Google Groups no longer supports new Usenet posts or subscriptions. Historical content remains viewable.
Dismiss

Rajd po piwnicach - Tomb Rider

14 views
Skip to first unread message

monk...@poczta.onet.pl

unread,
Aug 8, 2001, 5:30:16 PM8/8/01
to
Wypełzłem właśnie z Tuuumb Ridera :). Spodziewałem się tragedii, ale zostałem
dosyć pozytywnie zaskoczony. Po pierwsze nie jestem fanem Jolie, a tu całkiem
nieźle się pokazała - ups, mam na myśli nie to, że COŚ pokazała, ale że się
pokazała aktorsko ;))), po drugie nie jestem fanem Lary Croft (bo za dużo
strzela potwór jeden do biednych zwierzątek). Film odebrałem ambiwalentnie -
początek momentami żenujący (co oni jej wsadzili do stanika, że w scenie "Lara
za biurkiem" wygląda jak postać z biustem z tekturowych pudełek ??? Ileż można
dawać czadu za pomocą jednośladu??? Dlaczego w scenie w garażu "kręcenie
motorem" wygląda jakby Jolie siedziała na karuzeli, a nie na motorze - wiem,
wiem, bo siedzi na karuzeli ale ja tego nie powinienem widzieć ;))) itditp);
kiepsko wypada drugi plan (lokaj (Christopher Barrie - czyli Rimmer z momentami
powalającego serialu Red Dwarf ;) ) i szczurowaty spec od komputrów) później
zaczyna się akcja i robi się lepiej; dosyć nastrojowa postać głównego złego
(Iain Glen) i początkowo mocno zadziwiająca (skąd oni wzięli takie coś? :) )
postać drugiego tomb ridera Alexa Westa (Daniel Craig), który jednakowoż dosyć
szybko wpasował się w całość (a za taką łazienkę jak ta we Wenecji to dałbym
królestwo :) ). Dosyć nijako wypada Voight, ale rola takoważ.
Resumując - filmik w miarę nijaki, Jolie dobra jako twarz ale jako Lara w
cąłości to trochę za mało zgrabna (talia!), nie strzela do zwierzątek, całość
boleśnie przwidywalna i za bardzo na poważnie - w filmie tego typu (mumie,
potwory, magiczne zegary itd) wolę więcej przymrużenia oka, więc nawet Mumia 2
bardziej mi się podobała. I momentami kiepskawe efekty. Ale podczas seansu
zapomniałem o mordującym mnie bólu głowy (który oczywiście powrócił ze zdwojoną
siłą po napisach końcowych) więc film da się obejrzeć bez specjalnego
obrzydzenia. No cóż, to przecież tylko ekranizacja gry... :)))

Monkbert

PS A w mojej piwnicy Lara i tak nie dałaby sobie rady :)))

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

Depilator

unread,
Aug 8, 2001, 5:45:07 PM8/8/01
to
Brawo ! Recenzja prawie bez zdradzania fabuły ( prawie - ale z tym drugim
TRem to troche jest spoiler, ale mały). Myślałem, że już nikt tak nie
potrafi.PMOSS na pewno nie ;)
Czyli da się oglądać? Hmmm... A myślałem, że pójdę tylko dla Angeliny ...

Pozdrawiam

Depilator

Użytkownik <monk...@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:6245.000000...@newsgate.onet.pl...

monk...@poczta.onet.pl

unread,
Aug 8, 2001, 5:44:19 PM8/8/01
to
Oczywiście cały czas piszę o filmie Tomb Raider, a nie o nie znanej mi ani
bliżej ani dalej produkcji o koślawym tytule Tomb Rider ;))).

Monkbert

Amarot

unread,
Aug 9, 2001, 4:36:46 AM8/9/01
to
Wlasnie czytam, ze GW klawiatura jednego ze swoich
recenzentow poteznie zjechala Tomb Raidera. Recenzent
ow, pomijajac teze z ktora nie polemizuja, bo filmu nie
widzialem, aczkolwiek ktora wydaje mi sie podejrzana,
popelnil w recenzji DWA bledy rzeczowe. Po pierwsze,
pani nazywa sie Strain, a nie Straine. Poza tym nie grywa
w zadnych filmach porno, tylko w tandetnych thrillerach
erotycznych, w ktorych kochankowie uprawiaja seks w ubraniu...
Jej napakowany maz John Eastman dalby ci, WO, fange w nos
za takie oszczerstwo :)

amarot


Depilator

unread,
Aug 9, 2001, 5:34:26 AM8/9/01
to
Dzięki za kolejnego spoilera. Julie Strain? Wow! Teraz na pewno pójdę!!!

Depilator

Użytkownik "Amarot" <ma...@wp.pl> napisał w wiadomości
news:9kti1p$dcu$1...@sunsite.icm.edu.pl...

Amarot

unread,
Aug 9, 2001, 5:38:50 AM8/9/01
to
> Dzięki za kolejnego spoilera.

O czym mowisz, bo nie kumam? :o

amarot


Depilator

unread,
Aug 9, 2001, 5:41:29 AM8/9/01
to

Użytkownik "Amarot" <ma...@wp.pl> napisał w wiadomości
news:9ktlm6$s4a$1...@sunsite.icm.edu.pl...

> > Dzięki za kolejnego spoilera.
>
> O czym mowisz, bo nie kumam? :o
>
> amarot
>
>

Do tej pory nie wiedzialem:
1. Ze jest drugi(a) Tomb Raider w filmie
2. Ze wystepuje tam Julie Strain

Teraz juz to wiem, choc filmu nie widzialem.

Tylko tyle. Nie przejmuj sie ;)

Pozdrawiam

Depilator


Amarot

unread,
Aug 9, 2001, 5:47:21 AM8/9/01
to
> 1. Ze jest drugi(a) Tomb Raider w filmie

???

> 2. Ze wystepuje tam Julie Strain

Zadna Julie Strain tam nie wystepuje. WO jedynie
wspomnial o niej w recenzji filmu. Zreszta nawet
gdyby grala, podanie nazwiska aktora wystepujacego
w filmie nigdzie w obrebie cywilizowanego usenetu
nie jest uznawane za spoiler.

amarot


Depilator

unread,
Aug 9, 2001, 5:54:01 AM8/9/01
to

Użytkownik "Amarot" <ma...@wp.pl> napisał w wiadomości
news:9ktm64$tm$1...@sunsite.icm.edu.pl...

> > 1. Ze jest drugi(a) Tomb Raider w filmie
>
> ???
Wspomniał o tym monkbert w pierwszym poscie. Chyba, że ja juz zwariowałem.

>
> > 2. Ze wystepuje tam Julie Strain
>
> Zadna Julie Strain tam nie wystepuje. WO jedynie
> wspomnial o niej w recenzji filmu. Zreszta nawet
> gdyby grala, podanie nazwiska aktora wystepujacego
> w filmie nigdzie w obrebie cywilizowanego usenetu
> nie jest uznawane za spoiler.
>

W takim razie przepraszam i zwracam honor.

> amarot
>
>


monk...@poczta.onet.pl

unread,
Aug 9, 2001, 6:17:26 AM8/9/01
to
Depilator:
> Amarot:

> > > 1. Ze jest drugi(a) Tomb Raider w filmie
> > ???
> Wspomniał o tym monkbert w pierwszym poscie. Chyba, że ja juz zwariowałem.

Ano wspomniał, wspomniał, ale pisał też o postaci lokaja (wiedziałeś, że
będzie?), szczurowatego od komputrów (wiedziałeś?), jednośladach
(WIEDZIAŁEŚ???) i niestrzelaniu do zwierzów (a to akurat był lekki
spoiler ;) ) ;)))))))).
Nie popadajmy w paranoję :)! Spoiler to by był gdybym napisał, że ten drugi
piwniczny szperacz ma romans ze szczurowatym od komputrów i w związku z tym
Lara musi zastrzelić lokaja, bo jest zbyt zazdrosny :))).

A tak przy okazji - w filmie który widziałem nie było przynajmniej dwóch
scen zawartych w trailerach, które widziałem wcześniej. Mam nadzieję, że ta
informacja nie zepsuje ci odbioru skomplikowanej fabuły filmu :)))).

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 9, 2001, 6:33:08 AM8/9/01
to

Amarot wrote:

> Wlasnie czytam, ze GW klawiatura jednego ze swoich
> recenzentow poteznie zjechala Tomb Raidera. Recenzent
> ow, pomijajac teze z ktora nie polemizuja, bo filmu nie
> widzialem, aczkolwiek ktora wydaje mi sie podejrzana,
> popelnil w recenzji DWA bledy rzeczowe. Po pierwsze,
> pani nazywa sie Strain, a nie Straine.

Sorki, znałem to głownie z przekazu, uch, oralnego.

> Poza tym nie grywa
> w zadnych filmach porno, tylko w tandetnych thrillerach
> erotycznych, w ktorych kochankowie uprawiaja seks w ubraniu...

E, bo to zaraz w ubraniu nie może być porno... Ja ją (poza 'Heavy Metal
F.A.K.K.') kojarzę tylko z epizodycznej roli w 'Nagiej broni'.

--
Wojciech Orlinski 'de omnibus dubitandum'
http://blackbox.50megs.com

Amarot

unread,
Aug 9, 2001, 7:23:42 AM8/9/01
to
> > Poza tym nie grywa
> > w zadnych filmach porno, tylko w tandetnych thrillerach
> > erotycznych, w ktorych kochankowie uprawiaja seks w ubraniu...
> E, bo to zaraz w ubraniu nie może być porno...

[wybaczcie za ponizsze, ale jest lato i Antonioniego i Bergmana
odkladam w stosie dyskusji na bok :) ]
No dobra, to dodam, ze nie ma (a przynajmniej nie czytalem,
zebym byly) w tych filmach elementow charakterystycznych
dla porno jako gatunku filmowego (no co, w westenie musi
byc kowboj, tutaj tez sa pewne niezmienniki!): penetracji,
close-upow ani fruwajacych pod sufitem cumshotow.

> Ja ją (poza 'Heavy Metal F.A.K.K.') kojarzę tylko
> z epizodycznej roli w 'Nagiej broni'.

Kurcze, nie wiedzialem, ze tam grala... Zaloze, ze pojawila
sie moze na dwie sekundy, ale w ktorym momencie?

amarot


Depilator

unread,
Aug 9, 2001, 7:56:38 AM8/9/01
to
Hej Panowie! Po co od razy tak powaznie?
Nawet gdybyście opowiedzieli cały film, to w tym przypadku nie byłby to
wielki spoiler. To tylko Tomb Raider....

Pozdrawiam

Depilator

Użytkownik <monk...@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości

news:7d85.000000...@newsgate.onet.pl...

Depilator

unread,
Aug 9, 2001, 7:58:23 AM8/9/01
to

Użytkownik "Wojciech Orlinski" <Ig...@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:3B7266E4...@gazeta.pl...

A nie była to przypadkiem Anna Nicole Smith? ( swoją droga b. sympatyczna
:))))

Depilator

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 9, 2001, 7:58:12 AM8/9/01
to

Amarot wrote:

> > E, bo to zaraz w ubraniu nie może być porno...
>
> [wybaczcie za ponizsze, ale jest lato i Antonioniego i Bergmana
> odkladam w stosie dyskusji na bok :) ]
> No dobra, to dodam, ze nie ma (a przynajmniej nie czytalem,
> zebym byly) w tych filmach elementow charakterystycznych
> dla porno jako gatunku filmowego (no co, w westenie musi
> byc kowboj, tutaj tez sa pewne niezmienniki!): penetracji,
> close-upow ani fruwajacych pod sufitem cumshotow.

Amarocie, najwyraźniej nie doceniasz inwencji przemysłu erotycznego. A
co powiesz na porno gumowe, lateksowe, skórzane, role-playing,
wrestlingowe, sado-maso, zwierzęce czy foot-fetishowe?

> > Ja ją (poza 'Heavy Metal F.A.K.K.') kojarzę tylko
> > z epizodycznej roli w 'Nagiej broni'.
>
> Kurcze, nie wiedzialem, ze tam grala... Zaloze, ze pojawila
> sie moze na dwie sekundy, ale w ktorym momencie?

Frank Drebin w banku spermy :-)))))))))))) Początkowo ma niejakie
problemy z oddaniem próbki (co mi przypomina kultowy tekst z książki
'Przejrzysta komórka' Jacquesa Testart, wyszła w serii +/-
nieskończoność: 'Przykro mi, ale oddawałem już nasienie dziś rano'), aż
tu nagle pojawia się Julia (skądinąd całkowicie ubrana), zamyka się z
Drebinem w jakiejś pakamerze, słychać zza drzwi Mnóstwo Dziwnych
Odgłosów, po czym wyłania się szczęśliwy lecz zmęczony Leslie Nielsen z
pomiętym ubraniu z pełnym słoiczkiem.

Grzegorz W. Fedorynski

unread,
Aug 9, 2001, 7:44:51 AM8/9/01
to

On Thu, 9 Aug 2001, Amarot wrote:

> Zreszta nawet
> gdyby grala, podanie nazwiska aktora wystepujacego
> w filmie nigdzie w obrebie cywilizowanego usenetu
> nie jest uznawane za spoiler.

W przypadku Seksmisji również?

Pozdrawiam,

Alojzy

Grzegorz W. Fedorynski

unread,
Aug 9, 2001, 7:53:39 AM8/9/01
to

On Thu, 9 Aug 2001, Amarot wrote:

> Wlasnie czytam, ze GW klawiatura jednego ze swoich
> recenzentow poteznie zjechala Tomb Raidera.

Z recenzji wynika wyłącznie, że Angelina Jolie nie jest w typie WO. Nie
wiem jednak, czy dla stwierdzenia tego prostego faktu warto zamieszczać
tak długi tekst.

No, jest jeszcze drugi smaczek tej recenzji - teraz już wiemy, dlaczego WO
lubi nieakcelerowaną, dużo gorszą Larę - dzięki temu może sobie pewne
rzeczy wyobrażać. W takim razie najlepszą grą na świecie jest Pong - to
dopiero pole do domysłów...

Pozdrawiam,

Alojzy

Amarot

unread,
Aug 9, 2001, 8:37:22 AM8/9/01
to
> > [wybaczcie za ponizsze, ale jest lato i Antonioniego i Bergmana
> > odkladam w stosie dyskusji na bok :) ]
> > No dobra, to dodam, ze nie ma (a przynajmniej nie czytalem,
> > zebym byly) w tych filmach elementow charakterystycznych
> > dla porno jako gatunku filmowego (no co, w westenie musi
> > byc kowboj, tutaj tez sa pewne niezmienniki!): penetracji,
> > close-upow ani fruwajacych pod sufitem cumshotow.
> Amarocie, najwyraźniej nie doceniasz inwencji przemysłu
> erotycznego. A co powiesz na porno gumowe, lateksowe,
> skórzane, role-playing, wrestlingowe, sado-maso, zwierzęce
> czy foot-fetishowe?

Hmmm, w teorii brzmi ladnie, ale w praktyce chyba nie istnieje.
Myle sie? :) Tak sobie kombinuje, ze to bylby pomysl,
by spragnionej wrazen (i zastepczo karmionej ponrografia
typu Zbuntowany aniol) masowej publice przmycic porno
do TV i ba - puszczac je przed 23:00. Po prostu ubierasz
protagonistow w lateks i kazesz im robic to samo co bez
niego. Trudno byloby krytykom udowodnic, ze robia cos
niestosownego! Albo nadawac o 9:00 program o aerobiku,
w ktorym cwiczenia wykonuje gwiazda porno. Nie rozumiem,
czemu jeszcze nikt na to nie wpadl? :o

> > > Ja ją (poza 'Heavy Metal F.A.K.K.') kojarzę tylko
> > > z epizodycznej roli w 'Nagiej broni'.
> > Kurcze, nie wiedzialem, ze tam grala... Zaloze, ze pojawila
> > sie moze na dwie sekundy, ale w ktorym momencie?
> Frank Drebin w banku spermy :-)))))))))))) Początkowo ma
> niejakie problemy z oddaniem próbki (co mi przypomina
> kultowy tekst z książki 'Przejrzysta komórka' Jacquesa
> Testart, wyszła w serii +/- nieskończoność: 'Przykro mi,
> ale oddawałem już nasienie dziś rano'), aż tu nagle pojawia
> się Julia (skądinąd całkowicie ubrana), zamyka się z Drebinem
> w jakiejś pakamerze, słychać zza drzwi Mnóstwo Dziwnych
> Odgłosów, po czym wyłania się szczęśliwy lecz zmęczony
> Leslie Nielsen z pomiętym ubraniu z pełnym słoiczkiem.

Cholera, pamietam ta postac, ale w czasie gdy ogladalem film
nie kojarzylem jeszcze nazwiska Strain :) Z tego co widze,
patrzac sobie teraz na jej filmografie, pojawiala sie jako
ciekawostka w Gliniarzu z Beverly Hills III czy Czarownica
samego Jima Wynorskiego, a nawet filmie rezyserowanym
przez slynnego maloletniego gwiazdora kina lat 80, Coreya
Feldmana.

amarot


Wojciech Orlinski

unread,
Aug 9, 2001, 8:34:05 AM8/9/01
to

"Grzegorz W. Fedorynski" wrote:

> No, jest jeszcze drugi smaczek tej recenzji - teraz już wiemy, dlaczego WO
> lubi nieakcelerowaną, dużo gorszą Larę - dzięki temu może sobie pewne
> rzeczy wyobrażać.

Wypraszam sobie, mój iMac wszystko akceleruje jak należy.

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 9, 2001, 8:48:34 AM8/9/01
to

Amarot wrote:

> > Amarocie, najwyraźniej nie doceniasz inwencji przemysłu
> > erotycznego. A co powiesz na porno gumowe, lateksowe,
> > skórzane, role-playing, wrestlingowe, sado-maso, zwierzęce
> > czy foot-fetishowe?
>
> Hmmm, w teorii brzmi ladnie, ale w praktyce chyba nie istnieje.
> Myle sie? :)

http://www.shiny.co.uk/

(mam jeden fetysz, który się różni tylko o literówkę od jednej z ich
specjalności - mac_k_intosh to jakiś gumowy fartuch ochronny).

> do TV i ba - puszczac je przed 23:00. Po prostu ubierasz
> protagonistow w lateks i kazesz im robic to samo co bez
> niego. Trudno byloby krytykom udowodnic, ze robia cos
> niestosownego! Albo nadawac o 9:00 program o aerobiku,
> w ktorym cwiczenia wykonuje gwiazda porno. Nie rozumiem,
> czemu jeszcze nikt na to nie wpadl? :o

Z kolei w filmie '101 Reykjavik', ktory ma być głownym hitem
tegorocznego warszawskiego festiwalu filmowego, jeden pan podobno
właśnie wykorzystuje niewinną kasetę z instruktażem aerobiku jako porno.
Obchodzenie zakazów pornografii po omacku (nomen obleśnomen) to stary
wynalazek - stosował to już 50 lat temu Irving Klaw fotografując Betty
Page. Współcześnie ewidentnym przykładem takiego obejścia są choćby
seriale plażowe.

> Cholera, pamietam ta postac, ale w czasie gdy ogladalem film
> nie kojarzylem jeszcze nazwiska Strain :) Z tego co widze,
> patrzac sobie teraz na jej filmografie, pojawiala sie jako
> ciekawostka w Gliniarzu z Beverly Hills III czy Czarownica
> samego Jima Wynorskiego, a nawet filmie rezyserowanym
> przez slynnego maloletniego gwiazdora kina lat 80, Coreya
> Feldmana.

Nic z tego nie oglądałem (ja bym jej w ogóle nie skojarzył gdyby nie gra
komputerowa).

Ewa

unread,
Aug 9, 2001, 9:01:15 AM8/9/01
to
Wojciech Orlinski <Ig...@gazeta.pl> napisal(a) tak:

> Z kolei w filmie '101 Reykjavik', ktory ma być głownym hitem
> tegorocznego warszawskiego festiwalu filmowego, jeden pan podobno
> właśnie wykorzystuje niewinną kasetę z instruktażem aerobiku jako porno.

W kwestii formalnej: 101 Reykiavik zajal drugie miejsce w plebiscycie
publicznosci w poprzedniej edycji WMFF.
Po festiwalu film zostal zakupiony i jest w jesiennej ofercie Tantry.


AW


Wojciech Orlinski

unread,
Aug 9, 2001, 9:01:21 AM8/9/01
to

Ewa wrote:

> > Z kolei w filmie '101 Reykjavik', ktory ma być głownym hitem
> > tegorocznego warszawskiego festiwalu filmowego, jeden pan podobno
> > właśnie wykorzystuje niewinną kasetę z instruktażem aerobiku jako porno.
>
> W kwestii formalnej: 101 Reykiavik zajal drugie miejsce w plebiscycie
> publicznosci w poprzedniej edycji WMFF.
> Po festiwalu film zostal zakupiony i jest w jesiennej ofercie Tantry.

Sory, strzeliłem dezinfo - chodziło mi właśnie o to, że oficjalną
premierę ma mieć na tegorocznym festiwalu, po czym wejdzie do
rozpowszechniania.

Grzegorz W. Fedorynski

unread,
Aug 9, 2001, 9:34:47 AM8/9/01
to

On Thu, 9 Aug 2001, Wojciech Orlinski wrote:

> > No, jest jeszcze drugi smaczek tej recenzji - teraz już wiemy, dlaczego WO
> > lubi nieakcelerowaną, dużo gorszą Larę - dzięki temu może sobie pewne
> > rzeczy wyobrażać.

> Wypraszam sobie, mój iMac wszystko akceleruje jak należy.

Z poprzednich dyskusji zapamiętałem, że grałeś w TR na konsoli - jedną
część nawet od Ciebie pożyczałem.

Pozdrawiam,

Alojzy

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 9, 2001, 11:09:06 AM8/9/01
to
"Grzegorz W. Fedorynski" wrote:

> > Wypraszam sobie, mój iMac wszystko akceleruje jak należy.
>
> Z poprzednich dyskusji zapamiętałem, że grałeś w TR na konsoli - jedną
> część nawet od Ciebie pożyczałem.

A także na powerbooku 1400 oraz iMacu.

--
Za prace w reklamie kiedys beda rozliczac jak za socrealizm
(c) Andrzej Legus, 1966-2001

monk...@poczta.onet.pl

unread,
Aug 9, 2001, 11:46:08 AM8/9/01
to
Depilator:
> Hej Panowie! Po co od razy tak powaznie?
> Nawet gdybyście opowiedzieli cały film, to w tym przypadku nie byłby to
> wielki spoiler. To tylko Tomb Raider....

Ha, prowokator ;). Najpierw sam zaczynasz, potem nawołujesz do pokoju, co?
I pewnie chcesz pokojowego Nobla, hę? :))) A poza tym, kto powiedział, że było
poważnie ? ;)))
BTW - fascynuje mnie twój sposób tworzenia postów. Mianowicie część czynisz
zgodnie z tzw. zasadami (odpowiedź pod tekstem poprzednim, przycinanie cytatów)
a część niezgodnie - czyżby:
a) Depilatorów bylo dwóch?
b) Depilator jest jeden ale jaźnie dwie?
c) jesteś ty, Depilator i ty?
:)))

Depilator

unread,
Aug 9, 2001, 12:41:24 PM8/9/01
to

Użytkownik <monk...@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:7d85.000000...@newsgate.onet.pl...
>
> Ha, prowokator ;). Najpierw sam zaczynasz, potem nawołujesz do pokoju,
co?
Ja? Prowokator? Nieeee...;)

> I pewnie chcesz pokojowego Nobla, hę?
No, skoro już pytasz...........

> a) Depilatorów bylo dwóch?
Zdecydowanie jeden.


> b) Depilator jest jeden ale jaźnie dwie?

Tylko dwie? Gdybys tylko wiedział.... ;)


> c) jesteś ty, Depilator i ty?

Ha ha ha ( też mi się podobał )
> :)))
>
> Monkbert

Pozdrawiam

Depilator

PS. Mam nadzieję, że ten wyszedł ok. Starałem się bardzo, ale on mi ciągle
przeszkadza... :)))

Michal Jankowski

unread,
Aug 9, 2001, 6:14:16 PM8/9/01
to

A wiesz, nawet chcialem tez o tym wspomniec, ale przypomnialo mi sie,
ze z jednej strony - w napisach czolowych jednego nazwiska brakowalo, z
drugiej strony - na plakatach w kinie bylo... I w recenzjach tez
pewnie bylo, chociaz juz nie pamietam...

MJ

Artur Wieckowski

unread,
Aug 10, 2001, 3:40:16 AM8/10/01
to
Michal Jankowski <mic...@fuw.edu.pl> napisal(a) tak:

> > > Zreszta nawet
> > > gdyby grala, podanie nazwiska aktora wystepujacego
> > > w filmie nigdzie w obrebie cywilizowanego usenetu
> > > nie jest uznawane za spoiler.
> >
> > W przypadku Seksmisji również?
>
> A wiesz, nawet chcialem tez o tym wspomniec, ale przypomnialo mi sie,
> ze z jednej strony - w napisach czolowych jednego nazwiska brakowalo, z
> drugiej strony - na plakatach w kinie bylo... I w recenzjach tez
> pewnie bylo, chociaz juz nie pamietam...

Jeszcze bardziej skrajna sytuacja jest z Siedem, jak sobie przypominacie
nazwiska jednego z glownych bohaterow nie bylo ani na plakatach ani w
napisach poczatkowych.

AW


chasba

unread,
Aug 10, 2001, 3:09:13 PM8/10/01
to

Amarot, niech zdrowie go nie opuszcza, napisał(a) w wiadomości:
<9kti1p$dcu$1...@sunsite.icm.edu.pl>...

