Gwozdz <gwoz...@rpg.pl> said:
>
>> No bo generalnie to po pierwsze ani z treści tego artykułu nie wynika,
>> dlaczego niby pierwszy pakiet miałby iść przez Szanghaj, a następne już
>> przez Milanówek,
>
> A dlaczego _nie_?
Ale dlaczego _tak_? Dlatego _nie_, że jest bez związku z poprzednimi
akapitami i skoro potrzeba usenetu na wytłumaczenie, "co miałem na myśli
pisząc to", to znaczy że coś w redakcji artykułu zostało niedopracowane.
--
Jakub Gwóźdź |
gwoz...@rpg.pl |
>>> No bo generalnie to po pierwsze ani z treści tego artykułu nie wynika,
>>> dlaczego niby pierwszy pakiet miałby iść przez Szanghaj, a następne już
>>> przez Milanówek,
>>
>> A dlaczego _nie_?
>
> Ale dlaczego _tak_?
Bo dwa pakiety pójdą sobie zupełnie inną drogą za sprawą przeciążenia
łącz. Możesz _wykluczyć_ taki scenariusz?
> Dlatego _nie_, że jest bez związku z poprzednimi
> akapitami i skoro potrzeba usenetu na wytłumaczenie, "co miałem na myśli
> pisząc to", to znaczy że coś w redakcji artykułu zostało niedopracowane.
Tak naprawdę, to w ogóle nie potrzeba żadnego tłumaczenia.
Kwestionowane przez Ciebie zdanie celowo jest tak ogólnikowe, że w
formie dosłownej jest nie do zakwestionowania. Ty je najpierw
uszczegółowiłeś, dopisując do niego różne znaczenia, których w nim nie
ma (np. przekonanie, że "Drogi Zdzisiu" wędruje jako znaki ASCII oraz
zupełnie kuriozalny dopisek "a ponadto nie ma żadnych nagłówków"), a
potem polemizujesz ze swoim własnym wytworem. Ten sam błąd oczywiście
robi Janek.
Jakub Gwozdz napisał(a):
>
> Ale dlaczego _tak_? Dlatego _nie_, że jest bez związku z poprzednimi
> akapitami i skoro potrzeba usenetu na wytłumaczenie, "co miałem na myśli
> pisząc to", to znaczy że coś w redakcji artykułu zostało niedopracowane.
>
Trzeba usenetu żeby zrozumieć, że "brzdąkać na mandolinie" znaczy "grać
na gitarze elektrycznej, ale z nieidentycznym fuzzem".
A ja jestem tępy i tego i tak nie rozumiem.
>> Ale dlaczego _tak_? Dlatego _nie_, że jest bez związku z poprzednimi
>> akapitami i skoro potrzeba usenetu na wytłumaczenie, "co miałem na myśli
>> pisząc to", to znaczy że coś w redakcji artykułu zostało niedopracowane.
>
> Trzeba usenetu żeby zrozumieć, że "brzdąkać na mandolinie" znaczy "grać
> na gitarze elektrycznej, ale z nieidentycznym fuzzem".
> A ja jestem tępy i tego i tak nie rozumiem.
Od redakcji: to już nie nasza wina.
> On 2008-01-02 13:53:14 +0100, Jakub Gwozdz <gwoz...@rpg.pl> said:
>
>>>> No bo generalnie to po pierwsze ani z treści tego artykułu nie wynika,
>>>> dlaczego niby pierwszy pakiet miałby iść przez Szanghaj, a następne już
>>>> przez Milanówek,
>>>
>>> A dlaczego _nie_?
>>
>> Ale dlaczego _tak_?
>
> Bo dwa pakiety pójdą sobie zupełnie inną drogą za sprawą przeciążenia
> łącz. Możesz _wykluczyć_ taki scenariusz?