No nie, nie, nie! Mam nagranych na swym magnetowidzie kilkadziesiat minut
dowodow na to, ze bohaterki grane przez Julcie nie uprawiaja jedynie seksu w
ubraniu. Takze bez niego. Poza tym wystepuje ona rowniez w filmach, w
ktorych nie odkrywa nic poza (przyznajmy, dosc mizernym) talentem aktorskim.
A podkladajac sciezke dzwiekowa do FAKK2 w ogole mogla przeciez poslugiwac
sie jeno glosem. Brala nawet dodatkowe lekcje aktorskie z tego powodu...
I co do bledow rzeczowych: malzonek Julci to KEVIN Eastman, nie John. Mozesz
to sprawdzic siegajac po pierwszy z brzego Heavy Metal z ostatnich lat.
Mam nadzieje, ze to nie jedyna Twoja pomylka i zgodnie z tym, co napisala
Koszerna Julcia zaliczyla jednak jakies porno.
Ach jak ja lubie polowac na takie biale kruki...:)
Chasba


Grzegorz W. Fedorynski

unread,
Aug 10, 2001, 6:18:11 PM8/10/01
to

On Fri, 10 Aug 2001, chasba wrote:

> >popelnil w recenzji DWA bledy rzeczowe. Po pierwsze,
> >pani nazywa sie Strain, a nie Straine. Poza tym nie grywa
> >w zadnych filmach porno, tylko w tandetnych thrillerach
> >erotycznych, w ktorych kochankowie uprawiaja seks w ubraniu...
> >Jej napakowany maz John Eastman dalby ci, WO, fange w nos
> >za takie oszczerstwo :)

> No nie, nie, nie! Mam nagranych na swym magnetowidzie kilkadziesiat minut
> dowodow na to, ze bohaterki grane przez Julcie nie uprawiaja jedynie seksu w
> ubraniu. Takze bez niego.

Zawsze uważałem Amarota za speca od porno, więc gdy przeczytałem jego
list, wziąłem go za 100% prawdę. Potem wpisałem sobie w IMDB imię i
nazwisko JS i - co tu kryć - trochę zwątpiłem. Wiem, że filmów w zasadzie
nie poznaje się po tytule, ale przeczytajcie sami... :-)

Pozdrawiam,

Alojzy

Amarot

unread,
Aug 11, 2001, 1:36:05 AM8/11/01
to
> Zawsze uważałem Amarota za speca od porno, więc gdy
> przeczytałem jego list, wziąłem go za 100% prawdę.

A precz z takimi zaszczytami :) Ostatnim filmem porno jaki widzialem,
byla rodzima produkcja zatytulowana Wacek. O malo nie umarlem
ze smiechu. Nie wiedzialem dotad, ze i w naszym kraju powstaja
klasyki Ż-movies :)

> Potem wpisałem sobie w IMDB imię i nazwisko JS i - co
> tu kryć - trochę zwątpiłem. Wiem, że filmów w zasadzie
> nie poznaje się po tytule, ale przeczytajcie sami... :-)

Lody na patyku tez brzmia 'branzowo', a przeciez nie bylo
tam nadmiernych ekscesow

amarot

Amarot

unread,
Aug 11, 2001, 1:36:03 AM8/11/01
to
> > Wlasnie czytam, ze GW klawiatura jednego ze swoich
> > recenzentow poteznie zjechala Tomb Raidera. Recenzent
> > ow, pomijajac teze z ktora nie polemizuja, bo filmu nie
> > widzialem, aczkolwiek ktora wydaje mi sie podejrzana,
> > popelnil w recenzji DWA bledy rzeczowe. Po pierwsze,
> > pani nazywa sie Strain, a nie Straine. Poza tym nie grywa
> > w zadnych filmach porno, tylko w tandetnych thrillerach
> > erotycznych, w ktorych kochankowie uprawiaja seks w ubraniu...
> > Jej napakowany maz John Eastman dalby ci, WO, fange w nos
> > za takie oszczerstwo :)
> No nie, nie, nie! Mam nagranych na swym magnetowidzie kilkadziesiat
> minut dowodow na to, ze bohaterki grane przez Julcie nie uprawiaja
> jedynie seksu w ubraniu. Takze bez niego.

Jasny gwint, to byla tylko przenosnia. Pewnie, ze czasem cos odslania,
ale NIE WIERZE i z tego co wiem o dzialaniu branzy erotycznych celebrities,
jestem wrecz pewien, ze Julie Strain nigdy nie pozwolila sobie na ekranie
na - uzywajac jezyka naszych parlamentarzystow - pokazanie narzadow
plciowych w trakcie stosunku. Poza Traci Lords, ktora calkowicie wyparla
sie tego co niegdys robila, nie znam przypadku w showbiznesie, zeby
aktorka porno poruszala sie po mainstreamie (czy chocby jego obrzezach)
- a Strain ma takie ambicje. Nie sadze wiec, zeby kiedykolwiek zdecydowala
sie na powyzsze.

Filmy, w ktorych wystepowala charakteryzuja sie tym, ze widac wszystko
w slow motion, przy romantycznej muzyczce, cos jak z Playboya. Aczkolwiek,
zdziwilem sie przejrzawszy jej filmografie, bo w paru filmach faktycznie
wystepowala razem z prawdziwymi gwiazdami porno. Ale to sie zdarza.
Mowie - nie wierze, zeby ktoras z aktorek typu Strain, Tane McLure, Kim
Dawson, Gabriella Hall czy Shannon Tweed 'zagrala' w hardcorze. Nie ogladam
takich filmow, wiec nie mam namacalnej pewnosci, ale dopoki ktos nie powie,

ze w takim to a takim filmie widac jak Julie Strain (...), nie dam wiary...

> I co do bledow rzeczowych: malzonek Julci to KEVIN Eastman, nie John.

Rzekles.

amarot

monk...@poczta.onet.pl

unread,
Aug 11, 2001, 1:10:14 PM8/11/01
to
Amarot:
> Poza Traci Lords, ktora calkowicie wyparla
> sie tego co niegdys robila, nie znam przypadku w showbiznesie, zeby
> aktorka porno poruszala sie po mainstreamie (czy chocby jego obrzezach)
> - a Strain ma takie ambicje. Nie sadze wiec, zeby kiedykolwiek zdecydowala
> sie na powyzsze.

Niejaka Kimberly Ashley Gere, aktorka "jaknajbardziejpornograficzna" (i to
z duuużym starzem) występowała w kilku odcinkach Millenium, grając jakąć w
miarę nawet pokazywaną (w ubraniu ;) ) rolę. Oprócz tego przewijała się gdzieś
w innych serialowych tłach (chyba nawet w X Files i Space:Above and Beyond - po
naszemu AFAIK Gwiezdna eskadra, po mojemu Gwiezdni jajcarze ;) ). A Traci Lords
z tego co kojarzę (ale głowy ani niczego innego nie dam) ma o tyle czystą
sytuację, że okazało się, iż filmy z jej udziałem muszą zostać wycofane z
dystrybucji, gdyż występując w nich była "jaknajbardziejniepełnoletnia". Jeśli
to prawda to brawo dla spryciuli - kasę wzięła, filmów nie ma ;))).

[...]


> > I co do bledow rzeczowych: malzonek Julci to KEVIN Eastman, nie John.
> Rzekles.

Jak dla mnie to może to być nawet Kodak Eastman ;))).

Monkbert

chasba

unread,
Aug 11, 2001, 1:39:28 PM8/11/01
to

Amarot, niech zdrowie go nie opuszcza, napisał(a) w wiadomości:
>>Chasba:

>> No nie, nie, nie! Mam nagranych na swym magnetowidzie kilkadziesiat
>> minut dowodow na to, ze bohaterki grane przez Julcie nie uprawiaja
>> jedynie seksu w ubraniu. Takze bez niego.
>
>Jasny gwint, to byla tylko przenosnia. Pewnie, ze czasem cos odslania,
>ale NIE WIERZE i z tego co wiem o dzialaniu branzy erotycznych celebrities,
>jestem wrecz pewien, ze Julie Strain nigdy nie pozwolila sobie na ekranie
>na - uzywajac jezyka naszych parlamentarzystow - pokazanie narzadow
>plciowych w trakcie stosunku.

Nie wierzysz Wyborczej?.. Ja tez od lat mam ich za klamcow i manipulatorow,
ale czemu w TAKIEJ sprawie mieliby klamac??? Ja sie tej informacji uczepilem
z radoscia, a teraz odbierana jest mi nadzieja... Widzialem Julcie w
ostrzejszych scenach erotycznych (lagodniejsze to te, w ktorych wystepuje
wspomniana przez ciebie nizej Gabrielle Hall - zawsze to samopowolne
ujezdzanie bez specjalnycvh czulosci ;]). Moze gosc z Koszernej siegnal
jednak tam, gdzie nasz wzrok nie siega. Wiesz, moja kumpelka tez nie mogla
uwierzyc, ze sa filmy, w ktorych Sandra Bullock i Michalina Pieprz wystapily
nago...

>Poza Traci Lords, ktora calkowicie wyparla
>sie tego co niegdys robila, nie znam przypadku w showbiznesie, zeby
>aktorka porno poruszala sie po mainstreamie (czy chocby jego obrzezach)

????????? Gdzie sie wyparla? Przeszla na emeryture w wieku 20 lat zaczynajac
grac w mainstreamach, ale sie nie wyparla! Jedyny mi znany wypadek to chat z
nia, kiedy odpowiadala tylko na pytania o muzyke do Mortal Kombat i
aktorstwo telewizyjne, nie chcac mowic o karierze porno. Ale sie nie
wyparla...
Chyba, ze mylisz Goddes Traci z bohaterka Deep Throat (wspomnianego tu chyba
w innym watku) - Ktora publicznie oskarzyla ludzi wypozyczajacych te kasete:
"kiedy ogladajasz ten film, to tak jakbys mnie gwalcil"... Widzialem te
scene w tv i na pewno nie obejrze Glebokiego Gardla. Zrobilo to wrazenie. A
Traci wysyla autogrtafy na fotkach z "Love You, Traci".


>- a Strain ma takie ambicje. Nie sadze wiec, zeby kiedykolwiek zdecydowala
>sie na powyzsze.


Strain sie starzeje. Kociak Penthausa wie, ze FAKK2 moglo byc ostatnia
szansa przed zakonczeniem kariery. ale malzonek i Bisley chyba jednak zle
wybrali...

>Filmy, w ktorych wystepowala charakteryzuja sie tym, ze widac wszystko
>w slow motion, przy romantycznej muzyczce, cos jak z Playboya. Aczkolwiek,
>zdziwilem sie przejrzawszy jej filmografie, bo w paru filmach faktycznie
>wystepowala razem z prawdziwymi gwiazdami porno. Ale to sie zdarza.
>Mowie - nie wierze, zeby ktoras z aktorek typu Strain, Tane McLure, Kim
>Dawson, Gabriella Hall czy Shannon Tweed 'zagrala' w hardcorze. Nie ogladam
>takich filmow, wiec nie mam namacalnej pewnosci, ale dopoki ktos nie powie,
>ze w takim to a takim filmie widac jak Julie Strain (...), nie dam wiary...

Nie zebym chcial uchodzic na X muzie za eksperta od kina erotycznego, ale
smiem przypuszczac, ze piszac Tane McLure chodzilo Ci raczej o Tane McClure
(chuda brunetka z ladna twarza i malenkimi piersiami). Z calej tej ekipy to
Shannon Tweed jest najbardziej mainstreamowa (ale ona ma jeszcze wieksze
problemy z wiekiem niz Julcia)

>
>> I co do bledow rzeczowych: malzonek Julci to KEVIN Eastman, nie John.
>
>Rzekles.
>
>amarot

Wolalbym to ja sie mylic - i zostac zaskoczony spisem filmow porno pani
Strain\Eastmann. Tyle, ze chyba zas wyjdzie na to, ze Koszerna napisala co
chciala, bo i tak nikt z czytelnikow dzialu kulturalnego sie na tym nie
zna... A propos - ktos czytal tekst o nominacjach nagrod dla amerykanskich
seriali w Telewizyjnej? To byla dopiero granda!
Chasba


chasba

unread,
Aug 11, 2001, 2:44:47 PM8/11/01
to

monk...@poczta.onet.pl , niech zdrowie go nie opuszcza,napisał(a) w
wiadomości: <5e1f.000000...@newsgate.onet.pl>...

>A Traci Lords
>z tego co kojarzę (ale głowy ani niczego innego nie dam) ma o tyle czystą
>sytuację, że okazało się, iż filmy z jej udziałem muszą zostać wycofane z
>dystrybucji, gdyż występując w nich była "jaknajbardziejniepełnoletnia".
Jeśli
>to prawda to brawo dla spryciuli - kasę wzięła, filmów nie ma ;))).


Traci Lords ocyganila pornoproducentow, ze jest o rok starsza i zaczela
wystepowac w wieku lat 16 w filmach przyrodniczych. Skonczyla z nimi w wieku
lat 20, wiec nie ma podstaw do usuniecia calej jej biografii.
Chasba

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 11, 2001, 7:01:49 PM8/11/01
to
Użytkownik "chasba" <cha...@wp.pl> napisał w wiadomości
news:9l3rhp$j35$1...@news.tpi.pl...

> Tyle, ze chyba zas wyjdzie na to, ze Koszerna napisala co
> chciala, bo i tak nikt z czytelnikow dzialu kulturalnego sie na tym nie
> zna... A propos - ktos czytal tekst o nominacjach nagrod dla
amerykanskich
> seriali w Telewizyjnej? To byla dopiero granda!

Autorem obu tekstow byl WO, wiec pewnie moglby odpowiedziec na konkretny
zarzut, gdybys jakis podal (zreszta niektore juz przeciez sprostowal).

Przyznam, ze mnie, w tekscie o nominacjach serialowych, zdziwilo haslo,
jakoby na Sopranos krytyka amerykanska nie zostawila suchej nitki za rozne
rzeczy. Na moje oko Sopranos jest od trzech lat jednym z najlepiej
recenzowanych kawalkow telewizji w ogole i nawet te typowe zarzuty
(przemoc, negatywny portret italoamerykanow) byly raczej wyciagane przez
rozne skrajnie ustosunkowane srodowiska. Krytycy akurat ( z tego co udalo
mi sie przeczytac, czyli np. z New York Timesa) chwalili serial wlasnie za
wszystkie cechy, ktore ograniczaja go do kabla, czyli za ostra przemoc,
golizne, wulgaryzmy, polityczna niepoprawnosc itp.

--
Michal Chacinski
cha...@stgambit.gda.pl

You have never spent a night with a corpse, I take it?


Wojciech Orlinski

unread,
Aug 12, 2001, 4:31:30 AM8/12/01
to
"Rufus T. Firefly" wrote:

> Autorem obu tekstow byl WO, wiec pewnie moglby odpowiedziec na konkretny
> zarzut, gdybys jakis podal (zreszta niektore juz przeciez sprostowal).

Sory, jak widzę tekst zaczynający się od 'W Koszernej...' myślę sobie
'oho, znowu kolejne wcielenie boukuna' i filtruję.

> Przyznam, ze mnie, w tekscie o nominacjach serialowych, zdziwilo haslo,
> jakoby na Sopranos krytyka amerykanska nie zostawila suchej nitki za rozne
> rzeczy. Na moje oko Sopranos jest od trzech lat jednym z najlepiej
> recenzowanych kawalkow telewizji w ogole i nawet te typowe zarzuty
> (przemoc, negatywny portret italoamerykanow) byly raczej wyciagane przez
> rozne skrajnie ustosunkowane srodowiska.

Czytalem bardzo zjeżony tekst poświęcony odcinkowi o zamordowaniu
kobiety w ciaży, że to już przegięcie. No i protesty przeciwko szerzeniu
stereotypów na temat Włochów w USA.

Amarot

unread,
Aug 12, 2001, 5:25:12 AM8/12/01
to
> Nie wierzysz Wyborczej?.. Ja tez od lat mam ich za klamcow
> i manipulatorow, ale czemu w TAKIEJ sprawie mieliby klamac???
> Ja sie tej informacji uczepilem z radoscia, a teraz odbierana jest
> mi nadzieja...

WO, ktory popelnil ten tekst, jest przeciez na grupie... Z tego jak
rozumiem jego wyjasnienia, sam nie widzial zadnego takowego
filmu, a jedynie przekazal zaslyszana gdzies opinie.

> Widzialem Julcie w ostrzejszych scenach erotycznych

Pozwol, ze zapytam czy byly na tyle ostre, ze kwalifikowaly sie
wedlug definicji naszych parlamentarzystow do nazwania ich
pornografia?

> >Poza Traci Lords, ktora calkowicie wyparla
> >sie tego co niegdys robila, nie znam przypadku w showbiznesie,
> zeby >aktorka porno poruszala sie po mainstreamie (czy chocby
> jego obrzezach)
> ????????? Gdzie sie wyparla? Przeszla na emeryture w wieku 20
> lat zaczynajac grac w mainstreamach, ale sie nie wyparla!

Moja wiedze o mechanizmach branzy porno czerpie glownie z ksiazki,
ktora niegdys sobie kupilem w Amazonie. Rzecz nazywa sie Babylon
Blue: History of Adult Cinema i opisuje najwieksza afere, jaka wybuchla
w branzy w latach 80., gdy okazalo sie, ze Lords grajac w filmach
byla niepelnoletnia. Zapeczyla wowczas, ze robila to swiedomie -
zeznala, ze ja terroryzowano, ze byla na prochach i w ogole nie
pamieta, zeby kiedykolwiek grala w jakims porno. Zrobila sie
duza afera, z powodu ktorej musiala z branzy odejsc najwieksza
w historii gwiazda XXX, Ginger Lynn (do dzis nie mogaca znalezc
swojego miejsca nawet w kinie klasy B, jak sie BTW okazuje -
to ona byla ta tanaczaca na rurze modelka z teledysku Metalliki,
o ktora kiedys zahaczyla jedna z dyskusji!).

> Nie zebym chcial uchodzic na X muzie za eksperta od kina
> erotycznego, ale smiem przypuszczac, ze piszac Tane McLure
> chodzilo Ci raczej o Tane McClure (chuda brunetka z ladna twarza
> i malenkimi piersiami).

Gdy ja kiedys widzialem na PRO7 albo RTL2 zappujac w nocy
po kanalach, byla jeszcze blondynka :) Co do jej nazwiska,
nie sprzeczam sie.

amarot

Amarot

unread,
Aug 12, 2001, 5:25:13 AM8/12/01
to
> > Poza Traci Lords, ktora calkowicie wyparla
> > sie tego co niegdys robila, nie znam przypadku w showbiznesie,
> > zeby aktorka porno poruszala sie po mainstreamie (czy chocby
> > jego obrzezach) - a Strain ma takie ambicje. Nie sadze wiec,
> > zeby kiedykolwiek zdecydowala sie na powyzsze.
> Niejaka Kimberly Ashley Gere, aktorka "jaknajbardziejpornograficzna"
> (i to z duuużym starzem) występowała w kilku odcinkach Millenium,
> grając jakąć w miarę nawet pokazywaną (w ubraniu ;) ) rolę. Oprócz
> tego przewijała się gdzieś w innych serialowych tłach (chyba nawet
> w X Files i Space:Above and Beyond - po naszemu AFAIK Gwiezdna
> eskadra, po mojemu Gwiezdni jajcarze ;) ).

No prosze, to mnie zaskoczyles! Nie wiedzialem, ze - jak ja opisuje
Babylon Blue - 'najglosniejsza' (w sensie doslownym) gwiazda filmow
sportowych, Ashlyn Gere zarabia teraz na chleb na oplotkach
mainstreamu :)

> A Traci Lords z tego co kojarzę (ale głowy ani niczego innego
> nie dam) ma o tyle czystą sytuację, że okazało się, iż filmy
> z jej udziałem muszą zostać wycofane z dystrybucji, gdyż
> występując w nich była "jaknajbardziejniepełnoletnia". Jeśli
> to prawda to brawo dla spryciuli - kasę wzięła, filmów nie ma ;))).

Z tego co wiem, rzeczywiscie, w wiekszosci krajow sa zabronione.
Akurat tutaj Chasba zupelnie nie ma racji.

amarot

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 12, 2001, 7:26:17 AM8/12/01
to
Użytkownik "Amarot" <ma...@wp.pl> napisał w wiadomości
news:01c1230f$79ede540$LocalHost@default...

> Moja wiedze o mechanizmach branzy porno czerpie glownie z ksiazki,
> ktora niegdys sobie kupilem w Amazonie. Rzecz nazywa sie Babylon
> Blue: History of Adult Cinema i opisuje najwieksza afere, jaka wybuchla
> w branzy w latach 80., gdy okazalo sie, ze Lords grajac w filmach
> byla niepelnoletnia. Zapeczyla wowczas, ze robila to swiedomie -
> zeznala, ze ja terroryzowano, ze byla na prochach i w ogole nie
> pamieta, zeby kiedykolwiek grala w jakims porno.

Amarocie, a moglbys sprawdzic w BB taka drobna informacje - pamietam, ze
czytalem gdzies przy okazji premiery "Stukostrachow" Kinga, ze ostatecznie
na oficjalnym rynku pozostal JEDEN film przyrodniczy z Lords, do udzialu w
ktorym sie przyznala i ktory zweryfikowano jako nakrecony po ukonczeniu
przez nia 18 roku zycia. Moze BB jest w stanie to potwierdzic?

monk...@poczta.onet.pl

unread,
Aug 12, 2001, 8:23:10 AM8/12/01
to
Rufus T. Firefly:
[...]

> Amarocie, a moglbys sprawdzic w BB taka drobna informacje - pamietam, ze
> czytalem gdzies przy okazji premiery "Stukostrachow" Kinga, ze ostatecznie
> na oficjalnym rynku pozostal JEDEN film przyrodniczy z Lords, do udzialu w
> ktorym sie przyznala i ktory zweryfikowano jako nakrecony po ukonczeniu
> przez nia 18 roku zycia. Moze BB jest w stanie to potwierdzic?

Nie wiem jak zweryfikuje to Amamrot i BB, ale ktoś kiedyś ;) taką
informację podawał - co więcej twierdząc również, iż ten jedyny "pełnoletni"
film Lords został (oczywiscie celowo) nakręcony w dniu jej 18 urodzin (z tym,
że ta informacja prawdopodobnie pochodzi z jakiegoś pisma "branżowego", więc
może być równie prawdziwa jak inne opowieści z takowych ;))) ).

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 12, 2001, 10:21:14 AM8/12/01
to
Użytkownik "Wojciech Orlinski" <ig...@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:3B763EE1...@gazeta.pl...

> > Autorem obu tekstow byl WO, wiec pewnie moglby odpowiedziec na
konkretny
> > zarzut, gdybys jakis podal (zreszta niektore juz przeciez sprostowal).
>
> Sory, jak widzę tekst zaczynający się od 'W Koszernej...' myślę sobie
> 'oho, znowu kolejne wcielenie boukuna' i filtruję.

Z jednej strony zrozumiale. Tez mialem w pierwszej chwili ten sam odruch.
Z drugiej - haslo "Koszerna", "Wybiórcza" itp. czysciej slysze chyba w
wydaniu jajcarskim, niz na powaznie.

> > Przyznam, ze mnie, w tekscie o nominacjach serialowych, zdziwilo
haslo,
> > jakoby na Sopranos krytyka amerykanska nie zostawila suchej nitki za
rozne
> > rzeczy. Na moje oko Sopranos jest od trzech lat jednym z najlepiej
> > recenzowanych kawalkow telewizji w ogole i nawet te typowe zarzuty
> > (przemoc, negatywny portret italoamerykanow) byly raczej wyciagane
przez
> > rozne skrajnie ustosunkowane srodowiska.
>
> Czytalem bardzo zjeżony tekst poświęcony odcinkowi o zamordowaniu
> kobiety w ciaży, że to już przegięcie. No i protesty przeciwko szerzeniu
> stereotypów na temat Włochów w USA.

No wlasnie to sa te motywy, ktore wydaja mi sie zupelnie oczywiste i daje
glowe, ze scenarzysci (+ tworcy, szefowie kanalu itp.) wstawiaja je z
absolutna premedytacja, dokladnie z zalozeniem, ze "teraz pokazemy cos, co
absolutnie nie mogloby sie znalezc nigdzie indziej". Podejrzewam, ze
reakcja jest zakladana z gory - wiadomo, ze ktos sie oburzy (chocby
ortodoksyjne srodowiska chrzescijanskie, na ktore zawsze mozna liczyc) i
wiadomo, ze bedzie sie o tym mowic. Wynik - z jednej strony reklama, z
drugiej podkreslenie tego, co odroznia takie HBO od NBC, ABC itd. Poza tym
to przeciez oczywiste - Sopranos olewa PC, wiec co sie dziwic, ze
poszkodowani psiocza? Tyle ze w przypadku Sopranos krytyka tego typu
motywow nie jest przeciez glosem dominujacym wsrod _krytykow_.

OT - Dopiero wczoraj uslyszalem kawal, ktory moze Cie zainteresowac (dla
mnie nowy, ale ogolnie chyba bardzo stary):

How many Marxists does it take to screw in a lightbulb?
.
.
.
.
None. The lightbulb contains the seeds of its own revolution.


--
Michal Chacinski
cha...@stgambit.gda.pl

You have never spent a night with a Marxist, I take it?


monk...@poczta.onet.pl

unread,
Aug 12, 2001, 10:52:13 AM8/12/01
to
W poprzednim poście raczyłem popełnić upokarzającą mnie jako stukacza
klawiaturowego pomyłkę w nicku jednego z Szanownych Dyskutantów. Oczywiście
serdecznie Szanownego Kolegę przepraszam za ten upierdliwy i bardzo
nieprzyjemny dla mnie wypadek.

Z wyrazami szacunku
Bonkmert

:)))

chasba

unread,
Aug 12, 2001, 2:32:57 PM8/12/01
to

Rufus T. Firefly, niech zdrowie go nie opuszcza, napisał(a) w wiadomości:
<9l5p3u$es1

>Amarocie, a moglbys sprawdzic w BB taka drobna informacje - pamietam, ze
>czytalem gdzies przy okazji premiery "Stukostrachow" Kinga, ze ostatecznie
>na oficjalnym rynku pozostal JEDEN film przyrodniczy z Lords, do udzialu w
>ktorym sie przyznala i ktory zweryfikowano jako nakrecony po ukonczeniu
>przez nia 18 roku zycia. Moze BB jest w stanie to potwierdzic?

Jesli ja moge sie wtracic: jedyny ofickalny obecnie film z Traci Lords to
"Love You Traci" (znany tez jako "Hi Traci" i pod innymi ksywkami). To
ostatni chronologicznie film przyrodniczy tej aktorki, choc nie ostatni
wydany. To, ze jest jedynym oficjalnym ov\becnie, bardziej wynika ze spraw
organizacyjno-prawnych niz obyczajowych. Panna Lords wystepowala bowiem w
filmach p. takze juz po ukonczeniu 19 r. zycia.
Chasba


chasba

unread,
Aug 12, 2001, 2:55:06 PM8/12/01
to

Rufus T. Firefly, niech zdrowie go nie opuszcza, napisał(a) w wiadomości:
<9l4dk0$pc7$2...@news.tpi.pl>...

>Użytkownik "chasba" <cha...@wp.pl> napisał w wiadomości
>news:9l3rhp$j35$1...@news.tpi.pl...
>
>> Tyle, ze chyba zas wyjdzie na to, ze Koszerna napisala co
>> chciala, bo i tak nikt z czytelnikow dzialu kulturalnego sie na tym nie
>> zna... A propos - ktos czytal tekst o nominacjach nagrod dla
>amerykanskich
>> seriali w Telewizyjnej? To byla dopiero granda!
>
>Autorem obu tekstow byl WO, wiec pewnie moglby odpowiedziec na konkretny
>zarzut, gdybys jakis podal (zreszta niektore juz przeciez sprostowal).

Wobec tekstu o Julci (a wlasciwie o Angelice :]) zadnego zarzutu nie
stawialem. chcialem sie tylko dowiedziec, jak to z tym aktorstwem porno u
niej bylo, bo bardzo zdziwilo mnie stwierdzenie autora: WO - jesli ci
wierzyc. :)
Co do tekstu o serialach, uznaje go za niestety przykladowy tekst z teza,
baaaardzo mocno naciagana. Autor chcial ulatwic sobie prace i znalezc klucz,
wg ktorego moglby przedstawic nominacje. I znalazl - wyzszosc artystyczna
produkcji kablowek, ktore nie musza przestrzegac, nazwijmy to "familijnosci"
produkcji telewizyjnej. I pod ta teze naciagnal wszystko, choc - to 1 wazny
zarzut - nie byl uprawniony do tego generalizowania. Bo poza Rodzina Soprano
ile jeszcze nominowanych seriali lamie rzekomo te zasady? He? Ile ich jest
wymienionych w tekscie? A ile jest nominowanych seriali?
Wiec uczciwiej byloby napisac tekst wylacznie o Rodzinie Soprano, a nie
ustawiac do tej tezy wszystkie nominowane produkcje.
Ale jest jeszcze drugi zarzut - akurat mialem okazje dyskutowac na ten temat
ze znajomymi z USA. Oni w ogole nic nie zrozumieli z tego (to ich
okreslenie) "belkotu". stwierdzili, ze Rodzina jest po prostu produkcja HBO
i nic ponadto. W stanach leci juz chyba ten serial trzeci czy czwarty sezon,
a pierwszy i drugi sezon emitowany jest teraz przez inne stacje, nie tylko
kablowe. Upada wiec mit o tym, ze "poprawna politycznie" wiekszosc nie moze
sobie na emisje pozwolic. Potwierdzaja to zreszto moje obserwacje rynku
niemieckiego (ktory nie jest az tak frywolny - tam nie tylko informuja, ze
dany film dozwolony jest od lat 18, ale nawet ze od 16). Rodzina Soprano za
nasza zachodnia granica najpierw puszczana byla w kanale kodowanym, a potem
w ogolnie dostepnym.
I to tyle moich uwag na temat tekstu w dodatku telewizyjnym Gazety WYBORCZEJ
(i nie ma filtra:])
Chasba


chasba

unread,
Aug 12, 2001, 2:38:48 PM8/12/01
to

Wojciech Orlinski napisał(a) w wiadomości: <3B763EE1...@gazeta.pl>...

>"Rufus T. Firefly" wrote:
>
>> Autorem obu tekstow byl WO, wiec pewnie moglby odpowiedziec na konkretny
>> zarzut, gdybys jakis podal (zreszta niektore juz przeciez sprostowal).
>
>Sory, jak widzę tekst zaczynający się od 'W Koszernej...' myślę sobie
>'oho, znowu kolejne wcielenie boukuna' i filtruję.


To jestem niepocieszony, bo jak rozumiem moja przesiaknieta boukunizmem
postawa przesadzila o tym, ze sprawa porno-Julci nie zostanie merytorycznie
wyjasniona przez autora omawianego artykulu...
Dla porzadku dodam jeszcze, ze oczywiscie epitet "Koszerna" nie ma
charakteru pejoratywnego (w odroznieniu na przyklad od "nieuczciwa",
"zlodziejska", "chamska", czy "nierzetelna"), ale bylem pewien, ze tu, wsrod
mlodej polskiej inteligencji tach oczywistych spraw nie trzeba wyjasniac.
Chasba


Kazik

unread,
Aug 13, 2001, 3:29:12 AM8/13/01
to
monk...@poczta.onet.pl napisał(a) w wiadomości:
<6245.000000...@newsgate.onet.pl>...
>Wypełzłem właśnie z Tuuumb Ridera :). Spodziewałem się tragedii, ale
zostałem
>dosyć pozytywnie zaskoczony. Po pierwsze nie jestem fanem Jolie, a tu
całkiem
>nieźle się pokazała - ups, mam na myśli nie to, że COŚ pokazała, ale że
się
>pokazała aktorsko ;))), [ciach]


Można nakręcić film bez kamery, można nakręcić bez telefonu, ba można nawet
nakręcić film bez pieniedzy. Nie da się jednak nakręcić filmu bez pomysłu. A
taką karkołomną próbę podjęli realizatorzy Tomb Raider.
Kino polega na tym, że za pieniądze kupuje się emocje albo nastrój. Ten film
nie wywołuje emocji. A o nastroju nie ma co mówić. To jest ciąg sekwencji
pościgów, walk, podróży ale jednocześnie jest tu zero napięcia.
Jest to w końcu ekranizacja programu komputerowego, ale można zrobić
bardziej porywającą adaptację Visual Delphi, Excela a może nawet Basica.
Postacie są wybitnie krzemowe. Angelina Jolie w roli Lary Croft jest jedynie
jolie. Ale ta kobieta nie ma wnętrza, co jest dużym wyczynem aktorskim. Już
lepiej byłoby zaangażować prawdziwą Larę Croft.
Dialogiści się nie napracowali:
- W Egipcie jest mnóstwo piasku
- Tak, wciska się do każdej szparki (wątły śmieszek na sali).
Tam dużo się mówi o zegarach i ukradzionym czasie. Może dlatego miałem
ochotę cały czas spogladać na zegarek. A ponadto ukradziono mi 1,5 godziny
czasu (bez znieczulenia).


Amarot

unread,
Aug 13, 2001, 3:34:53 AM8/13/01
to
> Amarocie, a moglbys sprawdzic w BB taka drobna
> informacje - pamietam, ze czytalem gdzies przy
> okazji premiery "Stukostrachow" Kinga, ze ostatecznie
> na oficjalnym rynku pozostal JEDEN film przyrodniczy
> z Lords, do udzialu w ktorym sie przyznala i ktory
> zweryfikowano jako nakrecony po ukonczeniu przez
> nia 18 roku zycia. Moze BB jest w stanie to potwierdzic?

Zajrzalem wczoraj do tej tajemnej ksiegi i oprzeczytalem
co nastepuje. Otoz wedlug Babylon Blue, jedynym dostepnym
legalnie filmem z udzialem Lords _w USA_ jest Traci I Love
z 1986. Faktycznie, akurat wtedy Lords skonczyla 18 lat, co
potwierdza to co napisal Monkbert. Zwracam jednak uwage,
ze ksiazka podaje tylko informacje co do Stanow. Wydaje mi
sie, ze z tego co czytalem w jakims serwisie netowym, w roznych
krajach rozne inne jej filmy moga byc dostepne.

Jest jeszcze inna ciekawa informacja. Otoz BB podaje, ze robiac
w 1986 roku afere, Lords zalozyla wlasnie swoja firme produkcyjna
TLC. Autor BB sugeruje, ze byl to rozmyslny jej krok, by sprobowac
wycofac z rynku wszystkie produkcje z jej udzialem i od tego czasu
wypuszczac filmy ze soba przez TLC i zgarniac cala kase (chyba tylko
naiwni wierza, ze rzeczywiscie bidulka byla sterroryzowana grajac
w przyrodniczych). Nie jest jednak podane ile produkcji Lords
wypuscila po skandalu z 1986. Jest natomiast wspomniane,
ze w 1988 uczestniczyla w zajeciach studia aktorskiego Lee
Strasberga! Potem dostala glowna role w Not of this Earth,
okazalo sie, ze fascynuje tego starego zboczenca Watersa,
ktory zaczal ja wstawiac do swoich filmow i ogolnie zyskala
jaki taki status celebrity :)

amarot

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 13, 2001, 5:19:36 AM8/13/01
to
Kazik wrote:

> Kino polega na tym, że za pieniądze kupuje się emocje albo nastrój. Ten film
> nie wywołuje emocji. A o nastroju nie ma co mówić. To jest ciąg sekwencji
> pościgów, walk, podróży ale jednocześnie jest tu zero napięcia.
> Jest to w końcu ekranizacja programu komputerowego, ale można zrobić
> bardziej porywającą adaptację Visual Delphi, Excela a może nawet Basica.

Kiedyś myślałem o horrorowej adaptacji M$ Office, pod roboczym tytułem
'Return Of The Undead Paperclip'.

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 13, 2001, 6:24:16 AM8/13/01
to
Użytkownik "chasba" <cha...@wp.pl> napisał w wiadomości
news:9l6krh$d4k$9...@news.tpi.pl...

> Co do tekstu o serialach, uznaje go za niestety przykladowy
> tekst z teza, baaaardzo mocno naciagana. Autor chcial
> ulatwic sobie prace i znalezc klucz,
> wg ktorego moglby przedstawic nominacje. I znalazl - wyzszosc
> artystyczna produkcji kablowek, ktore nie musza przestrzegac,
> nazwijmy to "familijnosci" produkcji telewizyjnej. I pod
> ta teze naciagnal wszystko, choc - to 1 wazny
> zarzut - nie byl uprawniony do tego generalizowania.
> Bo poza Rodzina Soprano
> ile jeszcze nominowanych seriali lamie rzekomo te zasady?

Tutaj sie zgodze. Biorac pod uwage, ze Sopranos co roku konkuruja w ilosci
nominacji z "West Wing", a "Sex and the City" z "Ally McBeal",
"Przyjaciolmi" i "ER", zarzut jest bledny. Moim zdaniem bledne sa po
prostu przeslanki Wojtka - z jakiegos powodu dostrzegl rzekoma
totalna nagonke na HBO za drastycznosc Sopranos i zbudowal na tym tekst.
Tymczasem chor amerykanskich krytykow piejacych z zachwytu nad Sopranos
jest na tyle glosny, ze parodiowano go nawet w Saturday Night Live.

Nie bardzo rozumiem tez jaka niby "jakosciowa" przekladnia jest miedzy
brakiem cenzury w kablowce a jej obecnoscia w stacjach tradycyjnych. Sila
Sopranos nie lezy w goliznie, wulgaryzmach i przemocy. Bez tych samych
elementow West Wing jest przeciez uznawany za serial na podobnym poziomie.
Roznica po prostu w tematyce - West Wing da sie zrobic bez tych elementow
i zachowac wrazenie realizmu, Sopranos bez tego wygladaloby
pewnie dosc glupio. Obecnosc wulgaryzmow, golizny i przemocy da sie bez
watpienia wykorzystac jako element reklamowy dla mlodszej widowni, ale o
faktycznej jakosci programu to przeciez nie swiadczy.

Na marginesie - nie wiem, jak inni, ale ja ogolnie komentarze w GW
dotyczace amerykanskiego szolbiznesu czesciej oceniam slabo, niz dobrze.
Nie maja chyba w ekipie czlowieka, ktory przed drukiem bylby w stanie
rzucic na tekst okiem i stwierdzic, czy rzecz ma sens, czy nie, czy nie ma
bledow itp. WO zdarzalo sie w przeszlosci popelniac duze gafy przy opisie
amerykanskich seriali, ktorych, na moje oko, w trakcie pisania za bardzo
nie znal (Seinfeld, Sopranos), Vadim Makarenko, opisujacy biznesowa strone
amerykanskich mediow, popelnia czasami gafy nawet w cytowanych kwotach, a
komentarze Bartosza Weglarczyka z USA przemilcze, bo nie jestesmy w
kablowce, gdzie bezkarnie mozna wygarnac wszystko bez cenzury.

> Ale jest jeszcze drugi zarzut - akurat mialem okazje dyskutowac
> na ten temat ze znajomymi z USA. Oni w ogole nic nie zrozumieli z
> tego (to ich okreslenie) "belkotu". stwierdzili, ze Rodzina jest po
> prostu produkcja HBO i nic ponadto. W stanach leci juz chyba ten
> serial trzeci czy czwarty sezon, a pierwszy i drugi sezon emitowany
> jest teraz przez inne stacje, nie tylko kablowe. Upada wiec
> mit o tym, ze "poprawna politycznie" wiekszosc nie moze
> sobie na emisje pozwolic.

Tutaj chyba sie myslisz. Sopranos jest w tej chwili po swoim 3 sezonie.
W Stanach nawet HBO wczesniej nie powtarzala serialu w calosci.
Dopiero w tej chwili, czyli w wakacje 2001, pierwszy raz, powtarzaja od
razu wszystkie 3 serie. Kwestia wprowadzenia serialu do tzw. "syndication"
jest poteznym problemem, ktorego, o ile mi wiadomo, dotychczas nadal nie
rozwiazano w definitywny sposob. Ocenzurowac serialu w zwykly sposob sie
nie da, bo trzeba by wyciac np. 3/4 dialogow. A jak to zrobic, jesli
slowko 'fuck' w roznych formach jest czasami w tej samej wypowiedzi
czasownikiem, przymiotnikiem i rzeczownikiem? Jak wyciac przemoc i
golizne, jesli sa integralnymi czesciami fabuly? Kurcze, jak bez bolu
serca pozbawic kogos kontaktu ze zdaniami tylu "Federal Marshals are so
far up my ass, I can taste Brill Creme" :)

Zatem czy moglbys podac jakies szczegoly na temat 'syndication' Sopranos,
na ktore powolywali sie znajomi?

Problem jest na tyle duzy, ze kiedy serial prezentowano w Kanadzie, w
kanale CTV (nie kablowym), szefowie kanalu oficjalnie oglaszali, ze
zaprezentuja serial w wersji nieocenzurowanej, lamiac tym samym ustalone
przepisy. Po pierwsze, wyjasniali dlaczego nie ocenzurowali serialu
(zaslaniali sie jakoscia produkcji i szukali kruczkow w przepisach).
Po drugie, prezentowali serial po godzinie 22.00, dokladnie ostrzegajac
przed drastyczna trescia. Mimo obu punktow byli przygotowani na protesty
widzow i na ewentualne dzialanie kanadyjskiego odpowiednika naszej KRRiT.
Jesli chce Ci sie poczytac, zbior artykulow na ten temat znajdziesz pod
adresem: http://www.canoe.ca/TelevisionShowsS/sopranos.html

> Potwierdzaja to zreszto moje obserwacje rynku
> niemieckiego (ktory nie jest az tak frywolny - tam nie tylko informuja,
ze
> dany film dozwolony jest od lat 18, ale nawet ze od 16). Rodzina Soprano
za
> nasza zachodnia granica najpierw puszczana byla w kanale kodowanym, a
potem
> w ogolnie dostepnym.

Tutaj masz juz do czynienia z innym zjawiskiem - ewentualna cenzura w
tlumaczeniu. W krajach nieanglojezycznych to _jest_ jakies rozwiazanie.
Zreszta wystarczy posluchac polskiego tlumaczenia serialu na HBO. Nie mam
danych na temat potraktowania niemieckojezycznej wersji dialogow Sopranos.
Masz jakies?

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 13, 2001, 7:00:57 AM8/13/01
to
"Rufus T. Firefly" wrote:

> Na marginesie - nie wiem, jak inni, ale ja ogolnie komentarze w GW
> dotyczace amerykanskiego szolbiznesu czesciej oceniam slabo, niz dobrze.
> Nie maja chyba w ekipie czlowieka, ktory przed drukiem bylby w stanie
> rzucic na tekst okiem i stwierdzic, czy rzecz ma sens, czy nie, czy nie ma
> bledow itp.

Nie ma, oj nie ma.

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 13, 2001, 7:27:30 AM8/13/01
to
Użytkownik "Wojciech Orlinski" <ig...@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:3B77B368...@gazeta.pl...

> > Na marginesie - nie wiem, jak inni, ale ja ogolnie komentarze w GW
> > dotyczace amerykanskiego szolbiznesu czesciej oceniam slabo, niz
dobrze.
> > Nie maja chyba w ekipie czlowieka, ktory przed drukiem bylby w stanie
> > rzucic na tekst okiem i stwierdzic, czy rzecz ma sens, czy nie, czy
nie ma
> > bledow itp.
>
> Nie ma, oj nie ma.

Sluchaj, a tak na marginesie - to jasne, ze nikt nie bedzie od zwyklego
korektora wymagac korekty merytorycznej, ale jego obowiazki ograniczaja
sie TYLKO do jezyka polskiego? Jak kilka dni temu zobaczylem, ze
Sobolewski w tekscie szereg razy napisal "haeven, I'm in haeven", to
pomyslalem, ze albo ktos zlosliwie dal sie skompromitowac szefowi jednego
z dzialow, albo tekstu po prostu nikt nie widzial na oczy przed poslaniem
do druku.

Wagrowski, Konrad

unread,
Aug 13, 2001, 7:40:46 AM8/13/01
to
> -----Original Message-----
> From: Wojciech Orlinski [mailto:ig...@gazeta.pl]
> Sent: Monday, August 13, 2001 1:01 PM
> To: pl-hum...@newsgate.pl
> Subject: Re: Teksty w GW (bylo Re: Rajd po piwnicach - Tomb Rider)
>
> > Na marginesie - nie wiem, jak inni, ale ja ogolnie komentarze w GW
> > dotyczace amerykanskiego szolbiznesu czesciej oceniam
> slabo, niz dobrze.
> > Nie maja chyba w ekipie czlowieka, ktory przed drukiem
> bylby w stanie
> > rzucic na tekst okiem i stwierdzic, czy rzecz ma sens, czy
> nie, czy nie ma
> > bledow itp.
>
> Nie ma, oj nie ma.

Mala dygresja dotyczaca GW - z pewnym wzruszeniem przeczytalem w piatek
artykul Wojtka Orlinskiego o Stephenie Kingu. Ze wzruszeniem, gdyz czuje sie
ojcem chrzestnym tego tekstu. Bowiem, gdy zawieralem w Wojtkiem znajomosc
wirtualna, odbylismy powazna dyskusje na temat Kinga. W owej dyskusji Wojtek
straszliwie zjezdzal Kinga, wiedze o jego tworczosci czerpiac z
...ekranizacji tworczosci Kinga np. "Dzieci Kukurydzy IV". ;-) Sadze, ze
moje argumenty (choc racji mi chyba nie przyznal... :>) zachecily go do
siegniecia po proze mistrza horroru, czego efektem jest artykul promujacy
Kinga w GW. :-)

Druga dygresja - jak juz mowimy krytycznie o artykulach w GT, to nie moge
nie wspomniec tekstu Mariusza Szczygla o "Amazonkach" (ze dwa tygodnie
temu). Poniewaz temat zahaczal o grupe, wiec potraktuje go jako on-topic.
Jesli ktos nie czytal, to informuje, ze byla to bezczelna reklama znanego
programu o wysokim poziomie pt. "Amazonki", w ktorym (artykule, nie
programie) Szczygiel dokonywal straszliwej ekwilibrystyki, aby dowiesc, ze
jest to program ambitny i ciekawy. Efektem byl artykul, w ktorym nie dalo
sie wyodrebnic jakiejs spojnej mysli, za to mozna bylo sie dowiedziec, ze
"Amazonki" sa fajne, bo mozna sie dowiedziec jak mlodziez mowi naprawde (nie
latwiej wyjsc na ulice?) i mozna poogladac ladne ciala. Abstrahujac juz od
koniecznosci ogladania przez Mariusza Szczygla ladnych cial akurat w
telewizorze, to jednak program TV jest zawalony ladnymi cialami,
pokazywanymi duzo lepiej niz w nieszczesnych "Amazonkach" (chocby w
serialach typu "Baywatch"). Oczywiscie nie bylo wzmianki o tym, co sie
narzuca przy dyskusji o "Amazonkach" - o nudzie i tragicznej realizacji.

Nie dziwie sie Szczyglowi, bo Polsat pewnie mu za to placi, ale dziwie sie
GT, ze drukuje takie bzdury. A przez pewien czas laczylem nadzieje, ze
bedzie jedynym na pewnym poziomie przegladem programu telewizyjnego...

Konrad R. Wagrowski
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.hum.x-muza

Amarot

unread,
Aug 13, 2001, 7:50:51 AM8/13/01
to
> Mala dygresja dotyczaca GW - z pewnym wzruszeniem
> przeczytalem w piatek artykul Wojtka Orlinskiego
> o Stephenie Kingu. Ze wzruszeniem, gdyz czuje sie
> ojcem chrzestnym tego tekstu. Bowiem, gdy zawieralem
> w Wojtkiem znajomosc wirtualna, odbylismy powazna
> dyskusje na temat Kinga.

Jakis zlosliwiec moglby powiedziec, ze WO na usenecie
dokonuje jedynie strategicznego rozpoznania. Potroluje,
pociagnie tego i owego za jezyk, samemu rzadko
wypluwajac wiecej niz jedno zdanie w odpowiedzi
na dlugi akapit, a konkrety wyklada dopiero za
kase w GW :)

amarot


Paula

unread,
Aug 13, 2001, 8:31:19 AM8/13/01
to
"Wagrowski, Konrad" wrote:

> Mala dygresja dotyczaca GW - z pewnym wzruszeniem przeczytalem w piatek
> artykul Wojtka Orlinskiego o Stephenie Kingu. Ze wzruszeniem, gdyz czuje sie
> ojcem chrzestnym tego tekstu. Bowiem, gdy zawieralem w Wojtkiem znajomosc
> wirtualna, odbylismy powazna dyskusje na temat Kinga. W owej dyskusji Wojtek
> straszliwie zjezdzal Kinga, wiedze o jego tworczosci czerpiac z
> ...ekranizacji tworczosci Kinga np. "Dzieci Kukurydzy IV". ;-) Sadze, ze
> moje argumenty (choc racji mi chyba nie przyznal... :>) zachecily go do
> siegniecia po proze mistrza horroru, czego efektem jest artykul promujacy
> Kinga w GW. :-)


Zarazara, nas tam wiecej dyskutowalo <g>. I tobie rzeczywiscie nie
pamietam, ale mnie racje przyznal (jestem zywym dowodem na to, ze Wo
czasem jednak przyznaje sie, ze strzelil babola, jak z tymi polami
kukurydzy). Skoro tys Konradzie ojcem, to moze ja matka?

Paula
(jak tam sie miewaja Juz-Ty-Wiesz-Co?)
--
Paulina Braiter ppb...@waw.pdi.net

It's always cold, it's always day, you're always here, you always say
I'm alright, I'll be okay, if I can keep myself awake...

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 13, 2001, 8:22:56 AM8/13/01
to
Użytkownik "Amarot" <ma...@wp.pl> napisał w wiadomości
news:9l8eti$c69$1...@sunsite.icm.edu.pl...

E, no nie trzeba chyba az zlosliwca. Wojtek sam sie przyznawal, ze pewnych
tematow nie spala w sieci, skoro mozna za nie dostac kase gdzie indziej.
Podejrzewam, ze _kazdy_ kto cos pisze, za kase czy nie, podchodzi
podobnie. W koncu m.in. po to sie na ten Usnet marnuje czas, zeby czegos
sie dowiedziec, zbadac silne i slabe strony wlasnego punktu widzenia i dac
sie zmobilizowac do dalszych badan.

Wagrowski, Konrad

unread,
Aug 13, 2001, 8:41:57 AM8/13/01
to
> -----Original Message-----
> From: ppb...@waw.pdi.net [mailto:ppb...@waw.pdi.net]
> Sent: Monday, August 13, 2001 2:31 PM
> To: pl-hum...@newsgate.pl
> Subject: Re: Teksty w GW (bylo Re: Rajd po piwnicach - Tomb Rider)
>
> Zarazara, nas tam wiecej dyskutowalo <g>. I tobie rzeczywiscie nie
> pamietam, ale mnie racje przyznal (jestem zywym dowodem na to, ze Wo
> czasem jednak przyznaje sie, ze strzelil babola, jak z tymi polami
> kukurydzy). Skoro tys Konradzie ojcem, to moze ja matka?