Z tego jak to napisałeś, sugerujesz jakąś pokrętną _optymalizację_ rutingu
między nadawcą a odbiorcą, bez żadnego wprowadzenia wcześniej - a nic w
artykule wcześniej na to nie wskazuje. Równie dobrze mógłbyś w tym miejscu
napisać "a nowoczesna karta graficzna ma więcej tranzystorów niż nowoczesny
procesor". Tyż niby racja, ale wychodzi ci Chewbacca Defense tutaj.
Bo co do samego stwierdzenia, że jakaś wiadomość może pójść różną trasą, to
tak naprawdę jest to jak najbardziej możliwe w różnych pokrętnych P2P-like
protokołach IM-owych (np. Skype, gdzie wiadomości tekstowe se łażą jak
chcą) - ale przez wysyłanie "listu do przyjaciela" w internecie jednak
ciągle chyba uważa się e-mail? Czy już nie?
--
Jakub Gwóźdź |
gwoz...@rpg.pl |
>> Bo dwa pakiety pójdą sobie zupełnie inną drogą za sprawą przeciążenia
>> łącz. Możesz _wykluczyć_ taki scenariusz?
>
> Z tego jak to napisałeś, sugerujesz jakąś pokrętną _optymalizację_ rutingu
> między nadawcą a odbiorcą, bez żadnego wprowadzenia wcześniej - a nic w
> artykule wcześniej na to nie wskazuje.
Ale też nic tego nie wyklucza.
> Równie dobrze mógłbyś w tym miejscu
> napisać "a nowoczesna karta graficzna ma więcej tranzystorów niż nowoczesny
> procesor".
No właśnie nie "równie dobrze", bo nie byłaby to już ilustracja
koncepcji "packet switching" (versus "circuit switching").
> Bo co do samego stwierdzenia, że jakaś wiadomość może pójść różną trasą, to
> tak naprawdę jest to jak najbardziej możliwe w różnych pokrętnych P2P-like
> protokołach IM-owych (np. Skype, gdzie wiadomości tekstowe se łażą jak
> chcą) - ale przez wysyłanie "listu do przyjaciela" w internecie jednak
> ciągle chyba uważa się e-mail? Czy już nie?
A właśnie Ty od razu chcesz to podporządkować pod konkretny protokół, a
ja celowo wyrażam się ogólnikowo. Bo to nie jest miejsce na dokładny
opis konkretnego protokołu, raczej na charakterystykę ogólnej idei.
To chyba Ringo żartował w czasach Pieprza, że przetwarzają te dźwięki, żeby
gitara brzmiała jak fortepian. Można zadać pytanie, czemu nie użyjemy po
prostu fortepianu. Problem w tym, że brzmi on już za bardzo jak gitara.
Moim zdaniem najciekawszą kwestią sporu jest wynalazczość, a nie
zastępowalność tranzystor/lampa. Czy gdyby kiedyś nie "zacharczało z
tranzystora", to ktoś wpadłby na pomysł grania z fuzzem? Jak potoczyłaby się
ewolucja brzmień muzyki? Upraszczam, ale tzw. muzyka elektroniczna korzysta
z instrumentów, które dają prawie nieograniczone możliwości wymyślania
brzmień, a jednak jest gatunek dość poboczny w muzyce.
Bilbo
--
okienko na świat :)
www.idn.org.pl/users/lesz
> Czy gdyby kiedyś nie "zacharczało z
> tranzystora", to ktoś wpadłby na pomysł grania z fuzzem?
Moim zdaniem, nie.
> Jak potoczyłaby się
> ewolucja brzmień muzyki?
Alternatywny świat bez półprzewodników wyglądałby IMO tak, że zgodnie z
opinią ówczesnych krytyków i wydawców muzyki, rock and roll umarłby
gdzieś pod koniec lat 50. Żywotność rokendrola polega przecież na tym,
jak umiejętnie nadąża on za ewolucją elektroniki - ilekroć nam się
wydaje, że to już zupełnie zdechło i czas najwyższy wrócić do Maurice
Chevaliera, kolejne rewolucje przynosi tranzystor, scalak i w końcu
techniki cyfrowe. W alternatywnym świecie bez półprzewodników gitara
elektryczna oczywiście istnieje, ale brzdąka na niej ktoś stojący
sztywno i odziany w garnitur, jak wcześni Bitelsi.