Alez oczywiscie. Jeszcze jest tam kilka wujkow i cioc, ale wydaje mi sie, ze
to ja zahaczylem wstepnie WO jako pierwszy, a Ty mu, z wysokosci swojego
autorytetu, zadalas cios decydujacy. :-)



> Paula
> (jak tam sie miewaja Juz-Ty-Wiesz-Co?)

Ciesze sie Paulo, ze tak spokojnie o to pytasz... :-) Tradycyjnie tlumacze
sie nawalem prac zwiazanych ze zblizajaca sie oooogromnymi krokami
uroczystoscia, ale silne wyrzuty sumienia kaza mi sie zapytac - kiedy mozna
Wam podrzucic i podziekowac? Czy przyszly tydzien moglby byc ok?

Pozdrawiam
Konrad R. Wagrowski

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 13, 2001, 11:35:20 AM8/13/01
to

"Wagrowski, Konrad" wrote:

> > Nie ma, oj nie ma.
>
> Mala dygresja dotyczaca GW - z pewnym wzruszeniem przeczytalem w piatek
> artykul Wojtka Orlinskiego o Stephenie Kingu. Ze wzruszeniem, gdyz czuje sie
> ojcem chrzestnym tego tekstu. Bowiem, gdy zawieralem w Wojtkiem znajomosc
> wirtualna, odbylismy powazna dyskusje na temat Kinga. W owej dyskusji Wojtek
> straszliwie zjezdzal Kinga, wiedze o jego tworczosci czerpiac z
> ...ekranizacji tworczosci Kinga np. "Dzieci Kukurydzy IV". ;-) Sadze, ze
> moje argumenty (choc racji mi chyba nie przyznal... :>)

Wez mnie nie wkurzaj, przecież mniej więcej co roku mi to ktoś wyciąga i
zawsze uniżenie się płaszczę, liżę obuwie i przyznaję rację wszystkim,
którzy się wtedy ze mną nie zgadzali. Tobie na pewno też już nie raz.
Padłem niestety ofiarą syndromu, który potem wielokrotnie obserwowałem u
innych nowicjuszy (tym razem z sadystycznym uśmiechem) - niedoceniania
oponenta. Ja po prostu, jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało, w ogóle
wtedy nie kojarzyłem Kinga i autora 'Misery', stąd moje ówczesne
'wejście ćwoka'.

Inna sprawa, że czekałem aż ktoś się przypierdzieli do tego artykułu w
usenetowym stylu. Popełniłem w nim wszak kilka swoich typowych
uproszczeń - np. zdanie 'ta książka powstała w trakcie leczenia' jest
skrótem myślowym (tak naprawdę, to parę lat wcześniej zaczął pisać coś,
co miało być poradnikiem dla pisarzy i dopiero wypadek dał mu ostateczny
impuls do dokończenia tego, co w końcu stało się autobiografią, ale
uznałem, że nie ma sensu rozbijać toku narracji wdawaniem się w takie
trainspotterskie detale). Spodziewałem się kolejnego wątku w stylu
'Kłamstwa Koszernej w sprawie Kinga, którego prawdziwe nazwisko to
Schmul Koenigsztajn', czy coś w tym guście.

--
Wojciech Orlinski 'de omnibus dubitandum'
http://blackbox.50megs.com

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 13, 2001, 11:43:15 AM8/13/01
to

"Rufus T. Firefly" wrote:

> > Nie ma, oj nie ma.
>
> Sluchaj, a tak na marginesie - to jasne, ze nikt nie bedzie od zwyklego
> korektora wymagac korekty merytorycznej, ale jego obowiazki ograniczaja
> sie TYLKO do jezyka polskiego? Jak kilka dni temu zobaczylem, ze
> Sobolewski w tekscie szereg razy napisal "haeven, I'm in haeven", to
> pomyslalem, ze albo ktos zlosliwie dal sie skompromitowac szefowi jednego
> z dzialow, albo tekstu po prostu nikt nie widzial na oczy przed poslaniem
> do druku.

Ale jajo! W komputerowym archiwum wykryłem _dwa_ teksty z 'haeven' -
jeden wspomniany przez Ciebie, drugi dużo starszy to korespondencja z
Niemiec o planowanej ekranizacji 'Raju' wg Kieslowskiego. No cóż, nie
każdy korektor zna angielski (a tytuły piosenek i teksty w cudzysłowie
to wyjątkowy problem, bo przecież czasami w tekstach błąd jest
specjalnie). Ja ostatnio na przykład padłem ofiarą nadczujnej korekty -
powołując się żartobliwie na Derridę napisałem o differrance (czyli
wymyślonym przez niego neologizmie, tłumaczonym na różnię lub
różnięcie), a ktoś znający francuski ale _nie_ Derridę zmienił to na
differrence. Merde. Dziennikarz strzela, korektor kule nosi. A Tadzio ma
ten dodatkowy problem, że sam jest redaktorem, jak znam życie, dał ten
tekst na swoim własnym dyżurze, żeby mu tylko nikt nic nie skrócił, w
efekcie między nim a korektorem nie ma już żadnego dodatkowego ogniwa.

monk...@poczta.onet.pl

unread,
Aug 13, 2001, 1:11:30 PM8/13/01
to
Amarot:
> Zajrzalem wczoraj do tej tajemnej ksiegi i oprzeczytalem
> co nastepuje

Coś mi się zdaje, że twoja wiedza tajemna jeszcze nie raz się nam
przyda :))).

[...]


> Jest jeszcze inna ciekawa informacja. Otoz BB podaje, ze robiac
> w 1986 roku afere, Lords zalozyla wlasnie swoja firme produkcyjna
> TLC. Autor BB sugeruje, ze byl to rozmyslny jej krok, by sprobowac
> wycofac z rynku wszystkie produkcje z jej udzialem i od tego czasu
> wypuszczac filmy ze soba przez TLC i zgarniac cala kase (chyba tylko
> naiwni wierza, ze rzeczywiscie bidulka byla sterroryzowana grajac
> w przyrodniczych). Nie jest jednak podane ile produkcji Lords
> wypuscila po skandalu z 1986.

W ramach badań naukowych nad dorobkiem artystycznym Traci Lords ;)
zajrzałem na jej temat do imdb - i zobaczyłem sporo arcydzieł o baaardzo
ciekawych tytułach :), w których występowała jako producentka, więc przy całym
sympatycznym nastawieniu do świata, jakie posiadam (albo przynajmniej staram
się posiadać ;) ) tak sobie pomyślałem - a po cholerę była jej ta szopka z
niepełnoletniością? - a pewnie jak zwykle dla kasy :))).

[...]


> okazalo sie, ze fascynuje tego starego zboczenca Watersa,
> ktory zaczal ja wstawiac do swoich filmow i ogolnie zyskala
> jaki taki status celebrity :)

Jak to kiedyś powiedział Bruce Willis, gdyby wiedział, że wystarczy pokazać
w filmie gołą d**ę, aby zostać gwiazdą (to apropos jednej z jego ról), to
zrobiłby to dwadzieścia lat wcześniej :))). Wot Szoł Byznes.

Monbert

Greg_czyli_ja

unread,
Aug 13, 2001, 1:32:49 PM8/13/01
to
Wojciech Orlinski wrote:
> Spodziewałem się kolejnego wątku w stylu 'Kłamstwa Koszernej w
> sprawie Kinga, którego prawdziwe nazwisko to Schmul Koenigsztajn',
> czy coś w tym guście.

Opisał Weiser Adlerbaum? ;>

--
Pozdrawiam
Greg
--
WOLVERINE : Hey, don't worry. It's me.
CYCLOPS : Prove it.
WOLVERINE : You're dick.
CYCLOPS : Ok.

chasba

unread,
Aug 13, 2001, 1:29:55 PM8/13/01
to

Rufus T. Firefly, niech zdrowie go nie opuszcza, napisał(a) w wiadomości:
<9l89th$h7o$2...@news.tpi.pl>...

>Użytkownik "chasba" <cha...@wp.pl> napisał w wiadomości
>news:9l6krh$d4k$9...@news.tpi.pl...
>
>> Co do tekstu o serialach, uznaje go za niestety przykladowy
>> tekst z teza, baaaardzo mocno naciagana.
(ciach! wlasne wypociny)
>Tutaj sie zgodze.
Milo mi. Nie zebym nie byl usatysfakcjonowany, ale nadal nie znalazlem
odpowiedzi na najwazniejsza kwestie - grala ta Julcia w pornolach czy, do
cholery, nie! Nie chce tu przywolywac gornolotnych stwierdzen w rodzaju
odpowiedzialnosci za slowo pisane, ale zaczalem ten watek wylacznie dla
zaspokojenia swej obrzydliwej ciekawosci.
Prosze, wez Ty zapytaj sie autora - moze Cie nie przefiltruje :) Mnie nie
zalezy na racji - ja szukam informacji uzytkowych.

.
>
>Na marginesie - nie wiem, jak inni, ale ja ogolnie komentarze w GW
>dotyczace amerykanskiego szolbiznesu czesciej oceniam slabo, niz dobrze.
>Nie maja chyba w ekipie czlowieka, ktory przed drukiem bylby w stanie
>rzucic na tekst okiem i stwierdzic, czy rzecz ma sens, czy nie, czy nie ma
>bledow itp. WO zdarzalo sie w przeszlosci popelniac duze gafy przy opisie
>amerykanskich seriali, ktorych, na moje oko, w trakcie pisania za bardzo
>nie znal (Seinfeld, Sopranos), Vadim Makarenko, opisujacy biznesowa strone
>amerykanskich mediow, popelnia czasami gafy nawet w cytowanych kwotach, a
>komentarze Bartosza Weglarczyka z USA przemilcze, bo nie jestesmy w
>kablowce, gdzie bezkarnie mozna wygarnac wszystko bez cenzury.

Te teksty redagowac musialby ktos, kto zna sie co najmniej tak na temacie,
jak osoby piszace. Ale watku nie rozwine, bo ktos rzeczywiscie pomysli, ze
nie cierpie mojej ulubionej wszak gazety.

Co do emisji Sopranos - znajomi powiedzieli mi tyle, ze film ten po dwoch
bodajze latach od premiery na HBO puszczany jest teraz (1 sezon) w innych
kanalach. To samo widzialem w Niemczech, wiec nie mam powodu im nie wierzyc.
Co do cenzury - nie mam pojecia. Sadze jednak, ze produkcje HBO bardziej
narazone sa na ciecia motywow "wizualnych" niz "werbalnych". Mam mna mysli
oczywiscie klopoty, jakie w telewizjach amerykanskich napotykala HBO-wska
"Gia", gdzie brzydkich slow nie ma, a lesby sa przeciez politycznie poprawne
(wiec wszystko rozbijalo sie o te cycki, ktore jak wiadomo stanowia wieksze
zagrozenie od mordowanioa ciezarnych kobiet i rzucania miechem z predkoscia
trzystu fuck na minute)

>Tutaj masz juz do czynienia z innym zjawiskiem - ewentualna cenzura w
>tlumaczeniu. W krajach nieanglojezycznych to _jest_ jakies rozwiazanie.
>Zreszta wystarczy posluchac polskiego tlumaczenia serialu na HBO. Nie mam
>danych na temat potraktowania niemieckojezycznej wersji dialogow Sopranos.
>Masz jakies?


Ino takie, ze slyszac nadspodziewanie w niemieckiej wersji slowo "szajse"
smiem twierdzic, ze wersja zostala dostosowana do przecietnego fana
bundesligowej druzyny St.Pauli.
Chasba


Rufus T. Firefly

unread,
Aug 13, 2001, 1:54:43 PM8/13/01
to
Użytkownik <monk...@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:3a04.000000...@newsgate.onet.pl...

> W ramach badań naukowych nad dorobkiem artystycznym Traci Lords
;)
> zajrzałem na jej temat do imdb - i zobaczyłem sporo arcydzieł o baaardzo
> ciekawych tytułach :)

I tutaj dochodzimy do syntezy watkow - mianowicie do pytania: jak wielki
problem sprawil wlasnie Lucas tworcom ze swiatka XXX? Od kilku chwil sie
zastanawiam i nie przychodzi mi do glowy doslownie zadna fajna przerobka
tytulu EP2 tak, zeby wiadomo bylo o jakiej branzy mowa. Przy niezwykle
prostych w przerobce tytulach serii Star Trek (kiedys tu cytowalem cala
serie przerobek), EP2 to niespodziewana zagwozdka...

> w których występowała jako producentka, więc przy całym
> sympatycznym nastawieniu do świata, jakie posiadam (albo przynajmniej
staram
> się posiadać ;) ) tak sobie pomyślałem - a po cholerę była jej ta szopka
z
> niepełnoletniością? - a pewnie jak zwykle dla kasy :))).

A propos - na C+ puszczaja teraz dokument o Anabelle Chong. Obejrzawszy go
jestem w stanie uwierzyc, ze jednak w tej branzy niektorych rzeczy nie
robi sie wylacznie dla kasy.

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 13, 2001, 1:58:31 PM8/13/01
to

"Rufus T. Firefly" wrote:

> I tutaj dochodzimy do syntezy watkow - mianowicie do pytania: jak wielki
> problem sprawil wlasnie Lucas tworcom ze swiatka XXX? Od kilku chwil sie
> zastanawiam i nie przychodzi mi do glowy doslownie zadna fajna przerobka
> tytulu EP2 tak, zeby wiadomo bylo o jakiej branzy mowa. Przy niezwykle
> prostych w przerobce tytulach serii Star Trek (kiedys tu cytowalem cala
> serie przerobek), EP2 to niespodziewana zagwozdka...

Attack Of The Sexy Clones?

monk...@poczta.onet.pl

unread,
Aug 13, 2001, 2:28:33 PM8/13/01
to
Wojciech Orliński
> Rufus T. Firefly:

> > I tutaj dochodzimy do syntezy watkow - mianowicie do pytania: jak wielki
> > problem sprawil wlasnie Lucas tworcom ze swiatka XXX? Od kilku chwil sie
> > zastanawiam i nie przychodzi mi do glowy doslownie zadna fajna przerobka
> > tytulu EP2 tak, zeby wiadomo bylo o jakiej branzy mowa. Przy niezwykle
> > prostych w przerobce tytulach serii Star Trek (kiedys tu cytowalem cala
> > serie przerobek), EP2 to niespodziewana zagwozdka...
> Attack Of The Sexy Clones?

Attack of The Cock-lones
Anal Attack of the Clones
Anal Clones
Attack of The Dominant Clones

Monkbert

michal.r...@cpddb.com.pl

unread,
Aug 13, 2001, 2:31:28 PM8/13/01
to
> > I tutaj dochodzimy do syntezy watkow - mianowicie do pytania: jak wielki
> > problem sprawil wlasnie Lucas tworcom ze swiatka XXX? Od kilku chwil sie
> > zastanawiam i nie przychodzi mi do glowy doslownie zadna fajna przerobka
> > tytulu EP2 tak, zeby wiadomo bylo o jakiej branzy mowa. Przy niezwykle
> > prostych w przerobce tytulach serii Star Trek (kiedys tu cytowalem cala
> > serie przerobek), EP2 to niespodziewana zagwozdka...
>
> Attack Of The Sexy Clones?

Ahhhh... Suck of the Clones
AssFuck by the Clones
Attack of the Cocks
At Fuck with the Clones
A Dick of the Clone
Attack of the Cum
A Cock that Blows
Anal of the Clones

Dla chcacego... :-)

M.

monk...@poczta.onet.pl

unread,
Aug 13, 2001, 2:51:12 PM8/13/01
to
Rufus T. Firefly:
[...]

> A propos - na C+ puszczaja teraz dokument o Anabelle Chong. Obejrzawszy go
> jestem w stanie uwierzyc, ze jednak w tej branzy niektorych rzeczy nie
> robi sie wylacznie dla kasy.

Masz na myśli byłą mistrzynię świata w ilości kontaktów damsko-męskich w
ciągu doby? Właściwie to nic na temat innej motywacji niż kasa w pornolandzie
nie wiem, ale jak zawsze twierdziły osoby czynnie takowym aktorstwem się
zajmujące trzeba to przynajmniej lubieć, żeby w tym działać ;). Ale
podejrzewam, że bez kasy zarówno ilość jak i jakość w dużym stopniu by zmalały.
Co mniej-więcej Analbella mówiła w tym filmie?

Monkbert

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 13, 2001, 4:58:46 PM8/13/01
to

--
Michal Chacinski
cha...@stgambit.gda.pl

You have never spent a night with a corpse, I take it?

Użytkownik <michal.r...@cpddb.com.pl> napisał w wiadomości
news:3a04.000000...@newsgate.onet.pl...

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 13, 2001, 5:00:32 PM8/13/01
to
Użytkownik "Rufus T. Firefly" <cha...@stgambit.gda.pl> napisał w
wiadomości news:9l9f14$a30$1...@news.tpi.pl...
>
>
> --

Ups, sorry. To byl, erm, przedwczesny post.

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 13, 2001, 6:39:02 PM8/13/01
to
Użytkownik <michal.r...@cpddb.com.pl> napisał w wiadomości
news:3a04.000000...@newsgate.onet.pl...

WO:


> > Attack Of The Sexy Clones?

No wlasnie nie o taki chodzi. To desperacja. Chodzi o jezykowa finezje,
odpowiedzialna za umieszczenie na okladkach kaset wideo takie np. "Sex
Trek: The Search for Cock", albo "Sex Trek: The Next Penetration"

> Ahhhh... Suck of the Clones
> AssFuck by the Clones
> Attack of the Cocks
> At Fuck with the Clones
> A Dick of the Clone
> Attack of the Cum
> A Cock that Blows
> Anal of the Clones
>
> Dla chcacego... :-)

Nie no jestem pod wrazeniem! To wlasnie ten nurt. Dopiero to zasluguje na
zglaszanie pretensji do bycia sequelem do "Sex Wars: The Fuck-All Madness"
:)

Amarot

unread,
Aug 14, 2001, 3:39:12 AM8/14/01
to
> Ahhhh... Suck of the Clones
> AssFuck by the Clones
> Attack of the Cocks
> At Fuck with the Clones
> A Dick of the Clone
> Attack of the Cum
> A Cock that Blows
> Anal of the Clones
> Dla chcacego... :-)

No prosze, po kim jak po kin, ale po tobie
nie spodziewalbym sie takich letnich tekstow :)

amarot


Amarot

unread,
Aug 14, 2001, 3:48:24 AM8/14/01
to
Byl tu wczoraj post, ktory dzisiaj tajemniczo zniknal (cancel? albo
po prostu cos z moja przegladarka), w ktorym Rufus nauczal WO
zasad dobrego dziennikarstwa. Ja tez chcialem sie zgosic po maly
wyklad. Otoz powiedz mi, jaki jest zwiazek pomiedzy Last House
on the Left a Krzykami i innymi flagowymi filmami Cravena z
lat 90. poza tym oczywiscie, ze wszystkie je wyrezyserowal
Wes Craven? Zarzucasz WO, ze czasowo to Craven wyprzedza
Kinga, tymczasem dla mnie LHonL to zaledwie tanie, obskurne
explo zrobione po to, by zaistniec na rynku (zreszta wiekszosc
krytykow te rzekome korzenie filmu w Virgin Spring uwazaja
za niezly zart, majacy stanowic parawan dla eksploatywnosci
filmu). TIA.

amarot

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 14, 2001, 4:20:13 AM8/14/01
to
Amarot wrote:

> Byl tu wczoraj post, ktory dzisiaj tajemniczo zniknal (cancel? albo
> po prostu cos z moja przegladarka), w ktorym Rufus nauczal WO
> zasad dobrego dziennikarstwa.

Rany, panowie - zrobiło się jak na pl.soc.polityka. Ja widziałem tylko
tajemniczego posta 'poprzedni post był wysłany przedwcześnie' (ale nie
było żadnego poprzedniego?). Nawrzucał mi od ostatnich?

Amarot

unread,
Aug 14, 2001, 4:38:15 AM8/14/01
to
> > Byl tu wczoraj post, ktory dzisiaj tajemniczo zniknal
> > (cancel? albo po prostu cos z moja przegladarka),
> > w ktorym Rufus nauczal WO zasad dobrego
> > dziennikarstwa.
> Rany, panowie - zrobiło się jak na pl.soc.polityka.
> Ja widziałem tylko tajemniczego posta 'poprzedni
> post był wysłany przedwcze¶nie' (ale nie było

> żadnego poprzedniego?). Nawrzucał mi od ostatnich?

O nie, jedynie w punktach wytknal ci wszystkie bledy
i naciagniecia jakie popelniles w tekscie w GW (nie wiem,
moze Rufus mial racje - nie moge sie do tego odniesiec,
bo nie czytalem twojego tekstu o Kingu) :) Ale zaraz,
jaka p.s.p? Normalnie zapytalem, bo sie zdziwilem
przeczytawszy zdanie o LHotL. A z tym mam prawo
polemizowac niezaleznie od twojego tekstu.

amarot


Wojciech Orlinski

unread,
Aug 14, 2001, 4:38:47 AM8/14/01
to
Amarot wrote:

> O nie, jedynie w punktach wytknal ci wszystkie bledy
> i naciagniecia jakie popelniles w tekscie w GW (nie wiem,
> moze Rufus mial racje - nie moge sie do tego odniesiec,
> bo nie czytalem twojego tekstu o Kingu) :) Ale zaraz,
> jaka p.s.p?

Po prostu jestem zdziwiony tym, że posty przyfruwają i odfruwają, zanim
je zdążę przeczytać i się ustosunkować oraz dostosunkować oponentowi.

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 14, 2001, 5:29:58 AM8/14/01
to
Użytkownik "Wojciech Orlinski" <ig...@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:3B78E398...@gazeta.pl...

> Amarot wrote:
>
> > O nie, jedynie w punktach wytknal ci wszystkie bledy
> > i naciagniecia jakie popelniles w tekscie w GW (nie wiem,
> > moze Rufus mial racje - nie moge sie do tego odniesiec,
> > bo nie czytalem twojego tekstu o Kingu) :) Ale zaraz,
> > jaka p.s.p?
>
> Po prostu jestem zdziwiony tym, że posty przyfruwają i odfruwają, zanim
> je zdążę przeczytać i się ustosunkować oraz dostosunkować oponentowi.

Mnie zdziwilo to, ze jeszcze nie odpowiedziales na jawnie polemiczny
kawalek :) Jesli nie mozesz znalezc na serwerze, dolaczam jeszcze raz
ponizej:

---------------


> Spodziewałem się kolejnego wątku w stylu
> 'Kłamstwa Koszernej w sprawie Kinga, którego prawdziwe nazwisko to
> Schmul Koenigsztajn', czy coś w tym guście.

Ale chyba nie na x-muzie, tylko na pl.soc.jopaci ?

Ale jesli chcesz zarzuty bardziej tresciwej natury, to prosze bardzo. Sam
sie prosisz :)

1. Nie zrozumialem akapitu, w ktorym podajesz dane finansowe (wiem, to moj
problem). Najpierw piszesz o rankingu Forbesa, pozniej podajesz dane
finansowe sprzed 5-6 lat, pozniej jakies pozycje na liscie. Ale wedlug
jakich danych? Obecnych, czy sprzed 5-6 lat?

2. IMO blednie ujales kwestie filmow Polanskieg/Roega/Friedkina.
okreslajac je "w najlepszym wypadku polowicznym sukcesem" . W historii
horroru jako gatunku filmowego przelom lat 60./70. to rewolucja -
absolutne odrodzenie gatunku i drugi w historii moment, kiedy gatunek
wrocil nagle niespodziewanie do lask jako kino A. Okreslenie tych filmow
'polowicznymi sukcesami' przy swiadomosci, ze nigdy wczesniej horrory nie
odnosily sukcesow w TAKIEJ skali jaki wtedy, to ...(uwazaj)...(jestes
gotowy?)...Twoja manipulacja dla osiagniecia lepszego efektu w tekscie! :)
Nagiales kwestie dla wsparcia swojej tezy. Problem w tym, ze wymienione
przez Ciebie tytuly naleza do NAJWIEKSZYCH sukcesow filmowego horroru (nie
tylko wielka kasa, ale stosy nominacji do oscarow itp.)

3. Napisales "Po sukcesach ksiazek Kinga i filmow kreconych na ich
podstawie te formule wykorzystywalo mnostwo autorow (chocby filmy Wesa
Cravena wlasnie tak sa skonstuowane), ale to Kingowi nalezy sie laur
pierwszenstwa. Byla to pierwsza innowacja w rozwoju horroru od lat 30".
Znowu - w horrorze filmowym, czy w literackim? Bo w filmowym to przeciez
bzdura. Craven nakrecil pierwszy tego typu film w 1972 roku - wzorowal sie
na "Zrodle" Bergmana. Poza tym dokladnie te sama formule, ktora opisujesz,
wykorzystal przeciez juz wczesniej chocby Ira Levin i Polanski, Nicolas
Roeg, czy Larry Cohen i to ze swietnym wynikiem.

Zastanawiam sie tez na ile uprawnione jest haslo o sukcesie filmow
kreconych na podstawie Kinga :) Po krotkim zastanowieniu - nie ma chyba
innego popowego fenomenu literackiego, ktory az do tego stopnia nie
sprawdzil sie na ekranie. Moja robocza teza jest taka, ze przyczyna
sukcesu Kinga jednak nie jest zadna tam nowa formula, tylko po prostu
fakt, ze facet potrafi ciekawie _pisac_, czego na ekranie odtworzyc sie
nie da.

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 14, 2001, 5:27:09 AM8/14/01
to
Użytkownik "Amarot" <ma...@wp.pl> napisał w wiadomości
news:9lal2t$3s5$1...@sunsite.icm.edu.pl...

> Byl tu wczoraj post, ktory dzisiaj tajemniczo zniknal (cancel? albo
> po prostu cos z moja przegladarka)

U mnie ciagle jest. Cos z Twoja przegladarka. (Amarocie, blagam - niebawem
dojdziemy do "nich pan mi sie nie klania na ulicy". Co cie od kilku
tygodni opetalo?)

> w ktorym Rufus nauczal WO
> zasad dobrego dziennikarstwa.

Come on, to mniej wiecej rownie zgodne z prawda, jak uwaga, ze tym tekstem
probowalem rozwiazac problem glodu w 3 swiecie. Zadawalem WO pytania, bo
moim zdaniem zrobil kilka watpliwych krokow w interpretacji horroru.
Spodziewalem sie raczej, ze dolaczysz do tych pytan, bo kilka uwag WO o
horrorze bylo dla mnie w oczywisty sposob blednych. Podejrzewam, ze dla
Ciebie byloby rowniez.

> Ja tez chcialem sie zgosic po maly
> wyklad. Otoz powiedz mi, jaki jest zwiazek pomiedzy Last House
> on the Left a Krzykami i innymi flagowymi filmami Cravena z
> lat 90. poza tym oczywiscie, ze wszystkie je wyrezyserowal
> Wes Craven? Zarzucasz WO, ze czasowo to Craven wyprzedza
> Kinga, tymczasem dla mnie LHonL to zaledwie tanie, obskurne

> explo zrobione po to, by zaistniec na rynku . TIA.

Amarocie, przede wszytkim przeczytaj najpierw tekst WO - zrozumiesz skad
uwaga o wczesnym Cravenie w odniesieniu do Kinga. WO opisal tam formule,
jaka zastosowal King (nie cytowalem jej w tekscie). Dla mnie u Cravena ta
formula nie wyrasta z Kinga, bo widac ja juz od pierwszego filmu
czlowieka.

Natomiast co do podobienstw - najpierw odwroce pytanie: O czym sa dla
ciebie filmy Cravena? Okresl to jakos jednym zdaniem. Dla mnie sa o
horrorze czajacym sie w tym, co zwyczajne. O zwyklym szarym zyciu, w
ktorym z calkiem niewinnego elementu nagle wyrasta element destrukcyjny
(dla rodziny, grupy znajomych itp.). Craven zwykle podkopuje we mnie
przekonanie, ze cos co znam jest bezpieczne. W kazdy filmie? Nie. Ale w
krotkim podsumowaniu ogolnie tak ukladam go sobie w glowie.

> (zreszta wiekszosc
> krytykow te rzekome korzenie filmu w Virgin Spring uwazaja
> za niezly zart, majacy stanowic parawan dla eksploatywnosci
> filmu)

A widziales film Bergmana? Pytam powaznie. Craven sam smial sie, ze to
powolywanie sie na Bergmana to byl z jego strony gimmick dla podkreslenia
swoich akademickich korzeni i dla pokazania, ze to wcale nie jest jakies
tam proste kino. Niemniej jakiekolwiek mial zamiary, fabula tych filmow
jest przeciez prawie identyczna. Zmienilo sie srodowisko i srodki wyrazu.

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 14, 2001, 5:43:16 AM8/14/01
to
"Rufus T. Firefly" wrote:

> > Spodziewałem się kolejnego wątku w stylu
> > 'Kłamstwa Koszernej w sprawie Kinga, którego prawdziwe nazwisko to
> > Schmul Koenigsztajn', czy coś w tym guście.
>
> Ale chyba nie na x-muzie, tylko na pl.soc.jopaci ?

Zacząłem właśnie podejrzewać, że to się właśnie przenika.

> Ale jesli chcesz zarzuty bardziej tresciwej natury, to prosze bardzo. Sam
> sie prosisz :)
>
> 1. Nie zrozumialem akapitu, w ktorym podajesz dane finansowe (wiem, to moj
> problem). Najpierw piszesz o rankingu Forbesa, pozniej podajesz dane
> finansowe sprzed 5-6 lat, pozniej jakies pozycje na liscie. Ale wedlug
> jakich danych? Obecnych, czy sprzed 5-6 lat?

Nowszych nie znam, to dane sprzed 5-6 lat.



> 2. IMO blednie ujales kwestie filmow Polanskieg/Roega/Friedkina.
> okreslajac je "w najlepszym wypadku polowicznym sukcesem". W historii
> horroru jako gatunku filmowego przelom lat 60./70. to rewolucja -
> absolutne odrodzenie gatunku i drugi w historii moment, kiedy gatunek
> wrocil nagle niespodziewanie do lask jako kino A.

Ale też i komercyjnym sukcesem nie był żaden z nich, wbrew temu co piszesz.

> 3. Napisales "Po sukcesach ksiazek Kinga i filmow kreconych na ich
> podstawie te formule wykorzystywalo mnostwo autorow (chocby filmy Wesa
> Cravena wlasnie tak sa skonstuowane), ale to Kingowi nalezy sie laur
> pierwszenstwa. Byla to pierwsza innowacja w rozwoju horroru od lat 30".
> Znowu - w horrorze filmowym, czy w literackim? Bo w filmowym to przeciez
> bzdura. Craven nakrecil pierwszy tego typu film w 1972 roku -

No jasne, a gdzieś na pustkowiach Teksasu Tobe Hopper kręcił wlaśnie
'Teksaską'. Jeśli mówisz o 'Last House On The Left', to nie jest to
film, który zaistniał w masowej widowni, podobnie jak 'Teksaska'.

> Zastanawiam sie tez na ile uprawnione jest haslo o sukcesie filmow
> kreconych na podstawie Kinga :) Po krotkim zastanowieniu - nie ma chyba
> innego popowego fenomenu literackiego, ktory az do tego stopnia nie
> sprawdzil sie na ekranie.

Ta, no jasne, 'Carrie', 'Lśnienie' (obie wersje), 'Christine' itd. w
ogóle się nie nadają do oglądania. I Ty mówisz o naginaniu faktów do tezy?

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 14, 2001, 5:44:09 AM8/14/01
to
"Rufus T. Firefly" wrote:

> > Byl tu wczoraj post, ktory dzisiaj tajemniczo zniknal (cancel? albo
> > po prostu cos z moja przegladarka)
>
> U mnie ciagle jest.

U mnie nigdy nie było.

Amarot

unread,
Aug 14, 2001, 6:02:17 AM8/14/01
to
> > Byl tu wczoraj post, ktory dzisiaj tajemniczo zniknal
> > (cancel? albo po prostu cos z moja przegladarka)
> U mnie ciagle jest. Cos z Twoja przegladarka.

Ale naprawde go juz nie ma (na ICM z ktorego korzystam).
Zreszta jak widzisz, WO tez go nie dopadl.

> (Amarocie, blagam - niebawem dojdziemy do "nich pan
> mi sie nie klania na ulicy". Co cie od kilku tygodni opetalo?)

Moment, glupie teksty w stylu 'W miare mozliwosci starajmy
sie uzywac logiki arystotelesowskiej' wychodzily spod mojej
klawiatury? Opanowywalem sie jak moglem czytajac twoje
agresywne tyrady na moja uwage, ze wymieniony przez
ciebie sklep po kwadransie przeszukiwania wcale nie wyglada
na tani. Ba - jawil mi sie wrecz jako jeden z drozszych sklepow
w sieci.

> Amarocie, przede wszytkim przeczytaj najpierw tekst WO
> - zrozumiesz skad uwaga o wczesnym Cravenie w odniesieniu
> do Kinga. WO opisal tam formule, jaka zastosowal King (nie
> cytowalem jej w tekscie). Dla mnie u Cravena ta formula nie
> wyrasta z Kinga, bo widac ja juz od pierwszego filmu czlowieka.

On byl chyba w piatkowej, wiec juz go nie dopadne. WO, czy byloby
to niezgodne z PA czy czyms innym gdybys wyslal swoj tekst na
newsy? Czy moze jest na portalu GW?

> Natomiast co do podobienstw - najpierw odwroce pytanie:
> O czym sa dla ciebie filmy Cravena? Okresl to jakos jednym
> zdaniem. Dla mnie sa o horrorze czajacym sie w tym, co zwyczajne.
> O zwyklym szarym zyciu, w ktorym z calkiem niewinnego elementu
> nagle wyrasta element destrukcyjny (dla rodziny, grupy znajomych
> itp.). Craven zwykle podkopuje we mnie przekonanie, ze cos co znam
> jest bezpieczne. W kazdy filmie? Nie. Ale w krotkim podsumowaniu
> ogolnie tak ukladam go sobie w glowie.

Dla mnie filmy Cravena mozna podzielic na trzy etapy. Pierwszy,
undergroundowy konczy sie na Hills Have Eyes, drugi to kilka lat
bezowocnego szukania formuly dla siebie przez cale lata 80. i pierwsza
polowe 90. - gdzie z wyjatkiem NoES moim zdaniem bladzil. Dopiero
przy Nowym koszmarze wrocil do motywow z 1984 roku i stworzyl
podloze dla Krzyku i ogolnie dla tego co mozna okreslac 'nowymi
kasowymi filmami Cravena'.

Horror Cravena wcale sie czai sie w zwyczajnych miejscach.
W Shockerze czai sie w ciele psychola, Deadly Friend siedzi
w robocie. Dla mnie 'horror w zwyklych rzeczach' to tkwi wlasnie
u Kinga, ale czy tak bardzo pasuje do Cravena? Bo ja wiem.
OK, zastrzegasz ze nie dotyczy do wszystkich jego filmow.
Ja akurat ogladalem wszystkie horrory jakie Craven zrobil,
lacznie z telewizyjnym thrillerem Night Vision. Nie potrafie
okreslic jego filmow jednym zdaniem, ale na pewno nie widze
pierwiastkow wspolnych laczacych LHotL z Krzykiem czy
Nowym koszmarem.

> > (zreszta wiekszosc
> > krytykow te rzekome korzenie filmu w Virgin Spring uwazaja
> > za niezly zart, majacy stanowic parawan dla eksploatywnosci
> > filmu)
> A widziales film Bergmana? Pytam powaznie. Craven sam smial sie, ze to
> powolywanie sie na Bergmana to byl z jego strony gimmick dla podkreslenia
> swoich akademickich korzeni i dla pokazania, ze to wcale nie jest jakies
> tam proste kino. Niemniej jakiekolwiek mial zamiary, fabula tych filmow
> jest przeciez prawie identyczna. Zmienilo sie srodowisko i srodki wyrazu.

Nie widzialem tego filmu.

amarot


Kazik

unread,
Aug 14, 2001, 8:16:44 AM8/14/01
to

Wojciech Orlinski napisał(a) w wiadomości: <3B779BA7...@gazeta.pl>...

>Kiedyś myślałem o horrorowej adaptacji M$ Office, pod roboczym tytułem
>'Return Of The Undead Paperclip'.


Niewątpliwie z MS Office można byłoby naręcić cały serial:). Ale generalnie
przystosowywanie gier na duży ekran to nie jest dobry pomysł. Próbowałem
oglądać "TRON" ale tego się również nie da oglądać.


Rufus T. Firefly

unread,
Aug 14, 2001, 10:07:09 AM8/14/01
to
Użytkownik "Wojciech Orlinski" <ig...@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:3B78F2B5...@gazeta.pl...

> > 2. IMO blednie ujales kwestie filmow Polanskieg/Roega/Friedkina.
> > okreslajac je "w najlepszym wypadku polowicznym sukcesem". W historii
> > horroru jako gatunku filmowego przelom lat 60./70. to rewolucja -
> > absolutne odrodzenie gatunku i drugi w historii moment, kiedy gatunek
> > wrocil nagle niespodziewanie do lask jako kino A.
>
> Ale też i komercyjnym sukcesem nie był żaden z nich, wbrew temu co
> piszesz.

Przeciwnie. Egzorcysta stal sie ultra-kasowym sukcesem. Film zebral w
tamtym okresie 160 mln dolarow (na rynku amerykanskim 89 mln). W roku, w
ktorym wyszedl wplywy z rozpowszechniania Egzorcysty stanowily 15 procent
calego wplywu branzy filmowej z rozpowszechniania filmow na kluczowych
rynkach. Uwaza sise zreszta przeciez, ze Egzorcysta bylo duzym impulsem do
zmiany myslenia szefow studiow w kwestii kontroli finansowej. To byl jeden
z pierwszych filmow, ktore pokazaly, ze kino moze dac tego typu zyski.
Dziecko Rosemary tez bylo duzym sukcesem, w pierwszej dziesiatce
najbardziej kasowych filmow swojego roku. Pisze o tym m.in. sam Polanski w
"Romanie". Danych dotyczacych filmu Roega nie znam.

> > 3. Napisales "Po sukcesach ksiazek Kinga i filmow kreconych na ich
> > podstawie te formule wykorzystywalo mnostwo autorow (chocby filmy Wesa
> > Cravena wlasnie tak sa skonstuowane), ale to Kingowi nalezy sie laur
> > pierwszenstwa. Byla to pierwsza innowacja w rozwoju horroru od lat
30".
> > Znowu - w horrorze filmowym, czy w literackim? Bo w filmowym to
przeciez
> > bzdura. Craven nakrecil pierwszy tego typu film w 1972 roku -
>
> No jasne, a gdzieś na pustkowiach Teksasu Tobe Hopper kręcił wlaśnie
> 'Teksaską'. Jeśli mówisz o 'Last House On The Left', to nie jest to
> film, który zaistniał w masowej widowni, podobnie jak 'Teksaska'.

Ale nie taka jest przeciez Twoja teza. Piszesz o palmie pierwszenstwa
Kinga w wykorzystaniu formuly. Formule wykorzystywano przed nim, wiec teza
jest bledna. Ale nawet jesli koniecznie upierasz sie przy wprowadzeniu do
rownania nowego elementu pt. zaistnienie u masowej widowni, to wez
Blatty'ego i Friedkina z "Egzorcysta" i Levina/Polanskiego z "Dzieckiem
Rosemary".

> > Zastanawiam sie tez na ile uprawnione jest haslo o sukcesie filmow
> > kreconych na podstawie Kinga :) Po krotkim zastanowieniu - nie ma
chyba
> > innego popowego fenomenu literackiego, ktory az do tego stopnia nie
> > sprawdzil sie na ekranie.
>
> Ta, no jasne, 'Carrie', 'Lśnienie' (obie wersje), 'Christine' itd. w
> ogóle się nie nadają do oglądania. I Ty mówisz o naginaniu faktów do
tezy?

Nie, ja mowie o rzekomym ogolnym sukcesie filmow kreconych na podstawie
Kinga. Wybrales trzy tytuly, ktore sie akurat udaly (niekoniecznie
zreszta - Christine bylo przeciez porazka finansowa). Dorzuce 'Dead
Zone', ktore tez sie udalo (prestizowo, bo komercyjnie tez nie bylo
sukcesem). Pytanie teraz, czy sukces tych filmow wynika z tego, ze
wykorzystywaly 'nowa formule Kinga', czy z tego, ze przypadkiem, kazdy z
nich nakrecil dobry rezyser. Sila formuly jakos nie zadzialala w przypadku
rezyserow o mniejszych umiejetnosciach. Wynikiem jest raczej zalew zlych
ekranizacji, ktore niewatpliwie stanowia przeciez wiekszosc kinowego
dorobku Kinga.

Co wiecej - te udane ekranizacje Kinga nie raz spotykaly sie przeciez z
atakiem samego Kinga, ze to "nie jest jego historia". O Lsnieniu i
konfliktach z Kubrickiem wiesz, wiec nie bede pisal. Nie wiem, czy wiesz o
produkcji "Dead Zone", do ktorego jeden ze scenariuszy napisal sam King.
Cronenberg stwierdzil, ze gdyby nakrecil wedlug tego scenariusza film,
oskarzono by go o niezrozumienie ksiazki Kinga, bo scenariusz byl w formie
slashera. King swoja opowiesc z ksiazki chcial zmienic na ekranie w modny
wowczas styl opowiastek dla nastolatkow. Producent odrzucil jego tekst.

W pierwszej polowie lat 80. bardzo szybko okazalo sie, ze King na ekranie
_nie oznacza_ kasowego sukcesu. Zacytuje Chrisa Rodleya, opisujacego
sytuacje w momencie realizacji przez Cronenberga 'Dead Zone':

"Also at the time the cinema machine was already clotted with
unsatisfactory Stephen King adaptations, released or to come. Stanley
Kubrick's The Shining had split critics, Cujo and Cristine were
disappointing efforts from interesting directors; Firestarter, directed by
Mark Lester, was a none-too-interesting addition to the King cinema canon;
Children of the Corn was stranded in a B-horor-movie twilight zone. None
had been received as well as the first - Brian De Palma's Carrie. The name
Stephen King above the movie title obviously did not guarantee the
artistic and financial success of the novels. It was also beginning to
sound too familiar. For whatever reason it had proved difficult to adapt
his work successfully for the cinema screen".


Sorry, ze tak z grubej rury sypie dlugim cytatem, ale siedze akurat obok
wielkiej polki pelnej kuszacych zrodel :)

Moja prywatna, robocza teoria jest taka, ze kinowy King padl wlasnie
ofiara tego braku umiejetnosci rozroznienia miedzy sila literatury a sila
ekranu. Bardzo blisko tego, co piszesz na temat ekranizacji gier
komputerowych w rownoleglym watku. Ekranowe sukcesy Kinga to prawie
wylacznie filmy rezyserow, ktorzy potwierdzili swoje umiejetnosci w
mnostwie innych dobrych filmow. Dostarczenie im materialu Kinga dalo w
rezultacie kolejny dobry film - jednak najczesciej wyraznie w stylu danego
rezysera (De Palma, Kubrick). Proba jakiegos nasladowania literackiego
Kinga na ekranie przez slabszych rezyserow, bez wyrobionego stylu,
konczyla sie zwykle zle IMO wlasnie dlatego, ze wierzyli w sile formuly
literackiej, a nie szukali wlasnej wizji na ekranie. Niestety (a moze
stety), pierwsze ekranizacje Kinga nalezaly wlasnie do dobrych rezyserow,
co przyczynilo sie do krotkotrwalego przeswiadczenia ze to przede
wszystkim sila samego Kinga. Wystarczylo pare lat, zeby pokazac, ze tutaj
wlasnie NIE MA recepty na prosty sukces.

Moim zdaniem kinowy King stal sie tez ofiara dobrego, ale malo
zauwazalnego stylu pisania. Dla mnie ten gosc ma w stylu cos, czego nie
potrafie pokazac palcem, a co powoduje, ze z jednej strony "chce sie to
czytac", a z drugiej ze mu wierze bez wiekszych zastrzezen nawet w malo
prawdopodobne wydarzenia.

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 14, 2001, 10:16:03 AM8/14/01
to
Użytkownik "Amarot" <ma...@wp.pl> napisał w wiadomości
news:9lasu0$6p7$1...@sunsite.icm.edu.pl...

> Ale naprawde go juz nie ma (na ICM z ktorego korzystam).
> Zreszta jak widzisz, WO tez go nie dopadl.

No dojrzalem wlasnie pozniej, ze WO tez tekst zniknal. Na news.tpi.pl
ciagle jest (choc prawda, ze serwerowi zdarza sie wyrzucac cos bez
ostrzezenia). Musi ze cos sie zwalilo z przesylaniem miedzy serwerami.

> > (Amarocie, blagam - niebawem dojdziemy do "nich pan
> > mi sie nie klania na ulicy". Co cie od kilku tygodni opetalo?)
>
> Moment, glupie teksty w stylu 'W miare mozliwosci starajmy
> sie uzywac logiki arystotelesowskiej' wychodzily spod mojej
> klawiatury? Opanowywalem sie jak moglem czytajac twoje
> agresywne tyrady

Sluchaj, ja rozumiem, ze ze strony kazdego z nas wyglada to tak, ze to ten
drugi nie ma racji. Nie traktuj tego komentarza jak gmeranie w mrowisku -
raczej jak na probe raz na zawsze zamkniecia tego temat. Z mojego punktu
widzenia co post wysylales wtedy rzeczy dla mnie niezrozumiale - jak nie
jakas dziwnie sarkastyczna uwage "no rzeczywiscie niezly sklep" +
przyklady (zgodna przeciez z moim wczesniejszym postem, wiec skad ten
ton?), to niezwiazany z tematem bezposredni atak ad persona o "amoku, w
ktory wpadam przy zakwestionowaniu nieomylnosci" itp. Zupelnie z kosmosu.
No nie obraz sie, ale jesli to nazywasz opanowaniem, to nie wiem co jest
'agresywna tyrada'. Naprawde, przejrzyj sobie na spokojnie tamten watek i
sprawdz, czy nie dopisales najpierw sobie czegos do moich neutralnych
komentarzy i nie zaczales atakowac.

> na moja uwage, ze wymieniony przez
> ciebie sklep po kwadransie przeszukiwania wcale nie wyglada
> na tani. Ba - jawil mi sie wrecz jako jeden z drozszych sklepow
> w sieci.

Ton, Amarocie, ton. Pisalem, ze sklep ma duza amplitude. Odpisales dziwnym
sarkastycznym tonem z przykladami, ktore wszak nie przeczyly mojemu
postowi. Na moje dalsze wyjasnienie dotyczace cen wyjechales nagle z
ostrym atakiem ad persona i komentarzami do dyskusji sprzed tygodnia. No
nie mow mi, ze to byla oznaka opanowania. Kompletnie mnie wtedy
skonsternowales. Ba, zabawne wydalo mi sie, ze zarzucales mi wpadanie w
amok. Rzuc dzis okiem na tamten watek i zobacz czyje posty wygladaja na
pisane w amoku.

BTW - sadzisz, ze ton Twojego postu z rana byl zwyczajny? Hasla "Rufus
nauczal WO zasad dobrego dziennikarstwa" (jawna nieprawda przeciez - pokaz
moje jedno zdanie, ktore do tego opisu pasuje), czy "Ja tez chcialem sie
zglosic po maly wyklad". No co mialem Ci na to odpowiedziec? "Moze innym
razem"? Zmienilibysmy przeciez x-muze z powrotem w rec.film, albo co
gorsza, jak zauwazyl WO, w soc.polityka.

> > Natomiast co do podobienstw - najpierw odwroce pytanie:
> > O czym sa dla ciebie filmy Cravena? Okresl to jakos jednym
> > zdaniem. Dla mnie sa o horrorze czajacym sie w tym, co zwyczajne.
> > O zwyklym szarym zyciu, w ktorym z calkiem niewinnego elementu
> > nagle wyrasta element destrukcyjny (dla rodziny, grupy znajomych
> > itp.). Craven zwykle podkopuje we mnie przekonanie, ze cos co znam
> > jest bezpieczne. W kazdy filmie? Nie. Ale w krotkim podsumowaniu
> > ogolnie tak ukladam go sobie w glowie.
>
> Dla mnie filmy Cravena mozna podzielic na trzy etapy. Pierwszy,
> undergroundowy konczy sie na Hills Have Eyes

Ale cechy, jakie cechy stanowia u Ciebie o zaliczeniu do etapu?
Undergroudowosc? W takim razie nie klasyfikujemy goscia w jakikolwiek
kompatybilny sposob. Mnie interesuje tresc fabularna filmu w kontekscie
tekstu Wojtka. Podzialow niekompatybilnych sa dziesiatki - kolejny numerek
filmu, wiek rezysera, dekada itp.

> drugi to kilka lat
> bezowocnego szukania formuly dla siebie przez cale lata 80. i pierwsza
> polowe 90.

To by juz przeczylo tezie WO, czyli stalbys w tej dyskusji po mojej
stronie.

> - gdzie z wyjatkiem NoES moim zdaniem bladzil. Dopiero
> przy Nowym koszmarze wrocil do motywow z 1984 roku i stworzyl
> podloze dla Krzyku i ogolnie dla tego co mozna okreslac 'nowymi
> kasowymi filmami Cravena'.

Ale czym sa te "nowe kasowe filmy Cravena"? Krzyk to jeden film w 3
odcinkach. Nowy koszmar to tez sequel. Dla mnie "Krzyk" to w pewnym
stopniu jest jakies nowe wydanie starego tematu, ale nie wyglada na to,
zeby poza seria sequeli Craven zdolal powielic koncepcje w innych
produkcjach.

> Horror Cravena wcale sie czai sie w zwyczajnych miejscach.
> W Shockerze czai sie w ciele psychola

Jak zawsze rozni nas podejscie - tekst-podtekst. Doslownie grozi psychol,
ale jak pojawia sie w zyciu prostej rodziny? Np. przez tak bezpieczny
codzienny element jak telewizor.

> Deadly Friend siedzi
> w robocie. Dla mnie 'horror w zwyklych rzeczach' to tkwi wlasnie
> u Kinga, ale czy tak bardzo pasuje do Cravena? Bo ja wiem.
> OK, zastrzegasz ze nie dotyczy do wszystkich jego filmow.
> Ja akurat ogladalem wszystkie horrory jakie Craven zrobil,
> lacznie z telewizyjnym thrillerem Night Vision. Nie potrafie
> okreslic jego filmow jednym zdaniem, ale na pewno nie widze
> pierwiastkow wspolnych laczacych LHotL z Krzykiem czy
> Nowym koszmarem.