Falliczno-kakofoniczna orgia wykreowana przez Hendriksa stała się
możliwa dopiero dzięki ciału stałemu tak jak np. kultura mashupów stała
się możliwa dzięki cyfrowym programom do miksowania (choć teoretycznie
mashupować można na analogowej taśmie czy z dwóch winyli).
>>> A wyobrażasz sobie nadajnik pracujący na częstotliwości 225kHz o mocy
>>> 500kW na tranzystorach?
>>Nawet wiecej bywa, Konstantynow mial dwa nadajniki po 1MW...
>
>Radary miewają więcej, oczywiście na lampach, ale co niby z tego
>wynika w temacie, to ja nie wiem...
Ano tyle, że wzmacniacze estradowe były robione na lampach.
>> A wyobrażasz sobie nadajnik pracujący na częstotliwości 225kHz o mocy
>> 500kW na tranzystorach?
>
>Nawet wiecej bywa, Konstantynow mial dwa nadajniki po 1MW...
Na dwóch lampach każdy ;)
Bilbo napisał(a):
[...]
>
> Moim zdaniem najciekawszą kwestią sporu jest wynalazczość, a nie
> zastępowalność tranzystor/lampa. Czy gdyby kiedyś nie "zacharczało z
> tranzystora", to ktoś wpadłby na pomysł grania z fuzzem?
Z lamp też charczało, uproszczonego fuzza robiono dziurawiąc głośniki,
pierwsze efekt wah-wah dla trąbki pochodzi z lat 20.
Oczywiście że ktoś wpadłby na taki pomysł.
> Jak potoczyłaby się
> ewolucja brzmień muzyki?
Jestem pewien, że bardzo podobnie.
>Skąd w ogóle jest ta pewność, że charakterystyka wzmaczniacza lampowego
>jest identyczna z charakterystyką wzmacniacza tranzystorowego i równie
>łatwo będzie uzyskać identycznie brzmiące przesterowanie?
Z wiedzy, Wojtuś. Z tego, czego Tobie brakuje.
>Efekt
>gitarowy to wzmacniacz pracujący w *złym* zakresie charakterystyki.
>Wykorzystuje błędną pracę urządzenia. Czy przesterowany wzmacniacz
>lampowy brzmi dokładnie tak samo jak przesterowany wzmaczniacz
>tranzystorowy?
Nie, ładniej.
>Mam na myśli końcówki mocy, nagłośnienie całości. Oczywiście dziś używa
>się wzmacniaczy gitarowych o mocy małych kilkuset wat, ale za tym stoją
>przecięż wzmacniacze o mocy kilku-kilkudziesięciu tysięcy wat, nikt tego
>dziś nie robi na lampach, zlituj się.
Mylisz się :D
>Interesującą byłaby informacja, jaka była maksymalna moc wzmacniaczy
>lampowych użytych na koncercie. Przypuszczam, że jednak jakoś
>żałośnie mała, względem dzisiejszych nagłośnień.
Sądzę, że mógłbyś się zdziwić.
>> Oczywiście, że nie, ale inżynierowie usilnie pracują nad tym, żeby
>> ich
>> tranzystory zabrzmiały jak lampa. :-)
>
>Nie w przypadku fuzza.
A cóż jest takiego w fuzzie, że na lampach się nei da tego prosto
osiągnąć?
>> Stąd że istnieją układy limiterów lampowych, które mają charaktrystykę
>> prawie identyczną z tranzystorem.
>
>W nieprawidłowych zakresach też?
Też. Weź Ty się w końcu nie kompromituj...
>Dowolną lekką puentę można by rozpisać na coś długiego i rozwlekłego.