Dla mnie Craven to "zwykle", ktore okazuje sie tragicznym, niezwyklym,
destrukcyjnym. Sen, ktory powinien dawac odpoczynek, a zamiast tego grozi
postradaniem zycia. Telewizor, ktory zamiast rozrywki sprowadza do domu
psychola. Wieczorny telefon od znajomego, ktory okazuje sie mordercza
pulapka bez wyjscia. Relaksacyjne wyjscie na miasto, ktore staje sie
przyczyna tragedii. Miejsce definiowane wczesniej jako
sielankowo-wypoczynkowe, ktore jednoczesnie ulatwia gwalt. Niewinny
rodzinny rytual, ktory konczy sie zbrodnia itp. Dla mnie Craven to ciagle
podkopywanie mojego przeswiadczenia, ze cos co znam jest przez to w
jakikolwiek sposob bezpieczniejsze, czyli jednego z glownych elementow
horroru. Normalnie w horrorze "oswojone" znaczy "bezpieczne" i na
podkresleniu tego konczy sie 90 procent filmowych horrorow. Craven za
punkt wyjscia bierze sobie zaprzeczenie temu twierdzeniu. Calkiem jak King
i laczy ich to niewatpliwie. Ale okreslenie, ze palma pierwszenstwa w
zastosowaniu tej formuly nalezy do Kinga to dla mnie naduzycie. Robil to
wszak wczesniej i Hitch, i Cronenberg, i Romero itd.

Z innych watkow, ktore lacza pierwsze filmy Cravena z nastepnymi - on
bardzo czesto koncentruje sie na ukazaniu dwoch sprzecznych
srodowisk/swiatow, ktore zaczynaja sie nagle przenikac i jakos na siebie
wplywac. "Last House on the Left" doskonale pasuje do tego nurtu jako
film, ktory opowiada o kolizji dwoch totalnie roznych swiatow, gdzie
niespodziewanie okazuje sie, ze oba swiaty sa do siebie jednak podobne w
najbardziej niespodziewanym miejscu.

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 14, 2001, 10:43:28 AM8/14/01
to
"Rufus T. Firefly" wrote:

> BTW - sadzisz, ze ton Twojego postu z rana byl zwyczajny? Hasla "Rufus
> nauczal WO zasad dobrego dziennikarstwa" (jawna nieprawda przeciez - pokaz
> moje jedno zdanie, ktore do tego opisu pasuje),

Nie przesadzaj, zwyczajna hiperbola.

> czy "Ja tez chcialem sie
> zglosic po maly wyklad". No co mialem Ci na to odpowiedziec?

'Wykład? Bardzo chętnie. Zwykła stawka plus wydatki', na przykład.

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 14, 2001, 10:41:55 AM8/14/01
to
"Rufus T. Firefly" wrote:

> > > 2. IMO blednie ujales kwestie filmow Polanskieg/Roega/Friedkina.
> > > okreslajac je "w najlepszym wypadku polowicznym sukcesem". W historii
> > > horroru jako gatunku filmowego przelom lat 60./70. to rewolucja -
> > > absolutne odrodzenie gatunku i drugi w historii moment, kiedy gatunek
> > > wrocil nagle niespodziewanie do lask jako kino A.
> >
> > Ale też i komercyjnym sukcesem nie był żaden z nich, wbrew temu co
> > piszesz.
>
> Przeciwnie. Egzorcysta stal sie ultra-kasowym sukcesem.

Dobra. Ale nie artystycznym. Odwrotnie niz 'Dziecko Rosemary', ktore
akurat mialo drugą połowkę sukcesu. Ja przecież nie napisałem, że te
filmy były klapą - każdy z nich zresztą osobiście lubię, szczególnie
osobisty stosunek mając nie wiedzieć czemu do stosunkowo najmniej
sławnego z nich, czyli 'Nie oglądaj się teraz'. Moim zdaniem wszystkie
były jednak szukaniem po omacku nowej formuły horroru, której swiat
popkultury pragnął na przełomie lat 60. i 70. Tę jednak dał dopiero King.

> Dziecko Rosemary tez bylo duzym sukcesem, w pierwszej dziesiatce
> najbardziej kasowych filmow swojego roku. Pisze o tym m.in. sam Polanski w
> "Romanie".

Możliwe, opierałem sie tutaj na Płażewskim, który napisał, że był zbyt
wyrafinowany na gusta masowej publiki w USA.

> > No jasne, a gdzieś na pustkowiach Teksasu Tobe Hopper kręcił wlaśnie
> > 'Teksaską'. Jeśli mówisz o 'Last House On The Left', to nie jest to
> > film, który zaistniał w masowej widowni, podobnie jak 'Teksaska'.
>
> Ale nie taka jest przeciez Twoja teza. Piszesz o palmie pierwszenstwa
> Kinga w wykorzystaniu formuly.

W kulturze palma pierwszenstwa należy się temu, kto zaistnial w
świadomości, a nie studenckiej etiudzie.

> Formule wykorzystywano przed nim, wiec teza
> jest bledna.

Nieprawda.

> Ale nawet jesli koniecznie upierasz sie przy wprowadzeniu do
> rownania nowego elementu pt. zaistnienie u masowej widowni, to wez
> Blatty'ego i Friedkina z "Egzorcysta" i Levina/Polanskiego z "Dzieckiem
> Rosemary".

Biorę ich przecież w moim tekście - szukali nowej formuły i nie znaleźli.

> Nie, ja mowie o rzekomym ogolnym sukcesie filmow kreconych na podstawie
> Kinga. Wybrales trzy tytuly, ktore sie akurat udaly (niekoniecznie
> zreszta - Christine bylo przeciez porazka finansowa). Dorzuce 'Dead
> Zone', ktore tez sie udalo (prestizowo, bo komercyjnie tez nie bylo
> sukcesem). Pytanie teraz, czy sukces tych filmow wynika z tego, ze
> wykorzystywaly 'nowa formule Kinga', czy z tego, ze przypadkiem, kazdy z
> nich nakrecil dobry rezyser.

To zbieżna kwestia. Kiepski reżyser nie zabierze się przecież za
ekranizację Guya N. Smitha.

> Co wiecej - te udane ekranizacje Kinga nie raz spotykaly sie przeciez z
> atakiem samego Kinga, ze to "nie jest jego historia". O Lsnieniu i
> konfliktach z Kubrickiem wiesz, wiec nie bede pisal.

Niech spada. Artysta często sam nie rozumie tego, co stworzył;
'Lśnienie' Kubricka rulezuje.

> produkcji "Dead Zone", do ktorego jeden ze scenariuszy napisal sam King.
> Cronenberg stwierdzil, ze gdyby nakrecil wedlug tego scenariusza film,
> oskarzono by go o niezrozumienie ksiazki Kinga, bo scenariusz byl w formie
> slashera. King swoja opowiesc z ksiazki chcial zmienic na ekranie w modny
> wowczas styl opowiastek dla nastolatkow. Producent odrzucil jego tekst.

Normalka.

> W pierwszej polowie lat 80. bardzo szybko okazalo sie, ze King na ekranie
> _nie oznacza_ kasowego sukcesu.

A w 2060 bedziemy mieć do niego stosunek historyczny jak do Lovecrafta.
No sory, ale to już się nijak nie odnosi do mojej tezy.

> Sorry, ze tak z grubej rury sypie dlugim cytatem, ale siedze akurat obok
> wielkiej polki pelnej kuszacych zrodel :)

Rozumiem, kondolencje dla Twoich nadgarstków, ale moja teza dotyczyła
przełomu lat 60. i 70.



> komputerowych w rownoleglym watku. Ekranowe sukcesy Kinga to prawie
> wylacznie filmy rezyserow, ktorzy potwierdzili swoje umiejetnosci w
> mnostwie innych dobrych filmow.

Akurat De Palma to taki sobie przykład (cała reszta jego twórczości to
dla mnie jedna wielka kaszana). Niemniej jednak to w niczym nie przeczy
mojej tezie.

> literackiej, a nie szukali wlasnej wizji na ekranie. Niestety (a moze
> stety), pierwsze ekranizacje Kinga nalezaly wlasnie do dobrych rezyserow,
> co przyczynilo sie do krotkotrwalego przeswiadczenia ze to przede
> wszystkim sila samego Kinga. Wystarczylo pare lat, zeby pokazac, ze tutaj
> wlasnie NIE MA recepty na prosty sukces.

A ktoś mówi, że jest?

Jan Rudziński

unread,
Aug 14, 2001, 11:13:36 AM8/14/01
to
Cześć wszystkim

Wojciech Orlinski wrote:
>
[...]


>
> > Dziecko Rosemary tez bylo duzym sukcesem, w pierwszej dziesiatce
> > najbardziej kasowych filmow swojego roku. Pisze o tym m.in. sam Polanski w
> > "Romanie".
>
> Możliwe, opierałem sie tutaj na Płażewskim, który napisał, że był zbyt
> wyrafinowany na gusta masowej publiki w USA.

To bardzo ciekawe, co pisze Płażewski, zresztą wiem gdzie, mam tę samą
książkę...
W "Romanie" Polańskiego jest wyraźnie napisane, że "Dziecko Rosemary"
było sukcesem zarówno artystycznym, jak i komercyjnym. A żeby uciszyć
wątpliwości, dodam, że Polański opisywał także te swoje filmy, które
zrobiły klapę finansową


[...]


>
> --
> Za prace w reklamie kiedys beda rozliczac jak za socrealizm
> (c) Andrzej Legus, 1966-2001


--
Pozdrowienia
Janek http://www.astercity.net/~janekr
Niech mnie diabli porwą!
Niech diabli porwą? To się da zrobić...

Amarot

unread,
Aug 14, 2001, 11:52:58 AM8/14/01
to
> > > (Amarocie, blagam - niebawem dojdziemy do "nich pan
> > > mi sie nie klania na ulicy". Co cie od kilku tygodni opetalo?)
> > Moment, glupie teksty w stylu 'W miare mozliwosci starajmy
> > sie uzywac logiki arystotelesowskiej' wychodzily spod mojej
> > klawiatury? Opanowywalem sie jak moglem czytajac twoje
> > agresywne tyrady
> Sluchaj, ja rozumiem, ze ze strony kazdego z nas wyglada to tak,
> ze to ten drugi nie ma racji. Nie traktuj tego komentarza jak gmeranie
> w mrowisku - raczej jak na probe raz na zawsze zamkniecia tego
> temat. Z mojego punktu widzenia co post wysylales wtedy rzeczy
> dla mnie niezrozumiale - jak nie jakas dziwnie sarkastyczna uwage
> "no rzeczywiscie niezly sklep" + przyklady (zgodna przeciez z moim
> wczesniejszym postem, wiec skad ten ton?), to niezwiazany z tematem
> bezposredni atak ad persona o "amoku, w ktory wpadam przy
> zakwestionowaniu nieomylnosci" itp. Zupelnie z kosmosu.
> No nie obraz sie, ale jesli to nazywasz opanowaniem, to nie wiem
> co jest 'agresywna tyrada'. Naprawde, przejrzyj sobie na spokojnie
> tamten watek i sprawdz, czy nie dopisales najpierw sobie czegos
> do moich neutralnych komentarzy i nie zaczales atakowac.

Co uwazam za agresywna tyrade? Na przyklad zbitke w jednym
mailu chyba z pieciu tekstow w stylu: ('Dopadlo Cie zgorzknienie
po paru dniach? :)'). Tamtego watku nie mam juz ochoty przegladac,
ale pamietam o co w nim chodzilo. Jesli ultralagodna zlosliwosc
o udzielaniu komus wykladu (a WO taki wyklad doslownie zrobiles
- jak w szkole, w punktach wyliczajac mu gdzie twoim zdaniem
bladzi - odebralem to jako 'no tak, gosciu sie pomadrzyl bo ma
dojscie do lamow GW, a ja i tak wiem lepiej') porownujesz
z sugerowaniem, ze ktos jest idiota, to twoja sprawa. I naprawde
nie pisze tego zlosliwie. W realu jestes spoko gosc, mam nadzieje,
ze dalej bedziemy wymieniac sie plytami i kasetami, ale po tamtej
dyskusji stwierdzilem, ze wdawac sie z toba w dluzsze dysputy
juz wiecej nie zamierzam. Zrozum, ze z mojej perspektywy to bez
sensu klepac, kiedy wiem, ze i tak pozostaniesz niewzruszony.
W ciagu trzech lat nigdy nie zdarzylo ci sie przyznac racji, gdy
stanowiska sie ugruntowaly - wiec albo jestes nieomylny, albo nie
masz w zwyczaju przyznawac sie do tego, ze byc moze nie wiesz
wszystkiego o kinie. I co wiecej, z biegiem dyskusji zaczniesz
rzucac takimi tekstami jak ten o Arystotelesie. Krotka dyskusja
'impresyjna' - tak, jak najbardziej, ale dluzsze musza sie konczyc
tak jak ta o Mumii, Berkley czy tym nieszczesnym sklepie
sieciowym. Przyznam, ze dosc mocno wkurzalo mnie, ze zapytany
o cos odpowiadales zlosliwie z emoticonem na koncu i zaraz pod
spodem w nastepnym akapicie wywlekales jakis temat sprzed
miesiaca czy pol roku, majacy byc riposta na ten 'atak' na ciebie.
Ale juz naprawde nie chce i nie zamierzam do tego wracac.

Znow - rzucam jedna uwage o tym, ze nie widze zwiazku pomiedzy
LHotL a nowymi filmami Cravena, a ty zaczynasz: czy widzialem
Virgin Spring, czy czytalem tekst WO, czy nie uwazam, ze wiekszosc
filmow Cravena cos laczy? Odpowiadam krotko: nie uwazam.
Dla mnie jest pytanie: czy LHonL ma cos wspolnego z pozniejszym
Cravenem, tym z lat 90.



> Z innych watkow, ktore lacza pierwsze filmy Cravena z nastepnymi
> - on bardzo czesto koncentruje sie na ukazaniu dwoch sprzecznych
> srodowisk/swiatow, ktore zaczynaja sie nagle przenikac i jakos na
> siebie wplywac. "Last House on the Left" doskonale pasuje do tego
> nurtu jako film, ktory opowiada o kolizji dwoch totalnie roznych
> swiatow, gdzie niespodziewanie okazuje sie, ze oba swiaty sa
> do siebie jednak podobne w najbardziej niespodziewanym miejscu.

Hmm, jesli chodzi o Freddy'ego, to faktycznie jest cos na rzeczy:
gosc zostal spalony przez rodzicow i teraz wraca jako monstrum
torturujace ich dzieci. Nie pamietam tylko czy dowiadujemy sie
tego juz w pierwszej czesci, czy w kolejnych (bo jesli w 2,4 albo
5 to z pewnoscia nie mozna mowic o pokrewienstwie, bo Craven
sie do nich nie dotykal). W kazdym razie to tylko motyw z przeszlosci,
dopowiedziany jako story bohatera, ktory nie jest pokazany w biezacej
akcji. Czy mozna wiec tu mowic o podobienstwie ideowym z LHotL?
A gdzie w Krzyku byly jakies dwa swiaty, ktore okazly sie byc tym
samym? Ja ich nie widze. Mom zdaniem sprawa jest prosta: Craven
w LHotL zrobil tzw. revenge horror, ktory zreszta w latach 70. byl
calkiem popularny. To wtedy powstaly niemal identyczny I Spit on
Your Grave, podobne sa zreszta takze Hills Have Eyes, nieco pozniej
powstal tez Ms 45 i zapewne wiele innych obskurnych horrorow.
Dolaczyl sie wiec do trendu, moze nawet go rozpoczal czy
wspolrozpoczal. W 1978 niejaki John Carpenter zrobil Halloween,
a szesc lat pozniej Craven rozwinal to w swoj flagowy pomysl
ze slashermanem o twarzy pizzy i szablami zamiast paznokci.
Potem doszedl do Koszmaru, ktory przeksztalcil w Krzyk.
Naprawde nie widze tu zwiazku z LHotL.

amarot

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 14, 2001, 1:27:00 PM8/14/01
to
Użytkownik "Wojciech Orlinski" <ig...@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:3B7938B3...@gazeta.pl...

> > > Ale też i komercyjnym sukcesem nie był żaden z nich, wbrew temu co
> > > piszesz.
> >
> > Przeciwnie. Egzorcysta stal sie ultra-kasowym sukcesem.
>
> Dobra. Ale nie artystycznym.

??! Film dostal 10 nominacji do oscara (w tym za film, rezyserie,
scenariusz i dla 3 aktorow). Mial _znakomite_ recenzje i zostal uznany za
wydarzenie i artystyczne i kulturowe przez Newsweeka i TIME. Wiesz co,
gdybys jeszcze pisal o jakims innym filmie... Ale gdybys zupelnie
niezaleznie od tej dyskusji zapytal mnie o najwieksze polaczenie sukcesu
artystycznego i komercyjnego w historii horroru, uslyszal bys odpowiedz
"Egzorcysta".

> Odwrotnie niz 'Dziecko Rosemary', ktore
> akurat mialo drugą połowkę sukcesu.

Zaraz, "Dziecko" mialo tez i polowke finansowa (zreszta nominacji do
nagrod duzo mniej niz Egzorcysta). Razem = caly sukces; ergo: teza o
polowicznym sukcesie bledna.

> Ja przecież nie napisałem, że te
> filmy były klapą

Nie, napisales, ze kazdy z nich byl polowicznym sucesem. Teraz probowales
argumentowac, ze jeden finansowym, a inny artystycznym, ale ze nie jednym
i drugim. Tymczasem oba wspomniane wyzej filmy byly jednym i drugim.

> - każdy z nich zresztą osobiście lubię, szczególnie
> osobisty stosunek mając nie wiedzieć czemu do stosunkowo najmniej
> sławnego z nich, czyli 'Nie oglądaj się teraz'.

Ja podobnie. Egzorcysta nigdy mnie nie ruszal. Film Roega jest moim
zdaniem najlepszy i najbardziej dokrywczy z calej trojki.

> Moim zdaniem wszystkie
> były jednak szukaniem po omacku nowej formuły horroru, której swiat
> popkultury pragnął na przełomie lat 60. i 70. Tę jednak dał dopiero
King.

Nie Wojtku. Gdybys trzymal sie literatury, nie protestowalbym. W filmie
jest zupelnie inaczej. Wplyw Kinga na filmowy horror jest, powiedzialbym,
niewielki. Na pewno nie udalo mu sie doporowadzic do narodzenia jakiejs
nowej fali w filmie - czy tematycznej, czy koncepcyjnej. Przeciwnie
nawet - ta druga, nieudana fala ekranizacji Kinga przypada na okres, w
ktorym horror nagle mocno zdziecinnial, daleko odbiegajac od typowego
Kinga. (Niewykluczone, ze to z tego powodu King chcial z Dead Zone zrobic
slasher - nasladowal po prostu w tym ruchu Carpentera, Cunninghama i
reszte od filmow dla nastolatkow.) Ciekawe, ze nawet kiedy film siegal po
Kinga w rejonach, ktore sa dla niego typowe, laczyl go w pare z filmowcem,
ktory te rejony zwiedzal dlugo przed Kingiem - np. opowiesci inspirowane
EC Comics realizowane we wspolpracy z Romero, ktory pokazywal te rzeczy na
ekranie 8 lat przed pierwszym kinowym sukcesem Kinga.

> > > No jasne, a gdzieś na pustkowiach Teksasu Tobe Hopper kręcił wlaśnie
> > > 'Teksaską'. Jeśli mówisz o 'Last House On The Left', to nie jest to
> > > film, który zaistniał w masowej widowni, podobnie jak 'Teksaska'.
> >
> > Ale nie taka jest przeciez Twoja teza. Piszesz o palmie pierwszenstwa
> > Kinga w wykorzystaniu formuly.
>
> W kulturze palma pierwszenstwa należy się temu, kto zaistnial w
> świadomości, a nie studenckiej etiudzie.

W takim razie prosze bardzo: Rosemary's Baby, Egzorcysta. Ustalilismy juz,
ze myliles sie, posadzajac oba filmy o polowiczny sukces.

> > Formule wykorzystywano przed nim, wiec teza
> > jest bledna.
>
> Nieprawda.

Nieprawda, ze formule wykorzystywano przed Kingiem, czy nieprawda, ze
obalona teza staje sie bledna? :)

> > Ale nawet jesli koniecznie upierasz sie przy wprowadzeniu do
> > rownania nowego elementu pt. zaistnienie u masowej widowni, to wez
> > Blatty'ego i Friedkina z "Egzorcysta" i Levina/Polanskiego z
"Dzieckiem
> > Rosemary".
>
> Biorę ich przecież w moim tekście - szukali nowej formuły i nie
znaleźli.

Tu tez sie niestety mylisz. Przyjmuje sie dosc powszechnie, ze Polanski
pokazal mozliwosc zarobienia pieniedzy na malo "przyjemnym", drastycznym
temacie - horrorze satanicznym. Uwaza sie, ze to on zapoczatkowal w
Hollywood mode na wysokobudzetowe filmy sataniczne - zupelnie nowy nurt
horroru. Moda byla wprawdzie krotka, trwala raptem kilka lat, ale
rozkwitla i odnosila sukcesy _zanim_ pojawil sie King. Jesli uwazasz, ze
nurt, ktory zarobil zyliony dolcow, worki nagrod i wyroznien, zrodzil
kilka kulturowych fenomenow i przyczynil sie do zmiany wizerunku Holywood
na nastepne dekady to przyklad nieodnalezienia nowej formuly, to co jest
znalezieniem nowej formuly? Kingowskie kilka tuzinow ekranizacji, z
ktorych ze spokojnym sercem za sukces da sie uznac 3-4?

> > Nie, ja mowie o rzekomym ogolnym sukcesie filmow kreconych na
podstawie
> > Kinga. Wybrales trzy tytuly, ktore sie akurat udaly (niekoniecznie
> > zreszta - Christine bylo przeciez porazka finansowa). Dorzuce 'Dead
> > Zone', ktore tez sie udalo (prestizowo, bo komercyjnie tez nie bylo
> > sukcesem). Pytanie teraz, czy sukces tych filmow wynika z tego, ze
> > wykorzystywaly 'nowa formule Kinga', czy z tego, ze przypadkiem, kazdy
z
> > nich nakrecil dobry rezyser.
>
> To zbieżna kwestia. Kiepski reżyser nie zabierze się przecież za
> ekranizację Guya N. Smitha.

Kiepski rezyser nie dostanie tez goracego tematu, za prawa do ktorego
trzeba zaplacic duzo kasy. Za to kiedy temat stygnie... pojawia sie Mick
Garris i jemu podobne sępy kinematografii.

> > Co wiecej - te udane ekranizacje Kinga nie raz spotykaly sie przeciez
z
> > atakiem samego Kinga, ze to "nie jest jego historia". O Lsnieniu i
> > konfliktach z Kubrickiem wiesz, wiec nie bede pisal.
>
> Niech spada. Artysta często sam nie rozumie tego, co stworzył;
> 'Lśnienie' Kubricka rulezuje.

To prawda (uwielbiam film). Pytanie na ile dzieki formule Kinga, a na ile
dzieki formule Kubricka. To przeciez nie jest "dobra ekranizacja ksiazki".

> > Sorry, ze tak z grubej rury sypie dlugim cytatem, ale siedze akurat
obok
> > wielkiej polki pelnej kuszacych zrodel :)
>
> Rozumiem, kondolencje dla Twoich nadgarstków, ale moja teza dotyczyła
> przełomu lat 60. i 70.

Ale wtedy nikt nie nakrecil jeszcze zadnej ekranizacji Kinga ?!

> > literackiej, a nie szukali wlasnej wizji na ekranie. Niestety (a moze
> > stety), pierwsze ekranizacje Kinga nalezaly wlasnie do dobrych
rezyserow,
> > co przyczynilo sie do krotkotrwalego przeswiadczenia ze to przede
> > wszystkim sila samego Kinga. Wystarczylo pare lat, zeby pokazac, ze
tutaj
> > wlasnie NIE MA recepty na prosty sukces.
>
> A ktoś mówi, że jest?

Napisales, ze Kubrick wymyslil nowa formule, ktora wykorzystywali
rezyserzy w filmach. "Byla to pierwsza innowacja w rozwoju horroru od lat
30." No wybacz, ale to zdanie jest zupelnie niezgodne z prawda. A
innowacja Hitchcocka? Romero? Hoopera? Polanskiego? Friedkina? Kazdy z
nich zrobil w rozwoju filmowego horroru krok gigantyczny. Kazdy przyczynil
sie do narodzenia albo rozkwitu nowego nurtu w horrorze. Niektorzy
wykorzystywali to, co nazwales "formula Kinga" na dlugie lata zanim King
wydal pierwsza powiesc. Zreszta ta "nowa formula" samego Kinga nie okazala
sie bynajmniej gwarantowac sukcesu, skoro filmy ja wykorzystujace czesciej
tonely, niz plywaly. Czyli teza, ze swiat popkultury czekal na nowa
formule, ktora wynalazl King nie bardzo sie sprawdzila.

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 14, 2001, 12:51:48 PM8/14/01
to
Użytkownik "Wojciech Orlinski" <ig...@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:3B793911...@gazeta.pl...

> > BTW - sadzisz, ze ton Twojego postu z rana byl zwyczajny? Hasla "Rufus
> > nauczal WO zasad dobrego dziennikarstwa" (jawna nieprawda przeciez -
pokaz
> > moje jedno zdanie, ktore do tego opisu pasuje),
>
> Nie przesadzaj, zwyczajna hiperbola.

Z zewnatrz moze tak. Od wewnatrz nasze kontakty z Amarotem to jezykowe
pole minowe. Najbardziej niewinne okreslenie moze sie okazac mordercza
pulapka :)

> > czy "Ja tez chcialem sie
> > zglosic po maly wyklad". No co mialem Ci na to odpowiedziec?
>
> 'Wykład? Bardzo chętnie. Zwykła stawka plus wydatki', na przykład.

Heh, w pierwszym odruchu tak wlasnie zaczalem odpisywac "Siadac i wyjmowac
świecówki. Bedzie wykresik" :)

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 14, 2001, 4:36:25 PM8/14/01
to
Użytkownik "Amarot" <ma...@wp.pl> napisał w wiadomości
news:01c124d9$19af3320$LocalHost@default...

> Co uwazam za agresywna tyrade? Na przyklad zbitke w jednym
> mailu chyba z pieciu tekstow w stylu: ('Dopadlo Cie zgorzknienie
> po paru dniach? :)'). Tamtego watku nie mam juz ochoty przegladac,
> ale pamietam o co w nim chodzilo.

No wiec sluchaj, moze dlatego, ze nie chesz go przejrzec, to jednak czegos
nie pamietasz. Pisalismy sobie zwyczajnie, po czym nagle zamiast
odpowiedziec na argumenty, napisales ze mam
"klapy na oczach" i ze w takiej dyskusji nie potrafie nie wyjmowac
tandetnych krolikow z kapelusza. Kilka razy przeczytalem, zeby sprawdzic,
czy to nie jakis zart. No wybacz, ale to teksty, przy ktorych ja widze
piane na ustach autora. Nie dziw sie, ze odpowiadam na nie zlosliwoscia.
Tym bardziej, ze sytuacja bardzo szybko zrobila sie dla mnie z dziwnej
zabawna i okazalo sie, ze z jakiegos powodu naprawde piszesz w skrajnej
irytacji. Do tego zarzucajac mi amok.

> Jesli ultralagodna zlosliwosc

He he, wiesz oczywiscie, ze to okreslenie ma dwa konce, nie? Bo przeciez
zaczales mnie poprzednio obrazac ot tak, nawet bez lagodnych zlosliwosci z
mojej strony.

> Jesli ultralagodna zlosliwosc o udzielaniu komus wykladu porownujesz z


> sugerowaniem, ze ktos jest idiota, to twoja sprawa.

Nie porownuje przeciez. Moje owczesne zlosliwe uwagi byly odpowiedzia na
haslo "masz klapy na oczach". Jaki w skali lagodnosci zlosliwosci nadasz
tu rating? Bo dla mnie to odzywka goscia, ktory nie ma argumentow, wiec
bije po twarzy.

> (a WO taki wyklad doslownie zrobiles
> - jak w szkole, w punktach wyliczajac mu gdzie twoim zdaniem
> bladzi - odebralem to jako 'no tak, gosciu sie pomadrzyl bo ma
> dojscie do lamow GW, a ja i tak wiem lepiej')

Rany, Amarocie - to bylo kilka zwyklych usenetowych pytan do autora
tekstu. Bez urazy, ale naprawde zblizasz sie tutaj do kompletnego
przeginania paly. Nie kazde pytanie to atak. Niektore maja na grupie
dyskusyjnej realizowac zalozenia statutowe.

> W realu jestes spoko gosc, mam nadzieje,
> ze dalej bedziemy wymieniac sie plytami i kasetami, ale po tamtej
> dyskusji stwierdzilem, ze wdawac sie z toba w dluzsze dysputy
> juz wiecej nie zamierzam.

No trudno. Mozemy tutaj zakonczyc i ograniczyc sie do kontaktow w realu.

> Zrozum, ze z mojej perspektywy to bez
> sensu klepac, kiedy wiem, ze i tak pozostaniesz niewzruszony.
> W ciagu trzech lat nigdy nie zdarzylo ci sie przyznac racji, gdy
> stanowiska sie ugruntowaly -

Po pierwsze, to zdanie sugeruje, ze Ty rowniez trwales zawsze przy swoim
zdaniu, nie?

Po drugie, Amarocie, to zdanie jest po prostu na tyle nieprawdziwe, ze nie
ma chyba nawet sensu z nim dyskutowac. Nie raz przyznalem komus racje. Nie
raz mi zarzucales, ze nigdy tego nie zrobilem. Nie raz o tym
dyskutowalismy. Nie raz slyszales ode mnie, ze to Ty masz ten problem, bo
boli Cie niezgadzanie sie z Twoja opinia. Dlaczego akurat problem
wystepuje wylacznie w moich dyskusjach z Toba? Jakos nie mam problemu z
przypomnieniem sobie szeregu dyskusji np. z WO, w ktorych albo to ja jemu,
albo on mnie przyznawal racje, zaleznie od tego kto mial mocniejsze
argumenty.


(WO, moze nie pamietam - przypominasz sobie, zebym w ktorejs z dyskusji z
Toba wykazal twardoglowosc 'beyond reasonable cause'? Sorry, ze robie z
Ciebie w tym watku Karola (w sensie "Karol! Karol! On mi juz 3 razy
powiedzial 'glupi"))

> I co wiecej, z biegiem dyskusji zaczniesz
> rzucac takimi tekstami jak ten o Arystotelesie.

Ale ten tekst dotyczyl bardzo konkretnej dyskusji. Dyskusji, w ktorej
popelniles blad logiczny, zarzucajac mi cos, czego nie powiedzialem, po
czym oburzajac sie, ze nie chce przyznac Ci racji w kwestii, ktorej nie
podnosilem. No sorry, ale jak tutaj uznac, ze nie rozni nas cos
elementarnego w pojmowaniu logiki?! Tym bardziej, ze wczesniej zaczales
mnie obrazac?

> Ale juz naprawde nie chce i nie zamierzam do tego wracac.

Tez mysle, ze mozemy tu skonczyc. Jesli naprawde nie chcesz dalej
dyskutowac na _zaden_ temat, przykro mi.

> Znow - rzucam jedna uwage o tym, ze nie widze zwiazku pomiedzy
> LHotL a nowymi filmami Cravena, a ty zaczynasz: czy widzialem
> Virgin Spring,

Uff... Wyraziles opinie, ze podobienstwa dwoch filmow sa uwazane za
niewielkie. Zapytalem, czy widziales jeden z nich, bo dla mnie
podobienstwa w warstwie fabuly sa 80 procentowe. To nie bylo pytanie
natarczywe, ani wrogie. To pytanie o podstawe i ewentualny material do
dalszej dyskusji.

> czy czytalem tekst WO

Dyskutujesz z moja polemika z tekstem, zadajac pytanie w dosc oczywisty
sposob ujete przez Wojtka w samym tekscie. To tez nie bylo pytane wrogie.
To tez pytanie o podstawe do ewentualnej dalszej dyskusji.

> czy nie uwazam, ze wiekszosc
> filmow Cravena cos laczy?

No tego juz chyba nie uznales za atak? Pytam powaznie.

> Odpowiadam krotko: nie uwazam.

Rany, ale ustosunkowalbys sie chociaz do moich argumentow, skoro o nie
prosiles. Zadajesz serie pytan, ja rozpisuje sie na kilka akapitow, a ty
odpowiadasz, ze "nie uwazam". Zmiana strategii naszych kontaktow nie
bedzie chyba polegac na tym, ze Ty tylko pytasz, a ja tylko odpowiadam? Bo
jesli tak, to moze od razu wrzucmy sie do killfajla.

> Dla mnie jest pytanie: czy LHonL ma cos wspolnego z pozniejszym
> Cravenem, tym z lat 90.

Ale to pytanie nijak ma sie do mojej tezy i pytania do WO. Nie odnosilem
sie nigdzie do Cravena z lat 90. Moja teza jest taka, ze formula, ktora
zdaniem Wojtka pojawila sie u Cravena pod wplywem Kinga, byla juz u
Cravena _przed_Kingiem - w 1972 roku.

Co nie zmienia faktu, ze pytanie jest interesujace, ale odpowiem na nie z
nieprzyjemnym podejrzeniem, ze skoro odmawiasz dyskutowania ze mna, nie
skomentujesz tez tego co napisze. Mam nadzieje, ze sie pomyle.

> > Z innych watkow, ktore lacza pierwsze filmy Cravena z nastepnymi
> > - on bardzo czesto koncentruje sie na ukazaniu dwoch sprzecznych
> > srodowisk/swiatow, ktore zaczynaja sie nagle przenikac i jakos na
> > siebie wplywac. "Last House on the Left" doskonale pasuje do tego
> > nurtu jako film, ktory opowiada o kolizji dwoch totalnie roznych
> > swiatow, gdzie niespodziewanie okazuje sie, ze oba swiaty sa
> > do siebie jednak podobne w najbardziej niespodziewanym miejscu.
>
> Hmm, jesli chodzi o Freddy'ego, to faktycznie jest cos na rzeczy:
> gosc zostal spalony przez rodzicow i teraz wraca jako monstrum
> torturujace ich dzieci. Nie pamietam tylko czy dowiadujemy sie
> tego juz w pierwszej czesci, czy w kolejnych (bo jesli w 2,4 albo
> 5 to z pewnoscia nie mozna mowic o pokrewienstwie, bo Craven
> sie do nich nie dotykal). W kazdym razie to tylko motyw z przeszlosci,
> dopowiedziany jako story bohatera, ktory nie jest pokazany w biezacej
> akcji. Czy mozna wiec tu mowic o podobienstwie ideowym z LHotL?

Last House on the Left - kolizja ulozonego swiata rodziny ze swiatem
psycholi. Okazuje sie, ze jedni i drudzy uzywaja w stosunku do siebie tych
samych srodkow - przemocy. Motywy okazuja sie nie miec znaczenia, bo
zemsta okazala sie rownie obrzydliwa, jak zbrodnia. Okazuje sie tez, ze
las prezentowany na pocztku jako raj odosobnienia, wlasnie z powodu
odosobnienia staje sie tez doskonalym miejscem zbrodni. Czasem i motorem
zbrodni okazuje sie typowy rodzinny rytual - wspolny posilek. Okazuje sie
tez, ze Ci, ktorzy w filmie gardza innymi, zachowali sie identycznie,
zaslugujac na wlasna pogarde.

Nightmare on Elm Street - kolizja swiata nastolatkow i dziwadla z
koszmaru. W trakcie filmu caly szereg typowo "bezpiecznych", zwyklych
elementow okazuje sie siedliskiem albo kanalem dla "zlego" - sen, telefon,
relaksujaca kapiel w wannie. W rezultacie znany dotychczas swiatek okazuje
sie powoli nieznany.

The Hills Have Eyes - nie widzialem filmu, ale wiem, ze motorem akcji jest
w nim rowniez kontrast i kolizja dwoch funkcjonalnie podobnych do siebie
grup.

> A gdzie w Krzyku byly jakies dwa swiaty, ktore okazly sie byc tym
> samym? Ja ich nie widze.

Krzyk - jako ze to komentarz do tego typu filmow co NoES, punkt wyjscia
jest taki sam - grupie nastolatkow grozi psychopata. Calosc jest
rozgrywana na poziomie typowym dla slashera, czyli konfrontacji on-my,
ale na koncu okazuje sie, ze zagrozenie wcale nie jest zewnetrzne (co, jak
caly film, jest ironicznym, choc zupelnie absurdalnym komentarzem do
gatunku). Znowu szereg "bezpiecznych" elementow i postaci wykorzystanych
inaczej - np. wspomniany wczesniej wieczorny telefon od znajomego. Przy
okazji zabawne przenikanie swiata fikcji ekranowej ze swiatkiem
rzeczywistym bohaterow filmu.

BTW - "tozsamosc" nie jest dla mnie glownym wyznacznikiem. Wspomnialem o
niej tylko w przypadku Last House. Glownym wyznacznikiem jest opisywana
przez Wojtka w artykule "formula Kinga".

> Mom zdaniem sprawa jest prosta: Craven
> w LHotL zrobil tzw. revenge horror, ktory zreszta w latach 70. byl
> calkiem popularny. To wtedy powstaly niemal identyczny I Spit on
> Your Grave, podobne sa zreszta takze Hills Have Eyes, nieco pozniej
> powstal tez Ms 45 i zapewne wiele innych obskurnych horrorow.
> Dolaczyl sie wiec do trendu, moze nawet go rozpoczal czy
> wspolrozpoczal. W 1978 niejaki John Carpenter zrobil Halloween,
> a szesc lat pozniej Craven rozwinal to w swoj flagowy pomysl
> ze slashermanem o twarzy pizzy i szablami zamiast paznokci.
> Potem doszedl do Koszmaru, ktory przeksztalcil w Krzyk.

Ale co udowaniasz tym powyzszym akapitem? W swietle dyskusji o wplywie
Kinga na Cravena to przeciez kompletnie OT? Nie rozmawiamy przeciez o
przynaleznosci do jakiegos gatunku, tylko o wspolnych motywach w kolejnych
filmach. Wyjasnij o co tutaj chodzi.

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 14, 2001, 4:34:12 PM8/14/01
to
"Rufus T. Firefly" wrote:

> > > Przeciwnie. Egzorcysta stal sie ultra-kasowym sukcesem.
> >
> > Dobra. Ale nie artystycznym.
>
> ??! Film dostal 10 nominacji do oscara (w tym za film, rezyserie,
> scenariusz i dla 3 aktorow). Mial _znakomite_ recenzje i zostal uznany za
> wydarzenie i artystyczne i kulturowe przez Newsweeka i TIME. Wiesz co,
> gdybys jeszcze pisal o jakims innym filmie...

A to przepraszam.



> > Ja przecież nie napisałem, że te
> > filmy były klapą
>
> Nie, napisales, ze kazdy z nich byl polowicznym sucesem. Teraz probowales
> argumentowac, ze jeden finansowym, a inny artystycznym, ale ze nie jednym
> i drugim. Tymczasem oba wspomniane wyzej filmy byly jednym i drugim.

Z Polańskim oparłem się na Płażewskim. A o entuzjastycznych recenzjach
'Egzorcysty' nie wiedziałem (rany, przecież z tej trójki ten film sie
najszybciej zestarzał - ale głupi ci krytycy).

> > - każdy z nich zresztą osobiście lubię, szczególnie
> > osobisty stosunek mając nie wiedzieć czemu do stosunkowo najmniej
> > sławnego z nich, czyli 'Nie oglądaj się teraz'.
>
> Ja podobnie. Egzorcysta nigdy mnie nie ruszal. Film Roega jest moim
> zdaniem najlepszy i najbardziej dokrywczy z calej trojki.

Ciekawe, a ten z kolei nawet połowicznego sukcesu chyba nie odniósł.

> > Moim zdaniem wszystkie
> > były jednak szukaniem po omacku nowej formuły horroru, której swiat
> > popkultury pragnął na przełomie lat 60. i 70. Tę jednak dał dopiero
> > King.
>
> Nie Wojtku. Gdybys trzymal sie literatury, nie protestowalbym. W filmie
> jest zupelnie inaczej. Wplyw Kinga na filmowy horror jest, powiedzialbym,
> niewielki.

Nie wydaje mi się, żeby dość krótki czas między ukazaniem sie jego
debiutanckiej powieści a ekranizacją byl przypadkiem. W końcu to nie
jest typowa sytuacja, że nikomu dotąd szerzej nieznany autor opowiadań z
'Cavalier' i 'Playboya' pisze powieść, a ta natychmiast jest kupowana
przez Paramęt Pikczers.

> > > Ale nie taka jest przeciez Twoja teza. Piszesz o palmie pierwszenstwa
> > > Kinga w wykorzystaniu formuly.
> >
> > W kulturze palma pierwszenstwa należy się temu, kto zaistnial w
> > świadomości, a nie studenckiej etiudzie.
>
> W takim razie prosze bardzo: Rosemary's Baby, Egzorcysta. Ustalilismy juz,
> ze myliles sie, posadzajac oba filmy o polowiczny sukces.

Te filmy nie stosują formuły Kinga, którą charakteryzowałem w swoim
artykule jako 'strachu naszego powszedniego daj nam dzisiaj'.

> > > Formule wykorzystywano przed nim, wiec teza
> > > jest bledna.
> >
> > Nieprawda.
>
> Nieprawda, ze formule wykorzystywano przed Kingiem, czy nieprawda, ze
> obalona teza staje sie bledna? :)

Nie obaliłeś jej.

> rozkwitla i odnosila sukcesy _zanim_ pojawil sie King. Jesli uwazasz, ze
> nurt, ktory zarobil zyliony dolcow, worki nagrod i wyroznien, zrodzil
> kilka kulturowych fenomenow i przyczynil sie do zmiany wizerunku Holywood
> na nastepne dekady to przyklad nieodnalezienia nowej formuly, to co jest
> znalezieniem nowej formuly? Kingowskie kilka tuzinow ekranizacji, z
> ktorych ze spokojnym sercem za sukces da sie uznac 3-4?

Owszem, bo King moim zdaniem wylansował straszenie przygodami Zupełnie
Zwyczajnych Ludzi. Nie żadną tam 'sektą satanistów', tylko normalnymi
nastolatkami, wykolejonymi pisarzami itd. - o tym piszę w tekście.

> > Rozumiem, kondolencje dla Twoich nadgarstków, ale moja teza dotyczyła
> > przełomu lat 60. i 70.
>
> Ale wtedy nikt nie nakrecil jeszcze zadnej ekranizacji Kinga ?!

Ale szukano po omacku jakiejś nowej formuły. Satanizm okazał się być
ślepą uliczką a Zwyczajni Ludzie W Strasznych Sytuacjach trwają do
dzisiaj, przecież kasowe filmy Cravena czy 'Piątek trzynastego' to
własnie jest to.

> Napisales, ze Kubrick wymyslil nowa formule, ktora wykorzystywali
> rezyserzy w filmach. "Byla to pierwsza innowacja w rozwoju horroru od lat
> 30." No wybacz, ale to zdanie jest zupelnie niezgodne z prawda. A
> innowacja Hitchcocka? Romero? Hoopera? Polanskiego? Friedkina? Kazdy z
> nich zrobil w rozwoju filmowego horroru krok gigantyczny. Kazdy przyczynil
> sie do narodzenia albo rozkwitu nowego nurtu w horrorze. Niektorzy
> wykorzystywali to, co nazwales "formula Kinga" na dlugie lata zanim King
> wydal pierwsza powiesc.

A co ja nazwałem według Ciebie 'formułą Kinga'? Jeśli widzisz ją w
'Egzorcyście', to zaczynam mieć wątpliwości, czy rzeczywiście
polemizujesz z moim artykułem.

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 14, 2001, 6:29:57 PM8/14/01
to
Użytkownik <monk...@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:3a04.000000...@newsgate.onet.pl...

> > A propos - na C+ puszczaja teraz dokument o Anabelle Chong.


> > Obejrzawszy go jestem w stanie uwierzyc, ze jednak w tej branzy
> > niektorych rzeczy nie robi sie wylacznie dla kasy.
>
> Masz na myśli byłą mistrzynię świata w ilości kontaktów
> damsko-męskich w ciągu doby?

<Knights of Ni mode on>

Da sejm.

<KoN mode off>

> Właściwie to nic na temat innej motywacji niż kasa w pornolandzie
> nie wiem, ale jak zawsze twierdziły osoby czynnie takowym aktorstwem się
> zajmujące trzeba to przynajmniej lubieć, żeby w tym działać ;). Ale
> podejrzewam, że bez kasy zarówno ilość jak i jakość w dużym stopniu by
> zmalały. Co mniej-więcej Analbella mówiła w tym filmie?

Zasadnicze zaskoczenie - to nie jest ani szybki eksploatacyjny filmik, ani
zadna produkcja "branzowa". To powaznie zrobiony dokument. Mam takie
niejasne wrazenie, ze oficjalnie pokazywano go nawet w ramach programu w
Sundance kilka lat temu. Obilo mi sie to dawno temu o uszy, ale po prostu
nie chcialo mi sie kopac w zrodlach, czy to ta produkcja - to _chyba_ ten
sam film. Rzecz nazywa sie "Sex - The Annabel Chong Story".

Nastepne zaskoczenie jest takie, ze to film jakos bez tezy w
odniesieniu do samej Chong. Wyglada na to, ze nie da sie tu nic uproscic,
mowiac "wszystko dla kasy". Kobieta wypowiada sie z duzym zaangazowaniem
np. na tematy polityczne. Twierdzi, ze dla mieszkanca Singapuru jej akcja
"251" byla gestem politycznym - ot, policzek w twarz systemu, ktory
narzuca
ludziom konkretne zachowanie. Widac tez, ze kobieta jakos tam mocno
angazuje sie w tematy dotyczace seksuologii - ukonczyla na takim kierunku
studia. Swoj udzial w akcji "251" wyjasnia tez w tym swietle w czasie
jakichs wykladow. Do tego wszystkiego dosc zaskakujace sa komentarze, ze
praktycznie nic na tym nie zarobila i nie ma zamiaru scigac ludzi, ktorzy
jej za to nie zaplacili. Dziwne sa tez komentarze ludzi z branzy, ktorzy
stwierdzaja, ze Chong to jakis fenomen wlasnie pod tym wzgledem, ze robila
tego typu rzeczy z przekonania. Z drugiej strony w filmie jest np.
absolutnie histerycznie zabawna scena targowania o to co Chong zrobi w
filmie XXX za ile kasy. Czyli kasa wyraznie tez w tym gdzies siedzi.

Ogolne wrazenia mialem bardzo mieszane - trudno powiedziec, czy kobieta
jest chora psychicznie, czy wierzy w to co mowi, czy gra dla otoczenia
(ale po co?), czy jest po prostu glupia. Na pewno wyszla w moich oczach na
nieszczesliwa, choc sama mowi zupelnie co innego. Chyba warto zobaczyc
film. Jakos troche zmienil moje dosc "jednolite" podejscie do branzy.

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 14, 2001, 6:29:37 PM8/14/01
to
"Rufus T. Firefly" wrote:

> (WO, moze nie pamietam - przypominasz sobie, zebym w ktorejs z dyskusji z
> Toba wykazal twardoglowosc 'beyond reasonable cause'? Sorry, ze robie z
> Ciebie w tym watku Karola (w sensie "Karol! Karol! On mi juz 3 razy
> powiedzial 'glupi"))

Musisz być bardzo zdesperowany, skoro AKURAT MI zadajesz to pytanie...

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 14, 2001, 6:45:02 PM8/14/01
to
Użytkownik "Wojciech Orlinski" <ig...@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:3B79A651...@gazeta.pl...

> "Rufus T. Firefly" wrote:
>
> > (WO, moze nie pamietam - przypominasz sobie, zebym w ktorejs z
dyskusji z
> > Toba wykazal twardoglowosc 'beyond reasonable cause'? Sorry, ze robie
z
> > Ciebie w tym watku Karola (w sensie "Karol! Karol! On mi juz 3 razy
> > powiedzial 'glupi"))
>
> Musisz być bardzo zdesperowany, skoro AKURAT MI zadajesz to pytanie...

Hi hi, Ty po prostu wydajesz mi sie bardzo uprawniony do oceniania
"twardoglowosci" :)
Poza tym pojawiasz sie w tych rozliczeniowych watkach regularnie (wpadasz
pan w amok, jak ja albo WO maja odmienne zdanie itp.) - zwykle pojawial
sie gdzies ten mityczny "WO" jako zagorzaly i wielokrotny przeciwnik :)

Michał Rutkowski

unread,
Aug 14, 2001, 7:17:48 PM8/14/01
to
Sorry, ze sie wpierdzielam... Ale nie mam nic przeciwko temu, zeby
zjednoczyl Was teraz atak na mnie pod haslem "a gówno cie to obchodzi"
;-) Obiecuje, ze sie nie obraze!

"Rufus T. Firefly" wrote:
>
> Użytkownik "Amarot" <ma...@wp.pl> napisał w wiadomości
> news:01c124d9$19af3320$LocalHost@default...
>
> > Co uwazam za agresywna tyrade? Na przyklad zbitke w jednym
> > mailu chyba z pieciu tekstow w stylu: ('Dopadlo Cie zgorzknienie
> > po paru dniach? :)'). Tamtego watku nie mam juz ochoty przegladac,
> > ale pamietam o co w nim chodzilo.
>
> No wiec sluchaj, moze dlatego, ze nie chesz go przejrzec, to jednak czegos
> nie pamietasz. Pisalismy sobie zwyczajnie, po czym nagle zamiast
> odpowiedziec na argumenty, napisales ze mam
> "klapy na oczach" i ze w takiej dyskusji nie potrafie nie wyjmowac
> tandetnych krolikow z kapelusza. Kilka razy przeczytalem, zeby sprawdzic,
> czy to nie jakis zart. No wybacz, ale to teksty, przy ktorych ja widze
> piane na ustach autora. Nie dziw sie, ze odpowiadam na nie zlosliwoscia.
> Tym bardziej, ze sytuacja bardzo szybko zrobila sie dla mnie z dziwnej
> zabawna i okazalo sie, ze z jakiegos powodu naprawde piszesz w skrajnej
> irytacji. Do tego zarzucajac mi amok.

Ja pierdziele, panowie... Wyluzujcie.

Nie ukrywam, ze bardzo lubie czytac wasze uczone dysputy. Nawet jak sie
czasem poklocicie, to tez jest zabawnie. Ale teraz powoli przestaje mi
juz byc do smiechu. Zwlaszcza, ze tak jak w kazdym sporze, obaj macie
racje a jednoczesnie zaden z Was jej nie ma :-)

Przestancie sie lapac nawzajem za slowka, wypominac sobie dawne
przysrywania, jednoczesnie dodajac nowe i doprowadzajac swoj spor do
niepotrzebnej eskalacji. Jestem przekonany, ze Amarot piszac o "klapach
na oczach" nie mial piany na ustach, podobnie jak Rufus piszac o "logice
arystotelesowskiej" nie znajdowal sie w stanie amoku i nie sugerowal, ze
ktos jest idiota.

Chryste - Panowie, nie mozemy dac sie zwariowac i zastanawiac sie nad
kazdym slowem, ktore zamierzamy wypowiedziec - czy aby drugiej strony
nie urazimy. To usenet, a nie parlament. IMHO analizowanie intencji
piszacego nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Trzeba przyjmowac
zdroworozsadkowa zasade, ze rozmowca chcial dobrze, a jesli sie
nieprecyzyjnie wyrazil - nie nadinterpretowac na sile jego wypowiedzi,
zarzucajac mu negatywne pobudki i chec dosrania interlokutorowi.