>Do pisania lekkich puent trzeba mieć talent, do pisania czegoś długiego
>i rozwlekłego wystarczy być nudziarzem.
I jeszcze trochę wiedzy...
>> Fuzz z pudełeczka wygodniejszy - możesz go włączać i wyłączać pedałem.
>> A lampowych nie robiono, bo tranzystorowe były jednak łatwiejsze w
>> realizacji.
>
>My point exactly. Upierdliwość robienia tego na lampach sprawiłaby, że
>w praktyce w ogóle nie pojawiłby się taki wynalazek.
Nic podobnego. Zamiast 3-4 tranzystorów dwie lampy.
Wielkość całości - podobna.
Tak na marginesie - zapewne kojarzysz zdjęcie Marka Niedźwiedzkiego w
studio "trójki" z dwoma mikrofonami przed nim.
Mikrofony te, to bardzo dobre mikrofony pojemnościowe typu Neumann
U58. Każdy z nich zawiera małą, popularną lampkę EF86
(tetroda+pentoda).
A jakoś mikrofony te specjalnie wielkie nie są.
Bilbo napisał(a):
>>> Będę bronił tezy, że bez żadnych tranzystorów Hendrix byłby
>>> Hendrixem, natomiast chyba wszyscy zgodzimy się, że rock bez
>>> wzmacniaczy obojętnej konstrukcji raczej nie jest możliwy.
>> A dlaczego? Zawsze można wymyślić jakiegoś Hiperjanka, który powie, że
>> technicznie rzecz biorąc wszystko to można było zagrać na fortepianie,
>> instrumentach smyczkowych i gitarach akustycznych.
>
> To chyba Ringo żartował w czasach Pieprza, że przetwarzają te dźwięki, żeby
> gitara brzmiała jak fortepian. Można zadać pytanie, czemu nie użyjemy po
> prostu fortepianu. Problem w tym, że brzmi on już za bardzo jak gitara.
Jeśli mówimy o muzyce rockowej 'kameralnej', to oczywiście można zagrać
na wszystkim.
Ale mi się wydaje, że esencją rocka jest jednak głośność i gra dla
wielkiej publiczności.
Bez elektryczności można wygenerować odpowiednio głośne dźwięki z
perkusji, organów i orkiestry dętej.
W świecie steampunka widziałbym więc organy ze sprężarką napędzoną
maszyną parową, może też instrumenty parowo dęte. Parowej gitary jakoś
nie widzę.
> który brzmiał mniej więcej tak, że "ale za to sieć będzie działała
> nawet przy dużym obciążeniu - tyle że wolniej, podczas gdy telefony
> nie potrzebują do załamania sieci aż wojny atomowej, wystarczy
> sylwestrowe zwiększenie obciążenia". Przypomniało mi się jak
> próbowałem zamówić taksówkę nad ranem :-)
Telefony nie działały czy taksówkarze spali?
Bo wiesz, to nie jest to samo... Myśmy dzwonili do rodziców 00:10 i
00:15 i zero problemów z połączeniem.
MJ
> Oho, kolejny specjalista od nawozów i od świata. Hendrix miał pierwszą
> studyjną sesję w Nashvile w 1962. W 1960 inny gitarzysta też w
> Nashville wynalazł fuzza bawiąc się wzmacniaczem _tranzystorowym_.
I to wszystko dzięki wynalazkom Moore'a. I pewnie jeszcze maszynie
czasu.
MJ
Adam Płaszczyca napisał(a):
>> Efekt
>> gitarowy to wzmacniacz pracujący w *złym* zakresie charakterystyki.
>> Wykorzystuje błędną pracę urządzenia. Czy przesterowany wzmacniacz
>> lampowy brzmi dokładnie tak samo jak przesterowany wzmaczniacz
>> tranzystorowy?
>
> Nie, ładniej.
>
>
No, to akurat niedobrze, że ładniej. Ale brzydko też się da, jak
popracować trochę.
A w wesji "mini" pakiety mogą iść do jednego dostawcy, ale do dwóch
różnych urządzeń. Z ich punktu widzenia nie ma znaczenia, czy jest to
trasa "Poznań-Szanghaj-Warszawa" i "Poznań-Wrocław-Warszawa" czy "router
A, B, G" i "router C, D, G".
--
Piotr 'aniou' Meyer
Michal Jankowski napisał(a):
>> Oho, kolejny specjalista od nawozów i od świata. Hendrix miał pierwszą
>> studyjną sesję w Nashvile w 1962. W 1960 inny gitarzysta też w
>> Nashville wynalazł fuzza bawiąc się wzmacniaczem _tranzystorowym_.
>
> I to wszystko dzięki wynalazkom Moore'a. I pewnie jeszcze maszynie
> czasu.
http://www.pldos.pl/bogus/firmy_i_ludzie/fairchild.htm
Wykluczyć się nie da. Może akurat do TEGO wzmacniacza, który przerobiona
na fuzza włożono tranzystor od Fairchilda.
A 'Love me do' jest oczywiście brzdąkaniem na mandolinie...
Tak naprawdę przywołałem tę anegdotę bez intencji ciągnięcia dyskusji. To po
prostu jeden z fajnych żartów Ringa trochę a propos.
Cichy rock to jak miękka skała :)
> Bez elektryczności można wygenerować odpowiednio głośne dźwięki z
> perkusji, organów i orkiestry dętej.
> W świecie steampunka widziałbym więc organy ze sprężarką napędzoną
> maszyną parową, może też instrumenty parowo dęte. Parowej gitary jakoś
> nie widzę.
Bardzo chętnie zobaczyłbym alternatywną historię o takim świecie, nie
książkową, ale np. musical sf w realiach, gdzie mniej lub bardziej innymi
drogami poszła technika i jak to wpłynęło na muzykę. Efekty mogłyby być
świetne, a melodie można zapożyczyć z naszego świata :)
Bilbo
Ale może później albo jeszcze jakoś inaczej. Historia nie biegnie liniowo,
musiałoby to wpłynąć na cały rozwój muzyki. Co zresztą ciekawie byłoby
zobaczyć albo przynajmniej spróbować sobie wyobrazić.
>> Jak potoczyłaby się ewolucja brzmień muzyki?
>
> Jestem pewien, że bardzo podobnie.
A ja nie :)
Bilbo
Na intuicję czuję, że kiedyś musiałoby się to stać, ale może coś innego, w
innym czasie i z innymi efektami jak chodzi o rozwój muzyki.
>> Jak potoczyłaby się
>> ewolucja brzmień muzyki?
>
> Alternatywny świat bez półprzewodników wyglądałby IMO tak, że zgodnie
> z opinią ówczesnych krytyków i wydawców muzyki, rock and roll umarłby
> gdzieś pod koniec lat 50. Żywotność rokendrola polega przecież na tym,
> jak umiejętnie nadąża on za ewolucją elektroniki - ilekroć nam się
> wydaje, że to już zupełnie zdechło i czas najwyższy wrócić do Maurice
> Chevaliera, kolejne rewolucje przynosi tranzystor, scalak i w końcu
> techniki cyfrowe. W alternatywnym świecie bez półprzewodników gitara
> elektryczna oczywiście istnieje, ale brzdąka na niej ktoś stojący
> sztywno i odziany w garnitur, jak wcześni Bitelsi.
Coś by się musiało stać. Życie nie znosi próżni, a muzycy kombinowaliby
jakieś nowe pomysły. Może np. doszłoby do wcześniejszego rozwoju zapożyczeń
instrumentów z różnych stron świata i przetwarzania tego na zachodni styl.
Czy to by oznaczało koniec rocknrolla? Trudno powiedzieć, ludzie zawsze mają
potrzebę wyładowania dzikości.
Bilbo