AFAIR juz kiedys mielismy na p.h.X-m taka sytuacje, ze jeden z rozmowcow
obrazil sie smiertelnie na drugiego za to, ze ten, z usmieszkiem
zreszta, nazwal jego poglady zbieznymi z faszystowskimi. Bylo mnostwo
oskarzen, wzajemnych (nad)interpretacji, ostentacyjnego ostracyzmu,
zakonczonego chyba wreszcie wzajemnym uroczystym wrzuceniem do kilfajla.
Mysle, ze grupa by totalnie ucierpiala, gdyby w waszym przypadku stalo
sie podobnie. A w tym kierunku niestety zmierzacie.

Ewentualnie dajcie sobie po razie przy okazji nastepnego spotkania w
realu :-) Ale, na litosc boska, skonczcie ten chory spor, chocby dla
dobra polskiego kina ;-)

Pozdrawiam
M.

PS. A Lara Croft mi sie nie podobala (film, nie Angelina) :-)

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 14, 2001, 7:33:56 PM8/14/01
to
Użytkownik "Wojciech Orlinski" <ig...@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:3B798B43...@gazeta.pl...

> Z Polańskim oparłem się na Płażewskim. A o entuzjastycznych recenzjach
> 'Egzorcysty' nie wiedziałem (rany, przecież z tej trójki ten film sie
> najszybciej zestarzał - ale głupi ci krytycy).

Dla mnie wszystkie te zachwyty nad Egzorcysta sa absolutnie, kompletnie
niezrozumiale. Jeszcze bardziej niezrozumiale od zachwytow nad Milczeniem
o Wiec. Domyslam sie, ze wtedy chodzilo o to, ze na filmie ktos rzygal w
widzow, mowil Strasznie Znieksztalconym Glosem Zlego Ducha, wykrecal glowe
na druga strone itp. Moze gdybym obejrzal to wlasnie wtedy, albo chociaz
jako 12 latek... Dzis rzecz wyglada chwilami idiotycznie. Kiedy ogladalem
film ostatni raz, wydawalo mi sie, ze broni sie w nim tylko aktorstwo i
wlasnie wszystko to, co 'niehorrorowe'.

> > > - każdy z nich zresztą osobiście lubię, szczególnie
> > > osobisty stosunek mając nie wiedzieć czemu do stosunkowo najmniej
> > > sławnego z nich, czyli 'Nie oglądaj się teraz'.
> >
> > Ja podobnie. Egzorcysta nigdy mnie nie ruszal. Film Roega jest moim
> > zdaniem najlepszy i najbardziej dokrywczy z calej trojki.
>
> Ciekawe, a ten z kolei nawet połowicznego sukcesu chyba nie odniósł.

_wydaje misie_ ze film mial dobre recenzje, ale "na pewno" nie wiem
doslownie nic. Dzis oczywiscie rzecz doczekala sie zaliczenia do panteonu,
ale wtedy... no idea.

> > Nie Wojtku. Gdybys trzymal sie literatury, nie protestowalbym. W
filmie
> > jest zupelnie inaczej. Wplyw Kinga na filmowy horror jest,
powiedzialbym,
> > niewielki.
>
> Nie wydaje mi się, żeby dość krótki czas między ukazaniem sie jego
> debiutanckiej powieści a ekranizacją byl przypadkiem. W końcu to nie
> jest typowa sytuacja, że nikomu dotąd szerzej nieznany autor opowiadań z
> 'Cavalier' i 'Playboya' pisze powieść, a ta natychmiast jest kupowana
> przez Paramęt Pikczers.

Szczerze? Nie wydaje mi sie to dziwne. To raczej normalna kwestia (Levina
ekranizowano natychmiast). Studia kupuja co roku setki praw do tekstow,
ktore nawet nie zostaly jeszcze opublikowane. Carrie miala o tyle latwiej,
ze ksiazka byla juz na rynku, spodobala sie komus z United Artists i tyle.
Film powstal za malutki budzet w wysokosci 2 mln dolcow. Zbieg
okolicznosci - w ostatnim Premiere jest duzy tekst upamietniajacy
powstanie filmu (lada moment mija 25-lecie premiery). De Palma tak w nim
stwierdzil: "Studios treated horror films like retarded stepchildren. They
made money, but they weren't what anyone wanted to see on their
tombstones. And the United Artists people were this sophisticated group of
New Yorkers. They just hoped Carrie got done inexpensively and made a lot
of money." A motorem produkcji byl sam De Palma, ktory stwierdzil, ze dla
niego Carrie lepiej ujmuje jego czasy szkoly sredniej niz to, co Lucas
pokazal w American Graffiti. Z wypowiedzi scenarzysty, Lawrence'a Cohena,
wnioskuje ze ksiazka trafila na listy bestsellerow _z powodu_ filmu, a nie
przed filmem.

Napisales tez w tekscie, ze dopiero Carrie pokazala, jak wybrnac z
pradoksu i pokazac jak przestraszyc niewierzacego. Jesli oceniasz to po
ilosci kasy (czyli zaistnieniu w swiadomosci masowej), to... Carrie
zarobila przeciez mniej niz 1/4 tego co Egzorcysta.

> > > > Ale nie taka jest przeciez Twoja teza. Piszesz o palmie
pierwszenstwa
> > > > Kinga w wykorzystaniu formuly.
> > >
> > > W kulturze palma pierwszenstwa należy się temu, kto zaistnial w
> > > świadomości, a nie studenckiej etiudzie.
> >
> > W takim razie prosze bardzo: Rosemary's Baby, Egzorcysta. Ustalilismy
juz,
> > ze myliles sie, posadzajac oba filmy o polowiczny sukces.
>
> Te filmy nie stosują formuły Kinga, którą charakteryzowałem w swoim
> artykule jako 'strachu naszego powszedniego daj nam dzisiaj'.

Scharakteryzowales formule jako "polaczenie watkow tradycyjnych -
nawiedzony budynek, miejsce przeklete, opetanie - z drobiazgowym realizmem
psychologicznym". Opis pasuje jak ulal do filmu Friedkina i Polanskiego.

> > Nieprawda, ze formule wykorzystywano przed Kingiem, czy nieprawda, ze
> > obalona teza staje sie bledna? :)
>
> Nie obaliłeś jej.

Pracuje nad tym :)

> > rozkwitla i odnosila sukcesy _zanim_ pojawil sie King. Jesli uwazasz,
ze
> > nurt, ktory zarobil zyliony dolcow, worki nagrod i wyroznien, zrodzil
> > kilka kulturowych fenomenow i przyczynil sie do zmiany wizerunku
Holywood
> > na nastepne dekady to przyklad nieodnalezienia nowej formuly, to co
jest
> > znalezieniem nowej formuly? Kingowskie kilka tuzinow ekranizacji, z
> > ktorych ze spokojnym sercem za sukces da sie uznac 3-4?
>
> Owszem, bo King moim zdaniem wylansował straszenie przygodami Zupełnie
> Zwyczajnych Ludzi. Nie żadną tam 'sektą satanistów', tylko normalnymi
> nastolatkami, wykolejonymi pisarzami itd. - o tym piszę w tekście.

W Dziecku Rosemary strasza zupelnie zwykli, przyjemni, usluzni i starsi
sasiedzi. W Egzorcyscie uosobienie normalnosci i niewinnosci - mala
dziewczynka.

> > > Rozumiem, kondolencje dla Twoich nadgarstków, ale moja teza
dotyczyła
> > > przełomu lat 60. i 70.
> >
> > Ale wtedy nikt nie nakrecil jeszcze zadnej ekranizacji Kinga ?!
>
> Ale szukano po omacku jakiejś nowej formuły. Satanizm okazał się być
> ślepą uliczką a Zwyczajni Ludzie W Strasznych Sytuacjach trwają do
> dzisiaj, przecież kasowe filmy Cravena czy 'Piątek trzynastego' to
> własnie jest to.

Alez satanizm w kinie rowniez trwa do dzis - od filmow ze Szwarcenegerem
do debiutow utalentowanych operatorow. To przeciez filmy z najwiekszymi
gwiazdami. Te nurty po prostu istnieja sobie obok siebie i co pewien czas
ktorys wypluwa kolejna serie filmow. Tyle ze nurt Zwyczajni Ludzie w
Strasznych Sytuacjach nie rozpoczal sie przeciez w kinie od Kinga. Trwa
sobie w najlepsze od czasow przed koncem lat 70.

> > Napisales, ze Kubrick wymyslil nowa formule, ktora wykorzystywali
> > rezyserzy w filmach. "Byla to pierwsza innowacja w rozwoju horroru od
lat
> > 30." No wybacz, ale to zdanie jest zupelnie niezgodne z prawda. A
> > innowacja Hitchcocka? Romero? Hoopera? Polanskiego? Friedkina? Kazdy z
> > nich zrobil w rozwoju filmowego horroru krok gigantyczny. Kazdy
przyczynil
> > sie do narodzenia albo rozkwitu nowego nurtu w horrorze. Niektorzy
> > wykorzystywali to, co nazwales "formula Kinga" na dlugie lata zanim
King
> > wydal pierwsza powiesc.
>
> A co ja nazwałem według Ciebie 'formułą Kinga'? Jeśli widzisz ją w
> 'Egzorcyście', to zaczynam mieć wątpliwości, czy rzeczywiście
> polemizujesz z moim artykułem.

Tak jak zacytowalem "polaczenie watkow tradycyjnych - nawiedzony budynek,
miejsce przeklete, opetanie - z drobiazgowym realizmem psychologicznym".

Nawiasem mowiac - zabawne zaskoczenie w swietle naszej dyskusji. Otwarlem
wlasnie Overlook Encyclopedia of Horror i pod Carrie znalazlem notke, w
ktorej facet pisze, ze to kontynuacja trendu umieszczania
niebezpieczenstwa w osobie dziecka, niejako dalszy ciag nurtu
reprezentowanego przez Dziecko Rosemary, Egzorcyste i Omen. :)

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 14, 2001, 7:43:15 PM8/14/01
to
Użytkownik "Michał Rutkowski" <mr...@polbox.com> napisał w wiadomości
news:3B79B19C...@polbox.com...

> Sorry, ze sie wpierdzielam... Ale nie mam nic przeciwko temu, zeby
> zjednoczyl Was teraz atak na mnie pod haslem "a gówno cie to obchodzi"
> ;-) Obiecuje, ze sie nie obraze!

> Ja pierdziele, panowie... Wyluzujcie.

Uff... zastanawialem sie jak dlugo mozna sie tak przepychac publicznie bez
reakcji swiadkow :) Proponuje Michalowi ze wspolnej kasy zafundowac
opiekacz za odwage.

> Ewentualnie dajcie sobie po razie przy okazji nastepnego spotkania w
> realu :-)

Najgorsze jest to, ze w realu nigdy nie mamy na to czasu. Zawsze spoconymi
lapami zza jednej pazuchy za druga podajemy sobie paczki w szarym
papierze, rozgladajac sie nerwowo wokol. Najdluzsze wypowiedzi nie
wykraczaja poza "A w tym jedza mozgi" "Bez popijania?" itp. Sam rozumiesz,
ze w takiej atmosferze przyziemne spory traca atrakcyjnosc.


Obiecuje, ze juz sie wyluzowalem.

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 15, 2001, 5:03:32 AM8/15/01
to

"Rufus T. Firefly" wrote:

> > Z Polańskim oparłem się na Płażewskim. A o entuzjastycznych recenzjach
> > 'Egzorcysty' nie wiedziałem (rany, przecież z tej trójki ten film sie
> > najszybciej zestarzał - ale głupi ci krytycy).
>
> Dla mnie wszystkie te zachwyty nad Egzorcysta sa absolutnie, kompletnie
> niezrozumiale. Jeszcze bardziej niezrozumiale od zachwytow nad Milczeniem
> o Wiec.

Tu sie zgadzamy.

> stwierdzil: "Studios treated horror films like retarded stepchildren. They
> made money, but they weren't what anyone wanted to see on their
> tombstones. And the United Artists people were this sophisticated group of
> New Yorkers. They just hoped Carrie got done inexpensively and made a lot
> of money." A motorem produkcji byl sam De Palma, ktory stwierdzil, ze dla
> niego Carrie lepiej ujmuje jego czasy szkoly sredniej niz to, co Lucas
> pokazal w American Graffiti. Z wypowiedzi scenarzysty, Lawrence'a Cohena,
> wnioskuje ze ksiazka trafila na listy bestsellerow _z powodu_ filmu, a nie
> przed filmem.

Pasuje to do mojej tezy jak ręka do rękawiczki.

> > Te filmy nie stosują formuły Kinga, którą charakteryzowałem w swoim
> > artykule jako 'strachu naszego powszedniego daj nam dzisiaj'.
>
> Scharakteryzowales formule jako "polaczenie watkow tradycyjnych -
> nawiedzony budynek, miejsce przeklete, opetanie - z drobiazgowym realizmem
> psychologicznym".

No nie stary - proszę przeczytać cały wątek, w którym opisuję w praktyce
jak ta formuła funkcjonuje na przykładzie 'Carrie' i odnieść się do
_tego_, a nie do wyrwanego pojedyńczego zdania.

> > Owszem, bo King moim zdaniem wylansował straszenie przygodami Zupełnie
> > Zwyczajnych Ludzi. Nie żadną tam 'sektą satanistów', tylko normalnymi
> > nastolatkami, wykolejonymi pisarzami itd. - o tym piszę w tekście.
>
> W Dziecku Rosemary strasza zupelnie zwykli, przyjemni, usluzni i starsi
> sasiedzi. W Egzorcyscie uosobienie normalnosci i niewinnosci - mala
> dziewczynka.

Sraty, za przeproszeniem, taty. Tam mamy sekty satanistów i nie wiadomo
jakie nadzwyczajności, w 'Carrie' mamy 'zwyczajne' zaszczuwanie
nastolatki.

> Alez satanizm w kinie rowniez trwa do dzis - od filmow ze Szwarcenegerem
> do debiutow utalentowanych operatorow. To przeciez filmy z najwiekszymi
> gwiazdami. Te nurty po prostu istnieja sobie obok siebie i co pewien czas
> ktorys wypluwa kolejna serie filmow. Tyle ze nurt Zwyczajni Ludzie w
> Strasznych Sytuacjach nie rozpoczal sie przeciez w kinie od Kinga. Trwa
> sobie w najlepsze od czasow przed koncem lat 70.

Jakieś przykłady poza odrzuconym przeze mnie 'Rosemary' i 'Egzorcystą'?

> > A co ja nazwałem według Ciebie 'formułą Kinga'? Jeśli widzisz ją w
> > 'Egzorcyście', to zaczynam mieć wątpliwości, czy rzeczywiście
> > polemizujesz z moim artykułem.
>
> Tak jak zacytowalem "polaczenie watkow tradycyjnych - nawiedzony budynek,
> miejsce przeklete, opetanie - z drobiazgowym realizmem psychologicznym".

No to nie polemizujesz z moim artykułem, tylko z kilkoma zdaniami, które
sobie dla ułatwienia powyrywałeś z kontekstu.

> Nawiasem mowiac - zabawne zaskoczenie w swietle naszej dyskusji. Otwarlem
> wlasnie Overlook Encyclopedia of Horror i pod Carrie znalazlem notke, w
> ktorej facet pisze, ze to kontynuacja trendu umieszczania
> niebezpieczenstwa w osobie dziecka, niejako dalszy ciag nurtu
> reprezentowanego przez Dziecko Rosemary, Egzorcyste i Omen. :)

Niech spada.

--
Wojciech Orlinski 'de omnibus dubitandum'
http://blackbox.50megs.com

Rufus T. Firefly

unread,
Aug 15, 2001, 6:54:45 AM8/15/01
to
Użytkownik "Wojciech Orlinski" <Imie.N...@gazeta.pl> napisał w
wiadomości news:3B7A3AE4...@gazeta.pl...

> > stwierdzil: "Studios treated horror films like retarded stepchildren.
They
> > made money, but they weren't what anyone wanted to see on their
> > tombstones. And the United Artists people were this sophisticated
group of
> > New Yorkers. They just hoped Carrie got done inexpensively and made a
lot
> > of money." A motorem produkcji byl sam De Palma, ktory stwierdzil, ze
dla
> > niego Carrie lepiej ujmuje jego czasy szkoly sredniej niz to, co Lucas
> > pokazal w American Graffiti. Z wypowiedzi scenarzysty, Lawrence'a
Cohena,
> > wnioskuje ze ksiazka trafila na listy bestsellerow _z powodu_ filmu, a
nie
> > przed filmem.
>
> Pasuje to do mojej tezy jak ręka do rękawiczki.

Jak meska reka do damskiej rekawiczki.

> > > Te filmy nie stosują formuły Kinga, którą charakteryzowałem w swoim
> > > artykule jako 'strachu naszego powszedniego daj nam dzisiaj'.
> >
> > Scharakteryzowales formule jako "polaczenie watkow tradycyjnych -
> > nawiedzony budynek, miejsce przeklete, opetanie - z drobiazgowym
realizmem
> > psychologicznym".
>
> No nie stary - proszę przeczytać cały wątek, w którym opisuję w praktyce
> jak ta formuła funkcjonuje na przykładzie 'Carrie' i odnieść się do
> _tego_, a nie do wyrwanego pojedyńczego zdania.

No wybacz, ale rozmawiamy w tym miejscu nie o Carrie, tylko o Dziecku
Rosemary i o Egzorcyscie. Opisales "formule Kinga" - pasuje ona do obu
tych filmow. Co z tego, ze w Carrie zostala wykorzystana akurat w taki
sposob, nie inny? Mam do Polanskiego i Friedkina odniesc "formule Carrie",
czy "formule Kinga"?

> > W Dziecku Rosemary strasza zupelnie zwykli, przyjemni, usluzni i
starsi
> > sasiedzi. W Egzorcyscie uosobienie normalnosci i niewinnosci - mala
> > dziewczynka.
>
> Sraty, za przeproszeniem, taty. Tam mamy sekty satanistów i nie wiadomo
> jakie nadzwyczajności, w 'Carrie' mamy 'zwyczajne' zaszczuwanie
> nastolatki.

Mylisz sie z dwoch powodow: (1) Dziecko Rosemary do ostatnich minut
pozostaje zwyczajna historia psycho-logiczna, z zadnymi tam dziwactwami i
nadzywczajnosciami. Przez kawal czasu nie wiadomo, czy to nie psychoza
kobiety w ciazy. (2) W Carrie dokladnie w 10 minucie pojawiaja sie watki
nadnaturalne. To nie jest film, w ktorym nagle odkrywasz na koncu, ze
dziewczynka ma zdolnosci nadnaturalne. Wiesz o tym od poczatku. Stad sceny
dreczenia jej przez innych daja taki suspense.

> > Alez satanizm w kinie rowniez trwa do dzis - od filmow ze
Szwarcenegerem
> > do debiutow utalentowanych operatorow. To przeciez filmy z
najwiekszymi
> > gwiazdami. Te nurty po prostu istnieja sobie obok siebie i co pewien
czas
> > ktorys wypluwa kolejna serie filmow. Tyle ze nurt Zwyczajni Ludzie w
> > Strasznych Sytuacjach nie rozpoczal sie przeciez w kinie od Kinga.
Trwa
> > sobie w najlepsze od czasow przed koncem lat 70.
>
> Jakieś przykłady poza odrzuconym przeze mnie 'Rosemary' i 'Egzorcystą'?

Heh, no wybacz - padla Twoja teoria, ze oba filmy nie odniosly sukcesu,
ktory przynioslo dopiero Carrie. Wiemy juz, ze sukces Carrie byl
nieporownywalnie mniejszy od sukcesu obu tych filmow. Skoro padly Twoje
przeslanki, to z zalozenia bledna jest tez Twoja teza, ze dopiero King byl
autorem jakies "pierwszej waznej innowacji w rozwoju horroru od lat 30."
Nawet slowem nie skomentowales pytania o innowacje Hitchocka, Romero,
Polanskiego i wspomnianej przeze mnie reszty.

A odnosnie przykladow - jak zatem odniesiesz sie do 'Psychozy'? W postaci
filmowej, opowiesci z tymi samymi mechanizmami co 'Lsnienie'. 'Last House
on the Left' odrzuciles dlatego, ze Twoim zdaniem nie dotarl do
swiadomosci masowej. To tez watpliwe, skoro film odniosl w swojej skali
finansowy sukces na tyle duzy, ze jego imitacje pojawily sie i w Stanach i
w Europie. Odrzuciles "Teksanska Masakre" z tego samego powodu. Tymczasem
wedlug moich danych film zarobil w rozpowszechnianiu poza hollywodzkim
systemem dokladnie tyle samo, ile Carrie w hollywoodzkim systemie. Czyli
albo powinienes to jakos skomentowac, albo teza jest bledna i tyle.

> > > A co ja nazwałem według Ciebie 'formułą Kinga'? Jeśli widzisz ją w
> > > 'Egzorcyście', to zaczynam mieć wątpliwości, czy rzeczywiście
> > > polemizujesz z moim artykułem.
> >
> > Tak jak zacytowalem "polaczenie watkow tradycyjnych - nawiedzony
budynek,
> > miejsce przeklete, opetanie - z drobiazgowym realizmem
psychologicznym".
>
> No to nie polemizujesz z moim artykułem, tylko z kilkoma zdaniami, które
> sobie dla ułatwienia powyrywałeś z kontekstu.

Nie Wojtku. Nie bede przeciez cytowac dwoch akapitow tekstu, ktory odnosi
sie do ksiazki, ale NIE ODNOSI sie do filmu, w ktorym wszystkie wydarzenia
dotyczace Carrie, za wyjatkiem pierwszej sceny menstruacji, ogladasz przez
pryzmat jej nadnaturalnych zdolnosci. No obaj przeciez znamy Twoj tekst,
nie musimy sobie go w calosci wypisywac.

Czyli padla teza o pierwszej modyfikacji horroru od lat 30. przez Kinga.
Padla teza o tym, ze dopiero Carrie odnioslo sukces, a Egzorcysta i
Dziecko Rosemary nie. Pozostaje ustosunkowanie sie do tezy, ze King
wprowadzil do horroru polaczenie zwyklego z niesamowitym, ktore ja widze
juz w Dziecku Rosemary i Egzorcyscie (zwykle malzenstwo + zwykla rodzina),
ale i w Psychozie i w TCM. Ba, no powiedz mi, ze Piknik pod wiszaca skala
to nie jest przypadek prezentacji zwyczajnych nastolatek, ktorym nagle w
zupelnie zupelnie zwyklych okolicznosciach przydarza sie cos
niesamowitego.

> > Nawiasem mowiac - zabawne zaskoczenie w swietle naszej dyskusji.
Otwarlem
> > wlasnie Overlook Encyclopedia of Horror i pod Carrie znalazlem notke,
w
> > ktorej facet pisze, ze to kontynuacja trendu umieszczania
> > niebezpieczenstwa w osobie dziecka, niejako dalszy ciag nurtu
> > reprezentowanego przez Dziecko Rosemary, Egzorcyste i Omen. :)
>
> Niech spada.

:)

Wojciech Orlinski

unread,
Aug 15, 2001, 8:08:03 AM8/15/01
to
"Rufus T. Firefly" wrote:

> > No nie stary - proszę przeczytać cały wątek, w którym opisuję w praktyce
> > jak ta formuła funkcjonuje na przykładzie 'Carrie' i odnieść się do
> > _tego_, a nie do wyrwanego pojedyńczego zdania.
>
> No wybacz, ale rozmawiamy w tym miejscu nie o Carrie, tylko o Dziecku
> Rosemary i o Egzorcyscie. Opisales "formule Kinga" - pasuje ona do obu
> tych filmow. Co z tego, ze w Carrie zostala wykorzystana akurat w taki
> sposob, nie inny? Mam do Polanskiego i Friedkina odniesc "formule Carrie",
> czy "formule Kinga"?

A to przepraszam. Myslalem, ze dyskutowaliśmy o moim tekście. Zmylił
mnie wątek i nie zauwazylem, kiedy temat oddryfował od pierwotnego.
Odnos sobie co chcesz do czego chcesz, myślałem po prostu, ze to ma cos
wspolnego z moim artykułem. Skoro nie ma, to ja pozwolę sobie zakończyć
wątek. Wyrywając z kontekstu pojedyncze zdania mozemy udowodnic wszystko
o wszystkim. Ja w kazdym razie formułe Kinga przedstawialem na
przykladzie Carrie inaczej, niz Ty ją prezentujesz poslugujac sie jednym
wyrwanym z kontekstu zdaniem.

> A odnosnie przykladow - jak zatem odniesiesz sie do 'Psychozy'? W postaci
> filmowej, opowiesci z tymi samymi mechanizmami co 'Lsnienie'.

Dla mnie horror z definicji jest tam, gdzie są elementy nadprzyrodzone.
Nie każdy film, który straszy, jest horrorem. Hiczkoki i tym podobne
przykłady pozwolę więc sobie flushnąć down the toilet.

> > No to nie polemizujesz z moim artykułem, tylko z kilkoma zdaniami, które
> > sobie dla ułatwienia powyrywałeś z kontekstu.
>
> Nie Wojtku. Nie bede przeciez cytowac dwoch akapitow tekstu, ktory odnosi
> sie do ksiazki, ale NIE ODNOSI sie do filmu, w ktorym wszystkie wydarzenia
> dotyczace Carrie, za wyjatkiem pierwszej sceny menstruacji, ogladasz przez
> pryzmat jej nadnaturalnych zdolnosci. No obaj przeciez znamy Twoj tekst,
> nie musimy sobie go w calosci wypisywac.

Pewnie, nie musimy nawet o nim dyskutować, po prostu początkowo
myślałem, że to robisz. Skoro nie, no to pozwolę sobie opuścić ten wątek.

It is loading more messages.
0 new messages